Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2011
Dystans całkowity: | 482.09 km (w terenie 120.20 km; 24.93%) |
Czas w ruchu: | 27:01 |
Średnia prędkość: | 17.84 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1250 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 167 (81 %) |
Suma kalorii: | 17094 kcal |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 40.17 km i 2h 15m |
Więcej statystyk |
Ścieżki w Cygańskim
Poniedziałek, 31 października 2011
23.16
km
Teren -
10.00
km
Czas -
01:31
Średnia -
15.27
km/h
V max teren -
43.00
km/h
HR max -
205
(100%)
BPM
HR avg -
158
( 77%)
BPM
1234
kcal
10.0
°C
Ultra Sport
Korzystając z wolnego poniedziałku śmignąłem do Cygańskiego, coby przejechać chociaż jedną pętelkę Horizona 8H. Nie jechałem do końca tak jak wiodła trasa (bez dojazdu pod ATH) także czas 26:05 nie dziwi.
Dzisiaj pierwszy raz od bardzo dawna (jeśli nie raz pierwszy w ogóle) tętno przyjmowało wartości bardziej pro. Choć nie widać tego ani po średniej ani po HR max (deptanie pod górkę swoje zrobiło), to tętno na dojeździe miałem o do 30 BPM niższe niż dotychczas.
Później explorer mode po Cyganie podczas którego zaiwaniłem gdzieś blatem i wygiąłem jednego zęba, goddamn :/
Dzisiaj pierwszy raz od bardzo dawna (jeśli nie raz pierwszy w ogóle) tętno przyjmowało wartości bardziej pro. Choć nie widać tego ani po średniej ani po HR max (deptanie pod górkę swoje zrobiło), to tętno na dojeździe miałem o do 30 BPM niższe niż dotychczas.
Później explorer mode po Cyganie podczas którego zaiwaniłem gdzieś blatem i wygiąłem jednego zęba, goddamn :/
Ustroń again
Niedziela, 30 października 2011
72.63
km
Teren -
13.00
km
Czas -
03:54
Średnia -
18.62
km/h
V max teren -
25.00
km/h
HR max -
198
( 97%)
BPM
HR avg -
149
( 73%)
BPM
2992
kcal
10.0
°C
Ultra Sport
Again jak again ;)
Przejazd trasy zawodów JBG2 z nieco niedomagającym Blachą, dla którego wielkie w tym miejscu gratki za samozaparcie na trasie :)
Dojazd do Ustronia standardowy, nuudą zaczyna wiać. Na samej trasie warunki na piątkę z plusem, można było bezpiecznie szarżować, nie to co ostatnio :D
Niestety nie załapaliśmy się na drewniany zjazd, który w czasie naszego pobytu na "eSkach" rozmontowano :/
Tak czy owak, mam nadzieję że w przyszły weekend pogoda się utrzyma i pozwoli podwieźć 4 litery wozem do Ustronia i przejechanie większej ilości pętli.
Przejazd trasy zawodów JBG2 z nieco niedomagającym Blachą, dla którego wielkie w tym miejscu gratki za samozaparcie na trasie :)
Dojazd do Ustronia standardowy, nuudą zaczyna wiać. Na samej trasie warunki na piątkę z plusem, można było bezpiecznie szarżować, nie to co ostatnio :D
Niestety nie załapaliśmy się na drewniany zjazd, który w czasie naszego pobytu na "eSkach" rozmontowano :/
Tak czy owak, mam nadzieję że w przyszły weekend pogoda się utrzyma i pozwoli podwieźć 4 litery wozem do Ustronia i przejechanie większej ilości pętli.
Jesień, jesień
Sobota, 29 października 2011
29.98
km
Teren -
13.50
km
Czas -
02:05
Średnia -
14.39
km/h
V max teren -
43.00
km/h
HR max -
201
( 98%)
BPM
HR avg -
162
( 79%)
BPM
1609
kcal
10.0
°C
Ultra Sport
Czyli wyjazd z cyklu "Foto & Fun".
Z Dawidem ruszamy z Pigalu w stronę Kauflanda, gdzie po krótkiej chwili dołącza do nas Paweł, wraz z którym ruszamy ścieżką zdrowia w stronę Dębowca. Od ostatniej mej wizyty trochę się tam pozmieniało, także trochu kalecząc i gubiąc się po drodze dojechałem pod Dębowiec, jak okazało się sam.
Chłopaki w którymś momencie pojechali w lewo, ja zaś ich goniąc pojechałem w prawo i... trochę się zagubiłem :)
Później Dębowiec, przeskok do Cygana i po wielu pauzach na foty powrót do domu :)
Z Dawidem ruszamy z Pigalu w stronę Kauflanda, gdzie po krótkiej chwili dołącza do nas Paweł, wraz z którym ruszamy ścieżką zdrowia w stronę Dębowca. Od ostatniej mej wizyty trochę się tam pozmieniało, także trochu kalecząc i gubiąc się po drodze dojechałem pod Dębowiec, jak okazało się sam.
Chłopaki w którymś momencie pojechali w lewo, ja zaś ich goniąc pojechałem w prawo i... trochę się zagubiłem :)
Później Dębowiec, przeskok do Cygana i po wielu pauzach na foty powrót do domu :)
Chwilowy powrót wiosny
Piątek, 28 października 2011
21.32
km
Teren -
3.20
km
Czas -
01:12
Średnia -
17.77
km/h
V max teren -
48.00
km/h
HR max -
199
( 97%)
BPM
HR avg -
159
( 77%)
BPM
686
kcal
15.0
°C
Ultra Sport
Może to za duże słowo, ale całkiem kulturalnie pykałem dzisiaj w krótkich gaciach i dopiero po zmroku założyłem nogawki.
Króciutki wypad z Pawłem, z terenu to byliśmy na Dębowcu, można by rzec że luźne otwarcie (oby) dość rowerowego długiego weekendu.
Króciutki wypad z Pawłem, z terenu to byliśmy na Dębowcu, można by rzec że luźne otwarcie (oby) dość rowerowego długiego weekendu.
No i po zawodach ;)
Czwartek, 20 października 2011
11.85
km
Teren -
5.00
km
Czas -
01:00
Średnia -
11.85
km/h
V max teren -
13.00
km/h
HR max -
195
( 95%)
BPM
HR avg -
157
( 76%)
BPM
kcal
10.0
°C
Ultra Sport
Chcąc ogarnąć sobie traskę sobotnich zawodów organizowanych przez JBG, wyciągnąłem dziadka coby mnie do Ustronia podwiózł, bo z czasem krucho.
Dobrze że się przejechałem, teraz wiem, że w sobotę to co najwyżej pokibicuję przełajowcom :P
Niestety, trasa sama w sobie nie jest prosta ( z cyklu dobrego wyzwania ) ale w takich warunkach jakie są tam aktualnie ( błoto, glina, łyse korzenie ) nie widzę tam siebie, zwłaszcza że na przejeździe testowym zgubiłem rower dobre 5 razy, z czego raz poleciałem na twarz w kamienie :/
Tak wyglądała opona po zdecydowanie lepszej części trasy, trochę dalej zamieniała się w pełnego slicka :/
Szkoda że pogoda sprawiła że warunki są jakie są, ale nie chciałbym żeby finisz był taki jak w Wodzisławiu ;)
Dobrze że się przejechałem, teraz wiem, że w sobotę to co najwyżej pokibicuję przełajowcom :P
Niestety, trasa sama w sobie nie jest prosta ( z cyklu dobrego wyzwania ) ale w takich warunkach jakie są tam aktualnie ( błoto, glina, łyse korzenie ) nie widzę tam siebie, zwłaszcza że na przejeździe testowym zgubiłem rower dobre 5 razy, z czego raz poleciałem na twarz w kamienie :/
Tak wyglądała opona po zdecydowanie lepszej części trasy, trochę dalej zamieniała się w pełnego slicka :/
Szkoda że pogoda sprawiła że warunki są jakie są, ale nie chciałbym żeby finisz był taki jak w Wodzisławiu ;)
Dla odmiany... Cygański :)
Wtorek, 18 października 2011
25.57
km
Teren -
9.00
km
Czas -
01:36
Średnia -
15.98
km/h
V max teren -
44.00
km/h
HR max -
199
( 97%)
BPM
HR avg -
159
( 77%)
BPM
1508
kcal
11.0
°C
Ultra Sport
Najpierw do Twomarku, dopompować Recona, który w dalszym ciągu uporczywie składał się na zjazdach, mimo dobicia doń zalecanych dla mojej wagi 80 a nawet 85psi. Jest 90 i jakby odzyskał nieco wigor w pracy przy zjeździe.
