Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2012
Dystans całkowity: | 464.85 km (w terenie 16.80 km; 3.61%) |
Czas w ruchu: | 23:38 |
Średnia prędkość: | 19.67 km/h |
Maksymalna prędkość: | 24.00 km/h |
Suma podjazdów: | 920 m |
Maks. tętno maksymalne: | 203 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 187 (89 %) |
Suma kalorii: | 17163 kcal |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 35.76 km i 1h 49m |
Więcej statystyk |
d37 - Zima
Sobota, 31 marca 2012
0.00
km
Teren -
0.00
km
Czas -
Średnia -
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
(%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
°C
Stacioneiro
Czas=0:42:52
Czwartkowy deszcz to dla pogody było widać za mało, także w piątek i dziś (oraz jutro przyp. autor :D ) padał deszcz, grad, oraz śnieg.
W związku z tym machnąłem króciutką (psychicznie padłem) stacjonarkę, coby się nie zastać. Prognozy mówią o nadziei na brak opadów w najbliższym czasie, oby się sprawdziły.
Kawałek jak kawałek, ale Travis Barker za perką to jest gość:
Czwartkowy deszcz to dla pogody było widać za mało, także w piątek i dziś (oraz jutro przyp. autor :D ) padał deszcz, grad, oraz śnieg.
W związku z tym machnąłem króciutką (psychicznie padłem) stacjonarkę, coby się nie zastać. Prognozy mówią o nadziei na brak opadów w najbliższym czasie, oby się sprawdziły.
Kawałek jak kawałek, ale Travis Barker za perką to jest gość:
d36 - Taki sobie teścik machnąłem
Czwartek, 29 marca 2012
24.86
km
Teren -
1.50
km
Czas -
01:16
Średnia -
19.63
km/h
V max teren -
24.00
km/h
HR max -
(%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
5.0
°C
Ultra Sport
Jest to pierwszy z oby jak najmniejszej ilości wpisów bez danych z pulsaka - dzisiaj posłałem go SIGMIE zobaczymy, co z tym poczną :/
Teoretycznie miałem dzisiaj pierwszy planowy wypad w teren, coby doszlifować (a właściwie, to się jej w ogóle naumieć ;) ) technikę. Jednak jako że już od wczoraj było pewne, że dzisiaj po 16 padać będzie na pewno, a mój głód roweru jest wielki, to zdecydowałem się na machnięcie pierwszego z obowiązkowych comiesięcznych testów - podjazd na Przegibek.
Jako że moje szczęście ciągle za mną chodzi (myślę że w moim przypadku zdecydowanie jeździ. Na rowerze ) to rozlało się dokładnie w momencie kiedy ruszałem spod stacji paliw, która jest początkiem tej czasówki.
Teraz z całą pewnością mogę powiedzieć, że za luźno zacząłem - mogłem kręcić te 2-3 km/h szybciej, na pewno odbiłoby się to pozytywnie na czasie. Powodem tego był brak pulsaka - wiedziałem, że jak na początku przegazuję i przekroczę AT to nie wyrobię całości. Dopiero po ok. 3 minutach spróbowałem podkręcić tempo do ~25km/h co przyszło zadziwiająco łatwo, oraz nie wiązało się z przekroczeniem AT.
Niestety prawie całą pierwszą, odsłoniętą część pokonałem z wmordewindem :/
Później szło dużo gorzej - nie mam międzyczasu, który pozwoliłby mi się odnieść do zeszłorocznych czasów z obejmujących tylko główną część podjazdu, ale czuję, że jeśli jest lepiej, to tylko minimalnie.
Summa summarum - ~7.5 km podjazdu pokonałem w 22:45 min, co daje średnią ~19.5km/h
Jest już do czego się porównywać. Jak na deszcz i wiatr, chyba niema źle :) Zaraz poszukam u Pawła jakiegoś pkt. odniesienia.
Niestety zarówno kurtka, jak i ochraniacze nie wyrobiły z taką ilością wody i na górze byłem kompletnie przemoczony. Po chwili przerwy ruszyłem w dół asfaltem, na którym w dalszym ciągu było czuć lekki wiatr (się dziad akurat zmienił :/), także zjazd asfaltem przy ~30km/h odpadał. Odbiłem więc na zielony szlak, niegdyś katowany w drugą stronę. Kompletny brak wyczucia roweru, liście, mokre kamienie, no i przede wszystkim ściągnięty każdy cm mięśni... nie nie wyglebiłem :D Nie było nawet blisko :) W dodatku na dolnej partii podjąłem się trudniejszej, mocno korzenistej linii i w sumie niewiele brakowało, a bym przejechał. Kolejnych prób nie było, bo bym pewnie zamarzł ;P
Pomagał mi o taki błotniczek - AssSaver homemade ;)
Później nieco naokoło po BB, żeby między domami się rozgrzać.
Muzycznie My Riot, a na podjeździe Iron Maiden z Seventh Son of a Seventh Son. Na PC rządzi i dzieli zdecydowanie:
Teoretycznie miałem dzisiaj pierwszy planowy wypad w teren, coby doszlifować (a właściwie, to się jej w ogóle naumieć ;) ) technikę. Jednak jako że już od wczoraj było pewne, że dzisiaj po 16 padać będzie na pewno, a mój głód roweru jest wielki, to zdecydowałem się na machnięcie pierwszego z obowiązkowych comiesięcznych testów - podjazd na Przegibek.
Jako że moje szczęście ciągle za mną chodzi (myślę że w moim przypadku zdecydowanie jeździ. Na rowerze ) to rozlało się dokładnie w momencie kiedy ruszałem spod stacji paliw, która jest początkiem tej czasówki.
Teraz z całą pewnością mogę powiedzieć, że za luźno zacząłem - mogłem kręcić te 2-3 km/h szybciej, na pewno odbiłoby się to pozytywnie na czasie. Powodem tego był brak pulsaka - wiedziałem, że jak na początku przegazuję i przekroczę AT to nie wyrobię całości. Dopiero po ok. 3 minutach spróbowałem podkręcić tempo do ~25km/h co przyszło zadziwiająco łatwo, oraz nie wiązało się z przekroczeniem AT.
Niestety prawie całą pierwszą, odsłoniętą część pokonałem z wmordewindem :/
Później szło dużo gorzej - nie mam międzyczasu, który pozwoliłby mi się odnieść do zeszłorocznych czasów z obejmujących tylko główną część podjazdu, ale czuję, że jeśli jest lepiej, to tylko minimalnie.
Summa summarum - ~7.5 km podjazdu pokonałem w 22:45 min, co daje średnią ~19.5km/h
Jest już do czego się porównywać. Jak na deszcz i wiatr, chyba niema źle :) Zaraz poszukam u Pawła jakiegoś pkt. odniesienia.
Niestety zarówno kurtka, jak i ochraniacze nie wyrobiły z taką ilością wody i na górze byłem kompletnie przemoczony. Po chwili przerwy ruszyłem w dół asfaltem, na którym w dalszym ciągu było czuć lekki wiatr (się dziad akurat zmienił :/), także zjazd asfaltem przy ~30km/h odpadał. Odbiłem więc na zielony szlak, niegdyś katowany w drugą stronę. Kompletny brak wyczucia roweru, liście, mokre kamienie, no i przede wszystkim ściągnięty każdy cm mięśni... nie nie wyglebiłem :D Nie było nawet blisko :) W dodatku na dolnej partii podjąłem się trudniejszej, mocno korzenistej linii i w sumie niewiele brakowało, a bym przejechał. Kolejnych prób nie było, bo bym pewnie zamarzł ;P
Pomagał mi o taki błotniczek - AssSaver homemade ;)
Później nieco naokoło po BB, żeby między domami się rozgrzać.
