Wpisy archiwalne w kategorii
Testy
Dystans całkowity: | 46.86 km (w terenie 1.50 km; 3.20%) |
Czas w ruchu: | 02:21 |
Średnia prędkość: | 19.94 km/h |
Maksymalna prędkość: | 24.00 km/h |
Suma podjazdów: | 300 m |
Maks. tętno maksymalne: | 187 (91 %) |
Maks. tętno średnie: | 136 (66 %) |
Suma kalorii: | 750 kcal |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 23.43 km i 1h 10m |
Więcej statystyk |
d82 - Rozkręcenie
Poniedziałek, 2 lipca 2012
22.00
km
Teren -
0.00
km
Czas -
01:05
Średnia -
20.31
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
187
( 91%)
BPM
HR avg -
136
( 66%)
BPM
750
kcal
28.0
°C
Tęczowy
Rozkręcając się po sobocie, ogarnąłem standardową pętlę przez Mazańcowice i Międzyrzecze Górne, tym razem omijając ściankę. Przy okazji eksperymentowałem z mocowaniem aparatu i kręceniem filmu, ale wyszło nudno i bez szału ;)
d36 - Taki sobie teścik machnąłem
Czwartek, 29 marca 2012
24.86
km
Teren -
1.50
km
Czas -
01:16
Średnia -
19.63
km/h
V max teren -
24.00
km/h
HR max -
(%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
5.0
°C
Ultra Sport
Jest to pierwszy z oby jak najmniejszej ilości wpisów bez danych z pulsaka - dzisiaj posłałem go SIGMIE zobaczymy, co z tym poczną :/
Teoretycznie miałem dzisiaj pierwszy planowy wypad w teren, coby doszlifować (a właściwie, to się jej w ogóle naumieć ;) ) technikę. Jednak jako że już od wczoraj było pewne, że dzisiaj po 16 padać będzie na pewno, a mój głód roweru jest wielki, to zdecydowałem się na machnięcie pierwszego z obowiązkowych comiesięcznych testów - podjazd na Przegibek.
Jako że moje szczęście ciągle za mną chodzi (myślę że w moim przypadku zdecydowanie jeździ. Na rowerze ) to rozlało się dokładnie w momencie kiedy ruszałem spod stacji paliw, która jest początkiem tej czasówki.
Teraz z całą pewnością mogę powiedzieć, że za luźno zacząłem - mogłem kręcić te 2-3 km/h szybciej, na pewno odbiłoby się to pozytywnie na czasie. Powodem tego był brak pulsaka - wiedziałem, że jak na początku przegazuję i przekroczę AT to nie wyrobię całości. Dopiero po ok. 3 minutach spróbowałem podkręcić tempo do ~25km/h co przyszło zadziwiająco łatwo, oraz nie wiązało się z przekroczeniem AT.
Niestety prawie całą pierwszą, odsłoniętą część pokonałem z wmordewindem :/
Później szło dużo gorzej - nie mam międzyczasu, który pozwoliłby mi się odnieść do zeszłorocznych czasów z obejmujących tylko główną część podjazdu, ale czuję, że jeśli jest lepiej, to tylko minimalnie.
Summa summarum - ~7.5 km podjazdu pokonałem w 22:45 min, co daje średnią ~19.5km/h
Jest już do czego się porównywać. Jak na deszcz i wiatr, chyba niema źle :) Zaraz poszukam u Pawła jakiegoś pkt. odniesienia.
Niestety zarówno kurtka, jak i ochraniacze nie wyrobiły z taką ilością wody i na górze byłem kompletnie przemoczony. Po chwili przerwy ruszyłem w dół asfaltem, na którym w dalszym ciągu było czuć lekki wiatr (się dziad akurat zmienił :/), także zjazd asfaltem przy ~30km/h odpadał. Odbiłem więc na zielony szlak, niegdyś katowany w drugą stronę. Kompletny brak wyczucia roweru, liście, mokre kamienie, no i przede wszystkim ściągnięty każdy cm mięśni... nie nie wyglebiłem :D Nie było nawet blisko :) W dodatku na dolnej partii podjąłem się trudniejszej, mocno korzenistej linii i w sumie niewiele brakowało, a bym przejechał. Kolejnych prób nie było, bo bym pewnie zamarzł ;P
Pomagał mi o taki błotniczek - AssSaver homemade ;)
Później nieco naokoło po BB, żeby między domami się rozgrzać.
Muzycznie My Riot, a na podjeździe Iron Maiden z Seventh Son of a Seventh Son. Na PC rządzi i dzieli zdecydowanie:
Teoretycznie miałem dzisiaj pierwszy planowy wypad w teren, coby doszlifować (a właściwie, to się jej w ogóle naumieć ;) ) technikę. Jednak jako że już od wczoraj było pewne, że dzisiaj po 16 padać będzie na pewno, a mój głód roweru jest wielki, to zdecydowałem się na machnięcie pierwszego z obowiązkowych comiesięcznych testów - podjazd na Przegibek.
Jako że moje szczęście ciągle za mną chodzi (myślę że w moim przypadku zdecydowanie jeździ. Na rowerze ) to rozlało się dokładnie w momencie kiedy ruszałem spod stacji paliw, która jest początkiem tej czasówki.
Teraz z całą pewnością mogę powiedzieć, że za luźno zacząłem - mogłem kręcić te 2-3 km/h szybciej, na pewno odbiłoby się to pozytywnie na czasie. Powodem tego był brak pulsaka - wiedziałem, że jak na początku przegazuję i przekroczę AT to nie wyrobię całości. Dopiero po ok. 3 minutach spróbowałem podkręcić tempo do ~25km/h co przyszło zadziwiająco łatwo, oraz nie wiązało się z przekroczeniem AT.
Niestety prawie całą pierwszą, odsłoniętą część pokonałem z wmordewindem :/
Później szło dużo gorzej - nie mam międzyczasu, który pozwoliłby mi się odnieść do zeszłorocznych czasów z obejmujących tylko główną część podjazdu, ale czuję, że jeśli jest lepiej, to tylko minimalnie.
Summa summarum - ~7.5 km podjazdu pokonałem w 22:45 min, co daje średnią ~19.5km/h
Jest już do czego się porównywać. Jak na deszcz i wiatr, chyba niema źle :) Zaraz poszukam u Pawła jakiegoś pkt. odniesienia.
Niestety zarówno kurtka, jak i ochraniacze nie wyrobiły z taką ilością wody i na górze byłem kompletnie przemoczony. Po chwili przerwy ruszyłem w dół asfaltem, na którym w dalszym ciągu było czuć lekki wiatr (się dziad akurat zmienił :/), także zjazd asfaltem przy ~30km/h odpadał. Odbiłem więc na zielony szlak, niegdyś katowany w drugą stronę. Kompletny brak wyczucia roweru, liście, mokre kamienie, no i przede wszystkim ściągnięty każdy cm mięśni... nie nie wyglebiłem :D Nie było nawet blisko :) W dodatku na dolnej partii podjąłem się trudniejszej, mocno korzenistej linii i w sumie niewiele brakowało, a bym przejechał. Kolejnych prób nie było, bo bym pewnie zamarzł ;P
Pomagał mi o taki błotniczek - AssSaver homemade ;)
Później nieco naokoło po BB, żeby między domami się rozgrzać.
Muzycznie My Riot, a na podjeździe Iron Maiden z Seventh Son of a Seventh Son. Na PC rządzi i dzieli zdecydowanie: