Wpisy archiwalne w kategorii

Teren

Dystans całkowity:2926.85 km (w terenie 1132.60 km; 38.70%)
Czas w ruchu:181:35
Średnia prędkość:16.12 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:13710 m
Maks. tętno maksymalne:217 (106 %)
Maks. tętno średnie:189 (92 %)
Suma kalorii:104873 kcal
Liczba aktywności:76
Średnio na aktywność:38.51 km i 2h 23m
Więcej statystyk

d78 - Objazd BM Wisła


Sobota, 23 czerwca 2012


47.99

km

Teren -

29.00

km

Czas -

03:31

Średnia -

13.65

km/h

V max teren -

50.00

km/h

HR max -

184

( 90%)
BPM

HR avg -

134

( 65%)
BPM

2835

kcal

23.0

°C

Ultra Sport



Na dzisiejszy objazd wybrałem się wraz z Tomkiem.

Zaczynamy chwilę po 11:30 w centrum Wisły, od początku niepewni trasy, jak zwykle :P Trasa zaczyna się asfaltowym, przechodzącym w szlak, podjazdem na Trzy Kopce. Tempo dość turystyczne, siły trzeba było rozłożyć :)





Na szczycie przerwa na buły i foty, po chwili od strony Wisły nadciąga rowerzysta, który na pytanie czy objeżdża BM, odpowiada że tak. Toteż ruszyliśmy w trójkę.


Parafrazując - "idealne foto, jest Tomek, są góry i są snopki. Fajne snopki, u nas takich nie ma" ;)

Dalsza jazda to kawałek zjazdu i trudny, kamienisty podjazd, gdzie Tomek zauważa, że trochę goni mu coś pod butem. Szybka inspekcja wskazuje na urwaną śrubę kontrującą HT2, najpewniej przez poluzowane śruby skręcające ramię. Dociskamy to ręcznie i dokręcamy śruby porządnie.


Dzieci, nie róbcie tego w domu! Ta plastikowa śruba jest istotna ;)




Po dłuższej chwili zjeżdżamy do Brennej, gdzie stajemy na pauzę przy rzece i wspinamy się dalej, na drugi z trzech podjazdów na których oparta jest trasa.



Kiedy po podejściach lądujemy na paśmie Stary Groń - Grabowa, tempo wzrasta, do tego stopnia, że nie zauważamy zjazdu do Brennej, którą odwiedzamy ponownie.



Zjazd z początku fajny, choć przecinany niebezpiecznymi belkami, zamienia się w 2 km asfaltu :/

Podjazd pod Kotarz zaczyna się również nawierzchnią zdecydowanie lubianą przez Tęczowe Colnago, dalej zmienia się od wąskiej, kamienistej ścieżki po trawiastego singla.



Pod Kotarzem skręcamy na Salmopol (lekkie odstępstwo od trasy), gdzie decydujemy się z Waldkiem rozłączyć - Tomek z lekka tracił werwę od dłuższego czasu, niemądre było by przecioranie go przez dalszą cześć trasy. Więc zjeżdżamy asfaltem i nie do końca usatysfakcjonowani, pakujemy się do wozów i każdy w swoją stronę... niestety przypadkiem wycięło mi godzinę z pulsometru, wcisnąłem pauzę przypadkiem :/


Tomek pokazuje gdzie ma takie jeżdżenie :D

Dzięki Tomek!

Może trochę za długie, ale co tam:

d77 - Terenowo, po Cyganie


Czwartek, 21 czerwca 2012


27.33

km

Teren -

14.20

km

Czas -

01:54

Średnia -

14.38

km/h

V max teren -

40.00

km/h

HR max -

189

( 92%)
BPM

HR avg -

145

( 71%)
BPM

kcal

26.0

°C

Ultra Sport

Jako że czasu zaczynam mieć dość sporo, postanowiłem nieco ubarwić ten, dość nudny wpis. Toteż informuję, że z początku będzie gadanie o niczym :P

Zacznijmy od typowego dylematu przedtreningowego. Czyli "gdzie jechać?". Aby to wytłumaczyć, trzeba się cofnąć do tego przerażającego mnie niezmiennie momentu, kiedy dzień przed planowanym wyjściem zaglądam do dziennika, żeby zobaczyć co mnie czeka. Czemu dzień wcześniej? Jako że wypad mam przeważnie zaraz po szkole, trza wcześniej obmyślić jak, gdzie, itd.

Zaglądam, a tam czeka na mnie jeden z kilku treningów - albo tlenówka, albo jakieś interwały, albo wypad bez zobowiązań, lub technika. Ilości czasowe i powtórzeniowe są tu nieistotne, no i są okryte tą mgiełką tajemnicy, wiecie o co chodzi:P

Przyznam się, że najgorzej jest z trasą na tlenienie - w okolicy trza się nagimnastykować, żeby wymyślić ciekawą, a przy tym nieobciążającą traskę. Na drugim końcu tego treningowego kija znajduje się trening techniczny - dla żadnego Bielszczanina nie jest tajemnicą gdzie najlepiej i najbliżej pojeździć w terenie. Wiadomo że w Cygańskim. Ale jakie kryteria ma spełnić taka miejscówa? Jest ich kilka:

1. Odpowiedni poziom ścieżek - trening techniczny, to techniczny, nie? :D
2. Bliskość miejsca startu - katowanie się 30,40 km na ciśnieniu w góry (w moim wypadku poniżej 2 Bar) ani nie jest jakoś specjalnie ciekawe, nic nie daje, a w dodatku zżera bieżnik opon w straszliwym tempie.
3. Im więcej ścieżek tym lepiej - nuda to najgorszy wróg takiego męczenia się w terenie
4. Dużo opcji wjazdu i wyjazdu - dzięki temu teren można wpleść jakoś sensowniej i nie robić trasy "parówy"

KONIEC NUDÓW :D

Po przeżyciu tych, jakże niesamowitych cierpień, odbyciu rowerowego Weltschmerzu, zainstalowałem się w Cyganie. Problem był jeden - hamulce dalej jakby zatłuszczone :/ Toteż na dzień dobry prostsze ścieżki, z zaciśniętymi hamplami, by po ok 10 km od domu zaczęło to działać względnie przewidywalnie.

Na początek singiel Horizona, później lustrzana doń ścieżka, którą jeździliśmy z Michałem przy interwałach czas jakiś temu. Następnie kawałek żółtym, by zjechać najprostszym wariantem obok skoczni, podjazd pod nią, atak na korzenie i dalej w kierunku Dębowca.



Najpierw początek podjazdu, zjazd praktycznie do samego dołu nowo odkrytą ścieżką, podjazd nią i przerwa na szczycie. Dalej jadę zielonym, gdzie spotykam Grzesia, parę minut gadamy i rozjeżdżamy się w swoje strony. Ja jadę ścieżką na Wapienicę, którą w końcu gubię i ląduję na konnym z Dębowca.


Nie za dobrze to widać, ale to 0,5m na dole to właśnie ta ścieżka, suuper!

Później już standardowo, lotnisko, Rynek i dom.
KategorieKategoria Cygański, Teren, MTB, Sam Komentarze Komentarze 0 Data 21.06.2012 Top W górę

d75 - Luźno, niedzielne "górki"


Niedziela, 17 czerwca 2012


29.68

km

Teren -

7.00

km

Czas -

01:48

Średnia -

16.49

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

184

( 90%)
BPM

HR avg -

140

( 68%)
BPM

1344

kcal

29.0

°C

Ultra Sport

Dzisiejsze góry miały być Szyndzielnią, późnej Cygańskim, a skończyło się na 1,5x Przegibku podjeżdżanym terenem i zjeżdżanym asfaltem.


Może za dużo PSa, ale tylko tak da się oddać dzisiejszą temperaturę :)

Czemu asfaltem? Otóż odtłuszczone hample potrzebowały porządnego dotarcia. Czyli konkretnego, przehamowanego zjazdu. Najpierw 2 sekcje podjazdu, w dół do źródełka, na koniec tylko pierwsza, z trudnym podjazdem, który pierwszy raz prawie podjeżdżam. Tak blisko jeszcze nie było.

Na koniec przy źródełku pokombinowałem z ustawieniem klamek i manetek na kierownicy, żeby mieć klamki bardziej na jeden palec.

Kolejna nowo odkryta, tym razem nie samodzielnie, kapela:
KategorieKategoria Teren, MTB, Sam Komentarze Komentarze 0 Data 17.06.2012 Top W górę

d68 - VIII Tour de UEK


Niedziela, 3 czerwca 2012


15.13

km

Teren -

15.00

km

Czas -

00:39

Średnia -

23.28

km/h

V max teren -

35.44

km/h

HR max -

209

(102%)
BPM

HR avg -

189

( 92%)
BPM

666

kcal

19.0

°C

Ultra Sport

Czyli krótka przypowieść o tym, że detkę mieć ze sobą należy zawsze, oraz o tym, ze kondycja kondycją, technika techniką, ale bez psychiki się nie obejdzie.



Po niemal tradycyjnym pobłądzeniu, 9:45 meldujemy się na kampusie UEKu, coby się prześcigać w ogórasie. Po zapoznaniu się z trasą, odebraniu imiennego numerka 47 i innych obrzędach przedstartowych, w czasie wyścigu kobiet, jadąc sobie zupełnie spokojnie, podglądając zawodniczki, dobijam tylnym kółkiem o krawężnik. Z początku wydaje się, że luz, Geax wytrzymał, jednak po dojechaniu do strefy startu wyrok jest jasny - pana. A że Konrad mądra głowa, dętki od niedzieli nie kupił, a co za tym idzie, nie posiadał. Na całe szczęście zawodnik AZS UEK poratował mnie dętką, a inny pompką. Tej też nie miałem ;)




Szybki check na ciśnienie w oponie. Niskie...


Ostry start, od razu pierwsza trójka

Na linii startu nie czułem się najpewniej - byłem najprawdopodobniej najmłodszy, a na pewno najmłodszy z pierwszej piątki. W związku z tym, kiedy po starcie wylądowałem w pierwszej trójce, psychika oszalała, po raz pierwszy dziś. Tym razem skończyło się na spadku o 1 pozycję, na której byłem później dość niefajnie blokowany - gość i tak odpadł, a dobre pół kółka musiałem się za nim wlec :/



Po wyprzedzeniu pacjenta na Superiorze, doszedłem do człowieka, który odpadł z uciekającej grupki. Dobre kółko wiozłem mu się na kole, coby zobaczyć co i jak, by wziąć go na kostkowej sekcji prawo-lewo od zewnętrznej.


Jeszcze przed...


... i już po

Tu niestety psycha raz drugi dała czadu. Po wyprzedzeniu gość odpadł, i zostałem sam. Ani nie goniłem, ani nie czułem jego oddechu na plerach. W takich sytuacjach robię najgłupszą z możliwych rzeczy - odpuszczam. W skutek tego, po paru kółkach ponownie wylądowałem na piatej lokacie. Wtedy włączył mi się goniec i gość mi nie uciekł, a na 7 kółku znów wróciłem na czwarte miejsce.



8, ostatnie kółko, przejechaliśmy takim tempem, że odrobiliśmy 5 z ~30 s straty do liderującej trójki, z której to ostatni złapał kapcia i biegł do mety. To było to co mnie dziś zgubiło.

Tuż przed metą - prosta, nawrót, prosta, 90o w prawo i meta, organizatorzy przygotowali jedyną techniczną (po za skakaniem po krawężnikach) atrakcję:



Zjazd sam w sobie był całkiem przyjemny, ot taka hopka, ale zaczynał się wysokim, 15 cm krawężnikiem. Normalnie nic trudnego, przerzucamy przód, tył i wio. Ale kiedy chwilę przed nim, mając na plecach gościa na Cannondale'u usłyszałem od taty "Konrad, jest szansa na pudło, DAJESZ!!" to zgłupiałem. Z jednej strony, chciałem przejechać tam nieco defensywnie, by przyblokować gościa i uciec mu na nawrocie, który szedł mi świetnie, z drugiej strony, uznałem, że przeskoczenie przez krawężnik, co wcześniej dwukrotnie uskuteczniłem to dobry pomysł. Niestety, dwa pomysły, jeden rower, to za dużo. Za słabo podrzuciłem przód, złapał mnie na krawężniku po czym wylądowałem na piachu i żwirze z przechylonym rowerem. Rezultat? Szybki szlif :/ No i strata 4 miejsca. Na szczęście mieliśmy tak dużą przewagę, że zdążyłem się pozbierać i już z nogi na nogę, dokręcić do mety na 5 miejscu.



Na koniec reszta zdjęć (zbiory własne i foty oficjalne):















KategorieKategoria Teren, Zawody, MTB Komentarze Komentarze 0 Data 03.06.2012 Top W górę

d65 - Czesko-polska wyrypa


Sobota, 26 maja 2012


109.26

km

Teren -

44.00

km

Czas -

06:11

Średnia -

17.67

km/h

V max teren -

51.00

km/h

HR max -

146

( 71%)
BPM

HR avg -

186

( 91%)
BPM

4703

kcal

20.0

°C

Ultra Sport

Punkt 9:00 spotykam się z Maćkiem i Grzesiem na lotnisku. Szybkie przywitanie i decyzja o kierunku jazdy - Czantoria i dalej, po czym ruszamy nieco zmodyfikowaną trasą do Górek, gdzie wskakujemy na Wisłostradę.





W Ustroniu pauza w sklepie, i ruszamy w stronę Czeskiej granicy. Po przecięciu dwupasmówki wjeżdżamy w teren, którego przez dłuższy czas nie opuścimy.


Będzie trudno :D

Do granicy przebijamy się, jak widać "bardzo trudną" rowerówką. Tak, to był szuter :) No może na końcu trochę kolein od traktorów w błotku, ale to wszystko ;)


Widoki przez duże W towarzyszyły nam cały dzień


Fragment rowerówki po stronie polskiej

Po stronie czeskiej zjazd asfaltem, po którym zaczyna się, chyba najgorszy dziś, podjazd pod Czantorię. Bez chwili na oddech, chyba że przy robieniu zdjęć.


Bo drętwym się jest, a nie bywa - krótko odnośnie mej "Stylówy" ;)


Maćko z Bogdańca śmiga pod Czantorię - jeszcze asfaltem

Ze szczytu uciekamy gdzie pieprz rośnie, bo tłumy istotne. Czyli jedziemy wzdłuż granicy (nieustannie mijane słupy graniczne nie pozwalały tego nie zauważyć :) ). Zjazd ostry, kamerdolce w ilościach hurtowych. Na końcu zaliczam mały szlif, kiedy awaryjnie kładę rower przed zakrętem, bo tylni, zatłuszczony, hampel zupełnie nie hamował.


fot. Maciek


Później mykamy na Soszów, a następnie na Cieślar, gdzie siadamy na krótki popas.




Były też pokazy alpinistyczne - nigdy nie róbcie tego bez kasku :D
fot. Maciek


Z Cieślara tracimy wysokość na Mały Stożek, z którego podjeżdżamy pod Stożek Właściwy. Mimo zmęczenia i chęci oddechu, po krótkiej naradzie uciekamy od tłumów na Kiczory. Tam popas fotograficzny i jedziemy w kierunku Kubalonki.


Nie wiem dlaczego się tu śmieję. To zupełnie nie jest śmieszne!
fot. Maciek


Przed Kubalonką dobijam tylną oponkę, także nasze lekko już ujechane mięśnie mają dodatkową okazję na odpoczynek.


Prawie jak technika
fot. Maciek



Artystyczne foto Maćka, a ja w tle zmieniam dętkę
fot. Maciek


Na przełęczy decydujemy się zjechać obok Zamku Przezesa do Wisły, a później wylądować w Brennej na grochówie. Plan wykonany, trochę tylko zacząłem umierać i się pogubiłem :/

Po grochówie i zapiekance nogi przez krótki czas odżyły, ale oczywistym było, że przekroczyłem Rubikon i będzie tylko gorzej. Tak było...


Tak dzisiaj było!

Mimo to do domu wróciłem o własnych siłach :)

KategorieKategoria Soszów, Teren, Z ekipą, MTB Komentarze Komentarze 2 Data 26.05.2012 Top W górę

d63 - Pętelka wokół Zapory


Wtorek, 22 maja 2012


28.94

km

Teren -

10.50

km

Czas -

01:35

Średnia -

18.28

km/h

V max teren -

51.00

km/h

HR max -

192

( 94%)
BPM

HR avg -

154

( 75%)
BPM

1341

kcal

22.0

°C

Ultra Sport

Wiaterek dziś nie mały, ale że wiał z południa, dość szybko schowałem się za górami.

Zaplanowane interwały postanowiłem zrobić na pętli wokół Zapory, gdzie byłem dość dawno.

Na lotnisku spotykam Grzesia, z którym zamieniam dwa słowa, a później koło "Strudzonych" wskakuję do lasu na pierwszą lepszą ścieżko-drogę w kierunku Zapory. Okazuje się ona przecinać owianą tajemnicą traskę FR, także już wiem gdzie to jest! :)


To jest BB, musicie uwierzyć mi na słowo ;)

Pętelka interwałowo, na górze spotykam rowerzystę na popasie, robię foty i w dół. Pewnie się nie czuję, dużo luźnych kamieni praktycznie uniemożliwia przechylenie roweru bez jazdy w poprzek trasy, co uskuteczniam, a w sumie dość ciekawe doświadczenie to jest ;)



Obok Zapory próbuję, bez skutku, podejść do technicznej ścianki, zostaje na później. Na koniec singielkami i przez lotnisko, rynek do domu.

Taka muzyczna ciekawostka:
&
KategorieKategoria Teren, MTB Komentarze Komentarze 0 Data 22.05.2012 Top W górę

d62 - Szyndzielnia na krótko


Niedziela, 20 maja 2012


30.60

km

Teren -

15.00

km

Czas -

02:05

Średnia -

14.69

km/h

V max teren -

44.00

km/h

HR max -

200

( 98%)
BPM

HR avg -

159

( 77%)
BPM

1871

kcal

22.0

°C

Ultra Sport

Dzisiaj, jako że czas ograniczony, postanowiłem odwiedzić dawno nie widzianą koleżankę. Szyndzielnia się nazywa i z bloga wynika, że ostatni raz się z nią spotkałem rok i trzy dni temu. Kawał czasu, nie ma co.

Jak już się tak wspominkowo zrobiło, to i podejście do trasy miałem lekko historyczne. A mianowicie postanowiłem przejechać żółty szlak Szyndzielnia-Kozia, którym kiedyś podjeżdżaliśmy wraz z Maćkiem. Tym razem przejechałem ją sam, no i w drugą stronę.

O tym, że dzisiaj nogi podawać nie będą, zorientowałem się już na Armii Krajowej, gdzie kręciłem jakby z zaciśniętym hamulcem. Tak bywa, nie ma się czym przejmować :)

Na Dębowcu chwila oddechu i ruszam nartostradą. Na podjeździe, na którym robiłem interwały, mijam kilkoro bikerów i bikerek, oraz morze ludzi - to oznacza tylko jedno - niedzielę ;) Niestety na końcowej części musiałem zrobić sobie chwilę przerwy, bo coś po chińsku spałem i plecy od rana mnie bolą, a podjazd w 5 strefie nie poprawia sytuacji :P


Na sam koniec, obok wyciągu orczykowego mijam kogoś z Gomoli, który coś do mnie mówił, ale muzyka w słuchawkach nie pozwoliła mi tego usłyszeć i ograniczyłem się do sztandarowego "czołem!" :D


Pogoda brzytwa :)

Po dość długim popasie obieram kurs na szlak żółty. Początek jest dokładnie taki jak zapamiętałem - kamienisty, dość trudny, zwłaszcza do zjazdu, toteż tylna, zatłuszczona czymś tarcza, po przepaleniu odzyskała wigor ;) Ja musiałem stanąć i sprzedać sobie mentalnego liścia, że się tak spinam i dalsza część szła już lepiej. Przed samą Kozią skracam podjeżdżając ściankę szlakiem niebieskim.


