Wpisy archiwalne w kategorii
Śnieeeg :D
Dystans całkowity: | 117.01 km (w terenie 53.50 km; 45.72%) |
Czas w ruchu: | 08:37 |
Średnia prędkość: | 13.58 km/h |
Maksymalna prędkość: | 24.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 165 (79 %) |
Suma kalorii: | 6781 kcal |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 23.40 km i 1h 43m |
Więcej statystyk |
d38 - Prima aprilisowa pogoda
Niedziela, 1 kwietnia 2012
22.01
km
Teren -
1.50
km
Czas -
01:02
Średnia -
21.30
km/h
V max teren -
24.00
km/h
HR max -
(%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
3.0
°C
Ultra Sport
Ja tam nie chcę nic mówić, ale ktoś kto steruje pogodą ma z nas aktualnie niezły ubaw, jak widzi ludzi starających się zmieścić swój pobyt na zewnątrz między kolejnymi opadami gradu/śniegu.
Po wczorajszym luźnym kręceniu miałem niesamowity głód jazdy na góralu, toteż po obiedzie, kiedy tylko pojawiły się pierwsze promienie słońca, wyskoczyłem na rower.
Nim zdążyłem ogarnąć się z toną ciuchów jakiej temperatura rzędu 3 stopni wymaga, śniegograd począł padać znów, ale miałem nadzieję, że opady ustąpią. Ustąpiły dopiero po jakiś 5 km, kiedy skręcałem na ścieżkę do Wilkowic, którą jakiś czas temu pokazali mi Paweł i Dawid.
Po wyjechaniu z niej, padać zaczęło znów, ze zdwojoną siłą. A że plan zakładał jazdę do drugich opadów, miast kręcić dalej (planowo Ostre), skręciłem w lewo, skąd Żywiecką przemieściłem się do miasta, w którym pokręciłem się trochę po centrum i wróciłem.
Muzycznie nihil novi:
Po wczorajszym luźnym kręceniu miałem niesamowity głód jazdy na góralu, toteż po obiedzie, kiedy tylko pojawiły się pierwsze promienie słońca, wyskoczyłem na rower.
Nim zdążyłem ogarnąć się z toną ciuchów jakiej temperatura rzędu 3 stopni wymaga, śniegograd począł padać znów, ale miałem nadzieję, że opady ustąpią. Ustąpiły dopiero po jakiś 5 km, kiedy skręcałem na ścieżkę do Wilkowic, którą jakiś czas temu pokazali mi Paweł i Dawid.
Po wyjechaniu z niej, padać zaczęło znów, ze zdwojoną siłą. A że plan zakładał jazdę do drugich opadów, miast kręcić dalej (planowo Ostre), skręciłem w lewo, skąd Żywiecką przemieściłem się do miasta, w którym pokręciłem się trochę po centrum i wróciłem.
Muzycznie nihil novi:
d20 - Prawie jak szosa
Niedziela, 19 lutego 2012
25.00
km
Teren -
8.00
km
Czas -
01:50
Średnia -
13.64
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
182
( 87%)
BPM
HR avg -
148
( 71%)
BPM
1580
kcal
5.0
°C
Zimcok
Korzystając z wolnej niedzieli, dorzuciłem sobie do gara trening na "szosie". Ze względów oczywistych nie byłem w stanie wykonać go na Romanie, no bo jak tu katować taki antyk w roztopowej śniego-soli? O "przyczepności" opon na mokrej nawierzchni nie wspomnę :)
Pierwsze parę kilometrów uatrakcyjniała mi sms-owa konwersacja ze znajomą, którą serdecznie pozdrawiam :) Wszystko byłoby pięknie, tylko jazda w pośniegowej paćce trzymając telefon w jednej ręce, no i w sumie średnio na jeździe się skupiając, nie była ani efektywna, ani tym bardziej w zakładanych strefach ;)
Później już tylko ulicami do Wapienicy, jednak kilkukrotne podpieranie się we wspomnianej ciaparydze wpakowało mi pod ochraniacz "śniegu", no i suma summarum fajnie nie było :] Całemu wyjazdowi towarzyszyły ćwiczenia pedałowania na okrągło, szło mi całkiem nieźle, choć tętno momentalnie tłukło się o sufit.
Później podjechałem do Maćka, oddać mu pożyczoną wagę i ścieżką (a jakże, nieodśnieżoną) śmignąłem do domu.
Muzycznie dzisiaj JF:
Pierwsze parę kilometrów uatrakcyjniała mi sms-owa konwersacja ze znajomą, którą serdecznie pozdrawiam :) Wszystko byłoby pięknie, tylko jazda w pośniegowej paćce trzymając telefon w jednej ręce, no i w sumie średnio na jeździe się skupiając, nie była ani efektywna, ani tym bardziej w zakładanych strefach ;)
Później już tylko ulicami do Wapienicy, jednak kilkukrotne podpieranie się we wspomnianej ciaparydze wpakowało mi pod ochraniacz "śniegu", no i suma summarum fajnie nie było :] Całemu wyjazdowi towarzyszyły ćwiczenia pedałowania na okrągło, szło mi całkiem nieźle, choć tętno momentalnie tłukło się o sufit.
Później podjechałem do Maćka, oddać mu pożyczoną wagę i ścieżką (a jakże, nieodśnieżoną) śmignąłem do domu.
Muzycznie dzisiaj JF:
d17 - Śnieżne śmiganie z Pawłem
Sobota, 11 lutego 2012
26.00
km
Teren -
18.00
km
Czas -
02:20
Średnia -
11.14
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
194
( 93%)
BPM
HR avg -
165
( 79%)
BPM
2263
kcal
-8.0
°C
Zimcok
Dystans i jakieś dodatkowe foty bezczelnie ściągnę od Piaska jak wrzuci wycieczkę
Dzisiaj o kwestii pulsu sza, bo jazda z Pawłem uniemożliwia mi trzymanie się założeń ;)
Po wrzuceniu wczorajszego "spacerku" po Cygańskim na twarzoksiążkę, Paweł delikatnie się oburzając, czemuż go nie zaprosiłem, wyszedł z propozycją pośmigania razem w dniu dzisiejszym.
Jako że już za chwilę kończą się mi ferie, byłem bardzo kontent na tą propozycję, także ze standardowym (że też oni się jeszcze nie nauczyli ;) ) opóźnieniem dojechałem pod tradycyjne miejsce zbiórki, market z niemiecką nazwą :)
Kiedy się zjawiłem na miejscu, Paweł zaproponował śmignięcie Bielskim klasykiem i choć z początku byłem dość pozytywnie doń nastawiony, to marznące dolne kończyny, a konkretnie ich część stąpająca po ziemi, szybko odwiodły mnie od akceptacji tego pomysłu.
Paweł myśliciel ;)
Skończyło się więc na Dębowcu, przelocie do Cygana w którym zaliczyliśmy parę ścieżek.
Muzyki ze względu na towarzystwo brak, ale oto co od paru dni ciągnie się za mną niezmiernie:
Zdjęcie z testowania się u Pawła:
Dzisiaj o kwestii pulsu sza, bo jazda z Pawłem uniemożliwia mi trzymanie się założeń ;)
Po wrzuceniu wczorajszego "spacerku" po Cygańskim na twarzoksiążkę, Paweł delikatnie się oburzając, czemuż go nie zaprosiłem, wyszedł z propozycją pośmigania razem w dniu dzisiejszym.
Jako że już za chwilę kończą się mi ferie, byłem bardzo kontent na tą propozycję, także ze standardowym (że też oni się jeszcze nie nauczyli ;) ) opóźnieniem dojechałem pod tradycyjne miejsce zbiórki, market z niemiecką nazwą :)
Kiedy się zjawiłem na miejscu, Paweł zaproponował śmignięcie Bielskim klasykiem i choć z początku byłem dość pozytywnie doń nastawiony, to marznące dolne kończyny, a konkretnie ich część stąpająca po ziemi, szybko odwiodły mnie od akceptacji tego pomysłu.
Paweł myśliciel ;)
Skończyło się więc na Dębowcu, przelocie do Cygana w którym zaliczyliśmy parę ścieżek.
Muzyki ze względu na towarzystwo brak, ale oto co od paru dni ciągnie się za mną niezmiernie:
Zdjęcie z testowania się u Pawła:
d16 - Zimowy Cygański
Piątek, 10 lutego 2012
22.00
km
Teren -
18.00
km
Czas -
01:40
Średnia -
13.20
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
196
( 94%)
BPM
HR avg -
161
( 77%)
BPM
1610
kcal
-10.0
°C
Zimcok
Korzystając z "ocieplenia" jakie nawiedziło me piękne, górskie miasteczko, śmignąłem na dalsze zapoznawanie się z jazdą po śniegu.
Z początku zastanawiałem się między odwiedzeniem Cygańskiego a wjazdem na Dębowiec. Uznałem że zdecydowanie ciekawiej powinno być na pierwszej miejscówce, chyba się nie pomyliłem :)
Zawiodło niestety moje wyczucie czasu. Przez próby trzymania się zadanych stref na dojeździe, co jak widać po średnim tętnie, spełzło na panewce, dojazd do Cygana zamiast standardowych 15~20min zajął mi minut prawie 40 ;)
W samym już lasku, podjąłem heroiczną próbę ataku na ścieżkę wzdłuż toru saneczkowego, ale poziom jej wydeptania był wysoce poniżej spodziewanego, w skutek czego uznałem że pojadę na mój ulubiony, Horizonowy singielek, coby przyjrzeć się jak wygląda jazda po nim zimą.
Wygląda genialnie :) Żal było zatrzymywać się i robić foty, których pocykanie zakładałem od samego początku.
Planowałem jeszcze jeden przejazd tymże singlem, jednak skostniałe palce w stopach krzyknęły "NIE!", skutkiem czego zrobiłem sobie przerwę na herbatę i pocisnąłem do domu.
Podsumowując, bilans jak na tak naprawdę pierwsze zimowe kręcenie zaskakująco pozytywny. Ciągle mam stresa, że gdzieś tam pod kołami wyskoczy mi lód, jednak dzisiejszy wynik meczu Konrad:lód to 1:1. Zaorałem jednokrotnie nieco ziemię, ale później kiedy sytuacja była dość podobna, a prędkość wyższa, udało mi się wyjść cało bez podpórki :)
PS: KATa oczywiście teraz przeglądam, widelec posłałem na gwarancyjny, a reszta wygląda tak:
Dokupiłem parę pomarańczowych pierdółek-zacisk widoczny na fotce, topcap i podkładkę pod mostek, a oprócz tego w najbliższym czasie dojdzie do mnie pomarańczowa owijka :)
Muzyki dziś brak, a kawałek który zamierzałem wrzucić, bezczelnie usunęli z YT :/
Z początku zastanawiałem się między odwiedzeniem Cygańskiego a wjazdem na Dębowiec. Uznałem że zdecydowanie ciekawiej powinno być na pierwszej miejscówce, chyba się nie pomyliłem :)
Zawiodło niestety moje wyczucie czasu. Przez próby trzymania się zadanych stref na dojeździe, co jak widać po średnim tętnie, spełzło na panewce, dojazd do Cygana zamiast standardowych 15~20min zajął mi minut prawie 40 ;)
W samym już lasku, podjąłem heroiczną próbę ataku na ścieżkę wzdłuż toru saneczkowego, ale poziom jej wydeptania był wysoce poniżej spodziewanego, w skutek czego uznałem że pojadę na mój ulubiony, Horizonowy singielek, coby przyjrzeć się jak wygląda jazda po nim zimą.