Później do Cygana, najpierw podjazd-zjazd wzdłuż toru saneczkowego (chyba lepsza opcja niż dojazd na około, przy okazji podjeżdżanie po korzeniach ogarnę :D ). Potem chwila mocniejszego depnięcia z myślą o sobotnich zawodach (może Majkę namierzę? :D ) i kolejne stromsze zjazdy i śmignięcie na szybkiego, Horizonowego singielka i do doma :)
Później do Cygana, najpierw podjazd-zjazd wzdłuż toru saneczkowego (chyba lepsza opcja niż dojazd na około, przy okazji podjeżdżanie po korzeniach ogarnę :D ). Potem chwila mocniejszego depnięcia z myślą o sobotnich zawodach (może Majkę namierzę? :D ) i kolejne stromsze zjazdy i śmignięcie na szybkiego, Horizonowego singielka i do doma :)
Ścieżki w okolicy
Niedziela, 16 października 2011
32.23
km
Teren -
20.00
km
Czas -
02:12
Średnia -
14.65
km/h
V max teren -
40.00
km/h
HR max -
199
( 97%)
BPM
HR avg -
167
( 81%)
BPM
1991
kcal
8.0
°C
Ultra Sport
Testując nogawki Northwave (zajebiaszcze, ciepłe, oddychają i nie zjeżdżają z nogi) ruszyłem się z kawał czasu nie widzianym na wspólnym rowerowaniu Pawłem.
Zaczęliśmy od "odpytania" mnie z rowerowania w Cygańskim, z którego w magiczny sposób przeteleportowaliśmy się na Dębowiec, z którego wyskoczyliśmy do Wapienicy, gdzie wodowałem przy przejeździe przez rzekę ;) Na całe szczęście tylko nogą, ale tak czy owak jazdy był to koniec :)
Był to kolejny wyjazd pod znakiem zwariowanego pulsu. Przez pierwszą godzinę wysiłku miałem avg 179, by skończyło się na tym co widać. Dziwy, dziwy.
Zaczęliśmy od "odpytania" mnie z rowerowania w Cygańskim, z którego w magiczny sposób przeteleportowaliśmy się na Dębowiec, z którego wyskoczyliśmy do Wapienicy, gdzie wodowałem przy przejeździe przez rzekę ;) Na całe szczęście tylko nogą, ale tak czy owak jazdy był to koniec :)
Był to kolejny wyjazd pod znakiem zwariowanego pulsu. Przez pierwszą godzinę wysiłku miałem avg 179, by skończyło się na tym co widać. Dziwy, dziwy.
Feel the power ;)
Piątek, 14 października 2011
22.86
km
Teren -
7.50
km
Czas -
01:32
Średnia -
14.91
km/h
V max teren -
35.50
km/h
HR max -
191
( 93%)
BPM
HR avg -
156
( 76%)
BPM
1201
kcal
8.0
°C
Ultra Sport
Czyli kolejny wypadzik z cyklu "teren => technika".
Kolejne eksperymenty z ustawieniem się na rowerku (0 podkładek pod mostkiem) chyba udane, jeździło mi się świetnie, wreszcie za pierwszym razem przejechałem jedną z tarek z korzeni (jeszcze jedna i będzie super :D ), sterowność niespotykana, zobaczymy jak z wygodą będzie.
No i wreszcie wskazania pulsometru przestały być przedziwne, przestałem spędzać >50% czasu w Sigmowej Power Zone (>163 BPM), tym razem równą połowę spędziłem w Fitness Zone (>143 BPM).
Powrót po ćmoku :)
Kolejne eksperymenty z ustawieniem się na rowerku (0 podkładek pod mostkiem) chyba udane, jeździło mi się świetnie, wreszcie za pierwszym razem przejechałem jedną z tarek z korzeni (jeszcze jedna i będzie super :D ), sterowność niespotykana, zobaczymy jak z wygodą będzie.
No i wreszcie wskazania pulsometru przestały być przedziwne, przestałem spędzać >50% czasu w Sigmowej Power Zone (>163 BPM), tym razem równą połowę spędziłem w Fitness Zone (>143 BPM).
Powrót po ćmoku :)
Jeden dzień, a dwa wypady
Czwartek, 13 października 2011
81.34
km
Teren -
9.00
km
Czas -
03:52
Średnia -
21.04
km/h
V max teren -
35.00
km/h
HR max -
194
( 95%)
BPM
HR avg -
163
( 79%)
BPM
2166
kcal
7.0
°C
Ultra Sport
Najpierw korzystając ze zwolnienia z dwóch pierwszych lekcji śmignąłem do Cygańskiego na szybkie przeoranie znanych kawałków, włączając tym razem stromszy zjeździk, na którym nie tak dawno kręciłem się z Maćkiem. Od tego czasu popadało, no i spadły liście, czego świadomy niby byłem, ale w momencie w którym rower wyjechał mi spod tyłka, przekonanie to na nic mi się nie zdało.