Na Koziej tłumy, jak z resztą wszędzie :/

Z Koziej zjazd katowanym zielonym wzdłuż toru, na którym ilość przygotowywanych band rośnie w tempie zastraszającym. Lubię to! Z głową to chłopaki robią, będzie na pewno bezpieczniej, bo pojawiają się one na trudnych zakrętach.

Już to, w wersji live wrzucałem, ale Therion ostatnio mnie trzyma ostro:
&

d60 - Dla odmiany... Cygański ;)


Czwartek, 17 maja 2012


24.60

km

Teren -

9.50

km

Czas -

01:42

Średnia -

14.47

km/h

V max teren -

43.00

km/h

HR max -

182

( 89%)
BPM

HR avg -

138

( 67%)
BPM

1282

kcal

14.0

°C

Ultra Sport

Raz kolejny wylądowałem w Cyganie, coby trochę się potechniczyć. Nie było to najszczęśliwsze, bo jakiś taki masakryczny odpływ sił mam ostatnio, toteż zwlec się na rower było ciężko, a i w trakcie jazdy mózg nie chciał się wyciszyć, flow nie było :/


Po deszczach się zazieleniło :)

Na zielonym zjeździe zmiany, bandy popoprawiane, jedna nowa, jak ktoś jeździć potrafi, to zabawę mieć będzie :)


Ależ zamuła...

Ewakuacja nieco szybsza niż planowałem, bo obita na rogu (SMICA już któryś raz upolowała moje kolano :/) rzepka nie dawała żyć :/

KategorieKategoria Cygański, Teren, MTB, Sam Komentarze Komentarze 0 Data 17.05.2012 Top W górę

d58 - Zimni ogrodnicy vol. 1


Sobota, 12 maja 2012


25.95

km

Teren -

8.60

km

Czas -

01:24

Średnia -

18.54

km/h

V max teren -

37.00

km/h

HR max -

200

( 98%)
BPM

HR avg -

153

( 75%)
BPM

1118

kcal

13.0

°C

Ultra Sport

Dzisiejsze interwały zaplanowałem na ranną porę, bo ICM zapowiadał opady od 11. Miał rację, choć na całe szczęście konkretnej ulewy uniknąłem, raczej kapuśniak.

W Cygańskim szybkie serie podjazd rozwalonym asfaltem -> techniczny zjazd singlem Horizona (tak szybko jak dzisiaj, to jeszcze tam nie jeździłem, zdecydowanie "Lubię to!").

Powrót pod Dębowcem, a na zakończenie dokręcająca rundka po centrum.

KategorieKategoria Cygański, Teren, MTB, Sam Komentarze Komentarze 0 Data 12.05.2012 Top W górę

d53 - Ekspresowy Cygański


Czwartek, 3 maja 2012


26.99

km

Teren -

10.50

km

Czas -

01:30

Średnia -

17.99

km/h

V max teren -

47.00

km/h

HR max -

209

(102%)
BPM

HR avg -

159

( 77%)
BPM

1388

kcal

20.0

°C

Ultra Sport

Dość późno, bo o 17:50 wskakuję na rower, by wykonać dzisiejsze interwały. Początkowo miała to być wspinaczka na Szyndzielnię, jednak relacja Dawida o ilości ludzi skutecznie mnie doń zniechęciła.

Pojechałem więc do Cygana, gdzie nieco zmodyfikowałem standardową pętlę pod kątem długości interwału.

Na zakończenie śmignąłem pod Dębowiec, by zobaczyć od drugiej strony jak wygląda wycinka pod "ośrodek narciarski":


Nie pamiętam kiedy to ostatni raz był tu śnieg nadający się do jazdy na deskach. Fuckin logic :/

Później obok Hali pod Dębowcem, gdzie grał Kult, a na zakończenie rozkręcająca rundka po centrum.

Skoro w transporcie na Turbacz z zacisku sztycy zeszła dość brzydko anoda, nie miałem oporów aby założyć taki, ułatwiający życie patent:

Już widać, że się przyda ;)
&hd=1
KategorieKategoria Cygański, Teren, MTB, Sam Komentarze Komentarze 0 Data 03.05.2012 Top W górę