Muzycznie My Riot, a na podjeździe Iron Maiden z Seventh Son of a Seventh Son. Na PC rządzi i dzieli zdecydowanie:
d35 - W sumie to jakby znów rower mam
Poniedziałek, 26 marca 2012
42.31
km
Teren -
2.00
km
Czas -
02:18
Średnia -
18.40
km/h
V max teren -
24.00
km/h
HR max -
177
( 86%)
BPM
HR avg -
127
( 62%)
BPM
1378
kcal
13.0
°C
Ultra Sport
Po wczorajszej szalonej wycieczce samochodowo-PKSowej przybył do mnie pewien niepozorny gość, na którego od dłuższego czasu czekałem. Oczywiście chodzi o długonogiego amerykańca z pod znaku Rock Shoxa :) Na wariata po nocy i rano przed szkołą złożyłem rower do kupy zussamen, no bo jak to tak, żeby nieużywany stał ;)
Po spotkaniu się z Michałem, podskoczyliśmy do Twomarku vel Specialized Concept Store (nomen omen całkiem wyczesany asortyment, także warto :) ) żeby sprawdzić jak z ciśnieniem w Reconie (okazało się, że jak przed serwisem 100PSI to było względnie ok, to teraz przy 75-80 jest super, ciekawostka :) ), a przy okazji podejść do tematu mniejszej ramki dla Młodego (sorry Michał, chyba to do Ciebie przylgnie :P ).
Następnie przeskoczyliśmy w stronę Międzyrzecza, by trochę przed nim odbić na lewo, coby się dziś lekko zgubić. Wyszło z tego niewiele, bo po 10 min trafiliśmy do centrum rzeczonej wiochy, a dalsze próby pobłądzenia kończyły się u kogoś na podwórku.
Kontynuowaliśmy więc jazdę w kierunku Goczałkowic, by stanąć na przerwie chwilę przed samym zbiornikiem pod sklepem. Po drodze kiepsko ustabilizowana (gratuluję sam sobie patentu ze sznurkiem :D ) lewa owijka zaczęła się odrolowywać, ale w sumie udało się to jakoś znieść.
Powrót standardowo przez Ligotę i Mazańcowice, gdzie rozjeżdżamy się, a ja atakuję podjazd od kościoła, na którym wczoraj ścigałem się z Pawłem. Dzisiaj nieco inne podejście - stała kontrolowana moc i tętno na siedząco. Udało się :)
Powrót przez Trzy Lipki, coby się choć trochę wyżyć w terenie ;)
Muzyki brak, w chwilach kiedy przelatuję przez PC leci ostatnio dużo Slasha:
Po spotkaniu się z Michałem, podskoczyliśmy do Twomarku vel Specialized Concept Store (nomen omen całkiem wyczesany asortyment, także warto :) ) żeby sprawdzić jak z ciśnieniem w Reconie (okazało się, że jak przed serwisem 100PSI to było względnie ok, to teraz przy 75-80 jest super, ciekawostka :) ), a przy okazji podejść do tematu mniejszej ramki dla Młodego (sorry Michał, chyba to do Ciebie przylgnie :P ).
Następnie przeskoczyliśmy w stronę Międzyrzecza, by trochę przed nim odbić na lewo, coby się dziś lekko zgubić. Wyszło z tego niewiele, bo po 10 min trafiliśmy do centrum rzeczonej wiochy, a dalsze próby pobłądzenia kończyły się u kogoś na podwórku.
Kontynuowaliśmy więc jazdę w kierunku Goczałkowic, by stanąć na przerwie chwilę przed samym zbiornikiem pod sklepem. Po drodze kiepsko ustabilizowana (gratuluję sam sobie patentu ze sznurkiem :D ) lewa owijka zaczęła się odrolowywać, ale w sumie udało się to jakoś znieść.