Wygląda genialnie :) Żal było zatrzymywać się i robić foty, których pocykanie zakładałem od samego początku.
Planowałem jeszcze jeden przejazd tymże singlem, jednak skostniałe palce w stopach krzyknęły "NIE!", skutkiem czego zrobiłem sobie przerwę na herbatę i pocisnąłem do domu.
Podsumowując, bilans jak na tak naprawdę pierwsze zimowe kręcenie zaskakująco pozytywny. Ciągle mam stresa, że gdzieś tam pod kołami wyskoczy mi lód, jednak dzisiejszy wynik meczu Konrad:lód to 1:1. Zaorałem jednokrotnie nieco ziemię, ale później kiedy sytuacja była dość podobna, a prędkość wyższa, udało mi się wyjść cało bez podpórki :)
PS: KATa oczywiście teraz przeglądam, widelec posłałem na gwarancyjny, a reszta wygląda tak:
Dokupiłem parę pomarańczowych pierdółek-zacisk widoczny na fotce, topcap i podkładkę pod mostek, a oprócz tego w najbliższym czasie dojdzie do mnie pomarańczowa owijka :)
Muzyki dziś brak, a kawałek który zamierzałem wrzucić, bezczelnie usunęli z YT :/
d10 - rower + śnieg = fun
Sobota, 21 stycznia 2012
22.00
km
Teren -
8.00
km
Czas -
01:45
Średnia -
12.57
km/h
V max teren -
14.00
km/h
HR max -
171
( 82%)
BPM
HR avg -
140
( 67%)
BPM
1328
kcal
1.0
°C
Zimcok
i przemarznięte stopy ;)
Po wczorajszym półmetku mojego jakże niesamowitego liceum, obudziłem się o słusznej porze, także na trening wybrałem się dopiero po obiedzie. W planie w soboty figuruje marszobieg, ale z dodatkową informacją o zamianie na rower/trening techniczny w miarę możliwości.
Pytanie za 10 punktów - gdzie jest ścieżka, a gdzie chodnik?
Wyciągnąłem więc mojego Zimcoka, i pomknąłem (a jakże, w II strefie ;) ) do Wapienicy.
Delikatny plus zrobił swoje, była niewielka ciapa
Po przeskoczeniu w okolice Zapory singlem wzdłuż Wapieniczanki, pokręciłem się po tamtejszych ścieżkach i zjechawszy przez Kamienicę i Olszówkę do Partyzantów, wróciłem, a jakże nieodśnieżoną, ścieżką do domu.
Muzycznie nowości - Emigrate i Męskie Granie, także koniec z powtarzaniem tego samego wykonawcy co drugi dzień ;)
Po wczorajszym półmetku mojego jakże niesamowitego liceum, obudziłem się o słusznej porze, także na trening wybrałem się dopiero po obiedzie. W planie w soboty figuruje marszobieg, ale z dodatkową informacją o zamianie na rower/trening techniczny w miarę możliwości.
Pytanie za 10 punktów - gdzie jest ścieżka, a gdzie chodnik?
Wyciągnąłem więc mojego Zimcoka, i pomknąłem (a jakże, w II strefie ;) ) do Wapienicy.
Delikatny plus zrobił swoje, była niewielka ciapa
Po przeskoczeniu w okolice Zapory singlem wzdłuż Wapieniczanki, pokręciłem się po tamtejszych ścieżkach i zjechawszy przez Kamienicę i Olszówkę do Partyzantów, wróciłem, a jakże nieodśnieżoną, ścieżką do domu.
Muzycznie nowości - Emigrate i Męskie Granie, także koniec z powtarzaniem tego samego wykonawcy co drugi dzień ;)