Potem po lekcjach śmiganie na południe, skończone w Węgierskiej, a i tak od Buczkowic jazda po ćmoku. Nienawidzę jak tak szybko robi się ciemno :/
Potem po lekcjach śmiganie na południe, skończone w Węgierskiej, a i tak od Buczkowic jazda po ćmoku. Nienawidzę jak tak szybko robi się ciemno :/
Mała pętla Beskidzka
Niedziela, 9 października 2011
108.74
km
Teren -
8.00
km
Czas -
04:38
Średnia -
23.47
km/h
V max teren -
37.00
km/h
HR max -
200
( 98%)
BPM
HR avg -
165
( 80%)
BPM
3707
kcal
11.0
°C
Ultra Sport
Chcąc wykorzystać względnie suchą niedzielę, ruszyłem KATem na szosę, coby sprawdzić, jak ma się kwestia długotrwałego siedzenia na tyłku. Ma się średnio, ale to kwestia ustawienia siodła miejmy nadzieję.
Ruszyłem się więc na odkładaną od tygodni/miesięcy Kubalonkę, chcąc zahaczyć o widokową knajpkę, którą odwiedziłem czas jakiś temu.
Wypad był też okazją do sprawdzenia większego (30l) plecaka i świeżutko kupionej Sigmy PC15. O ile do pulsometru zastrzeżeń nie mam, to z plecakiem dogadać do końca się nie mogłem, rurka od Camela utrudniała zakładanie pokrowca, ale dało się zrobić :)
Oczywiście zaraz po wyjściu zaatakował mnie przelotny deszczyk, który zostawiłem już na lotnisku.
Podjazd pod Kubalonkę, choć nadspodziewanie krótki, spędziłem pod znakiem wariującego pulsu.
Na górze pauza na batona i kicha w dół. Cholernie zimno było, jednak na końcu udało się złapać nieco grzejącego słoneczka. Słoneczka, które pogrywało sobie ostro. O 12.30 w Bielsku było ciemno, a w Istebnej parę godzin później (15?) było przemiło.
Wspomniane problemy na podjazdach spowodowały że choć dwa albo trzy razy rezygnowałem z nadarzających się rozjazdów na czerwony rowerowy (omija podjazd zboczem Ochodzitej) za razem trzecim (albo czwartym) się poddałem.
(Barania? za mgłą, 10 min wcześniej jechałem w słońcu, raczej zimowym, ale słońcu)
I była to słuszna decyzja, fajny asfalcik, zero ruchu, w takich klimatach dojechałem prawie do Milówki. O przelotówce rzędu 27 km/h nie wspomnę.
Potem standardem do domu.
Ruszyłem się więc na odkładaną od tygodni/miesięcy Kubalonkę, chcąc zahaczyć o widokową knajpkę, którą odwiedziłem czas jakiś temu.
Wypad był też okazją do sprawdzenia większego (30l) plecaka i świeżutko kupionej Sigmy PC15. O ile do pulsometru zastrzeżeń nie mam, to z plecakiem dogadać do końca się nie mogłem, rurka od Camela utrudniała zakładanie pokrowca, ale dało się zrobić :)
Oczywiście zaraz po wyjściu zaatakował mnie przelotny deszczyk, który zostawiłem już na lotnisku.
Podjazd pod Kubalonkę, choć nadspodziewanie krótki, spędziłem pod znakiem wariującego pulsu.
Na górze pauza na batona i kicha w dół. Cholernie zimno było, jednak na końcu udało się złapać nieco grzejącego słoneczka. Słoneczka, które pogrywało sobie ostro. O 12.30 w Bielsku było ciemno, a w Istebnej parę godzin później (15?) było przemiło.
Wspomniane problemy na podjazdach spowodowały że choć dwa albo trzy razy rezygnowałem z nadarzających się rozjazdów na czerwony rowerowy (omija podjazd zboczem Ochodzitej) za razem trzecim (albo czwartym) się poddałem.
(Barania? za mgłą, 10 min wcześniej jechałem w słońcu, raczej zimowym, ale słońcu)
I była to słuszna decyzja, fajny asfalcik, zero ruchu, w takich klimatach dojechałem prawie do Milówki. O przelotówce rzędu 27 km/h nie wspomnę.
Potem standardem do domu.