Powrót standardowo przez Ligotę i Mazańcowice, gdzie rozjeżdżamy się, a ja atakuję podjazd od kościoła, na którym wczoraj ścigałem się z Pawłem. Dzisiaj nieco inne podejście - stała kontrolowana moc i tętno na siedząco. Udało się :)
Powrót przez Trzy Lipki, coby się choć trochę wyżyć w terenie ;)
Muzyki brak, w chwilach kiedy przelatuję przez PC leci ostatnio dużo Slasha:
d34 - Szybkie Goczałkowice
Niedziela, 25 marca 2012
36.92
km
Teren -
0.10
km
Czas -
01:27
Średnia -
25.46
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
198
( 97%)
BPM
HR avg -
150
( 73%)
BPM
1247
kcal
15.0
°C
Na dzisiejsze śmiganko umówiłem się z Michałem, a po wrzuceniu informacji na FB dołączył się do nas Paweł.
Dzisiaj plan zakładał konkretniejsze tempo, co w sumie się udało, po średniej tego nie widać, bośmy przed samym zbiornikiem zrobili sobie luźniejsze kręconko ;)
Dzisiaj plan zakładał konkretniejsze tempo, co w sumie się udało, po średniej tego nie widać, bośmy przed samym zbiornikiem zrobili sobie luźniejsze kręconko ;)
d33 - Oooo, SIŁA!
Sobota, 24 marca 2012
50.54
km
Teren -
10.50
km
Czas -
02:53
Średnia -
17.53
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
203
( 97%)
BPM
HR avg -
155
( 74%)
BPM
2377
kcal
12.0
°C
Dzisiejszy trening machnąłem razem z Michałem, oraz częściowo z Maćkiem.
Zbiórka 10:10 u Maćka, następnie szybki przeskok do Cygańskiego. Później chwila pogadanki co,gdzie i jak mamy robić w wykonaniu Maćka, jedna próbna pętelka (1/3 podjazdu, 1/3 zjazdu w terenie, 1/3 płaskiego na rozkręcenie) i Maciek zostawił nas w trójkę: Michała, Mnie i Zadanie ;)
Michał udaje że napina - to już po ostatniej pętli :)
Pierwsze 5 pętli szło mega opornie - ani z siłą na podjeździe, ani z techniką (trekkingiem! :D ) na zjeździe, nie było tak jak powinno być. Później małe przełamanie i do 13 pętli już pewniej. Ostatnie 2 już tak oby aby, ale zrobione :)
Na koniec rozkręcenie przez Kamienicę i lotnisko.
Mniej więcej od 10 kółka wspomagałem się muzą, na ostatnim zapuściłem sobie:
I od razu lepiej noga podawała :)
Zbiórka 10:10 u Maćka, następnie szybki przeskok do Cygańskiego. Później chwila pogadanki co,gdzie i jak mamy robić w wykonaniu Maćka, jedna próbna pętelka (1/3 podjazdu, 1/3 zjazdu w terenie, 1/3 płaskiego na rozkręcenie) i Maciek zostawił nas w trójkę: Michała, Mnie i Zadanie ;)
Michał udaje że napina - to już po ostatniej pętli :)
Pierwsze 5 pętli szło mega opornie - ani z siłą na podjeździe, ani z techniką (trekkingiem! :D ) na zjeździe, nie było tak jak powinno być. Później małe przełamanie i do 13 pętli już pewniej. Ostatnie 2 już tak oby aby, ale zrobione :)
Na koniec rozkręcenie przez Kamienicę i lotnisko.
Mniej więcej od 10 kółka wspomagałem się muzą, na ostatnim zapuściłem sobie:
I od razu lepiej noga podawała :)
d32 - Lepiej nie będzie ;)
Czwartek, 22 marca 2012
27.51
km
Teren -
0.00
km
Czas -
01:28
Średnia -
18.76
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
159
( 76%)
BPM
HR avg -
131
( 62%)
BPM
875
kcal
13.0
°C
Trening dziś bardzo relaksacyjny, także pokręciłem się nieco po okolicznych wiochach. Przyjemna pogoda, ruch do stolerowania, czyli całkiem przyjemnie :) Mam nadzieję, że Recon na dniach się pojawi, bo nie mam serca do jazdy na tym treku :/ Coś z pulsakiem się chrzani, zwiesza się momentami :(
Muzycznie prym wiodło My Riot:
&
Muzycznie prym wiodło My Riot:
&
d31 - Alem wymyślił :)
Wtorek, 20 marca 2012
32.45
km
Teren -
1.00
km
Czas -
01:53
Średnia -
17.23
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
188
( 90%)
BPM
HR avg -
147
( 70%)
BPM
1432
kcal
5.0
°C
Dzisiaj siedząc sobie w mej jakże niesamowitej placówce oświatowej zastanawiałem się na czym spożytkować dzisiejszy trening w górach. Salmopol? Niee, ludu walić do Buczkowic będzie tyle, że się nie przepcham. Przegibek? Trochę za krótko. A może tak Magurka, coś nowego? Uznałem, że pomysł całkiem niezły, w czym było nieco racji :)
Zasiadłem więc na Krążownik, i potoczyłem się w kierunku na Wilkowice.
Po krótkim, może 500m podjeździe skręciłem na początek dzisiejszej ściany płaczu. Najpierw ukazał mi się taki oto widok:
Nie wiem cóż oni tu budują? Wygląda to na coś z wodą związanego.
Później minąłem tzw. Wilczysko bazę noclegową złożoną z bodaj 15 domków o powierzchni wewnątrz może 4 m2 na 4 osoby - pierwszy wypad harcerski tam odnotowałem, 10 lat mając :) To były czasy ;)
Dalej okazało się, że na razie to były popłuczyny po podjeździe, który zaczynał się chwilę później. Jak na moje oko, to jest chyba najbardziej sztywny podjazd w okolicy. Ani wymienianych we wstępie, ani Kubalonki nie zapamiętałem tak jak zapamiętam ten :)
Na górze chwila przerwy na standardowego batona + foty i w dół.
Baza do tras narciarskich na Magurce. Wybudowana tej zimy, zobaczymy czy interes będzie się kręcić.
W czasie kiedy piąłem się do góry, słońce schodziło coraz niżej, toteż zapolowałem na lekki zachodzik:
Na fotce na zachód to nie wygląda, ale ustalmy że było blisko ;)
Zrobiło się też nieprzyjemnie chłodno, a ja ubrany na te 5-10 stopni, także na zjeździe lekko odmarzłem.
Później przez Bystrą do domu.
Muzycznie po staremu, za to na PC utknęło mi to:
#
Zasiadłem więc na Krążownik, i potoczyłem się w kierunku na Wilkowice.
Po krótkim, może 500m podjeździe skręciłem na początek dzisiejszej ściany płaczu. Najpierw ukazał mi się taki oto widok:
Nie wiem cóż oni tu budują? Wygląda to na coś z wodą związanego.
Później minąłem tzw. Wilczysko bazę noclegową złożoną z bodaj 15 domków o powierzchni wewnątrz może 4 m2 na 4 osoby - pierwszy wypad harcerski tam odnotowałem, 10 lat mając :) To były czasy ;)
Dalej okazało się, że na razie to były popłuczyny po podjeździe, który zaczynał się chwilę później. Jak na moje oko, to jest chyba najbardziej sztywny podjazd w okolicy. Ani wymienianych we wstępie, ani Kubalonki nie zapamiętałem tak jak zapamiętam ten :)
Na górze chwila przerwy na standardowego batona + foty i w dół.
Baza do tras narciarskich na Magurce. Wybudowana tej zimy, zobaczymy czy interes będzie się kręcić.
W czasie kiedy piąłem się do góry, słońce schodziło coraz niżej, toteż zapolowałem na lekki zachodzik:
Na fotce na zachód to nie wygląda, ale ustalmy że było blisko ;)
Zrobiło się też nieprzyjemnie chłodno, a ja ubrany na te 5-10 stopni, także na zjeździe lekko odmarzłem.
Później przez Bystrą do domu.
Muzycznie po staremu, za to na PC utknęło mi to:
#
d30 - Otwarcie sezonu na kolarską opaleniznę
Niedziela, 18 marca 2012
75.76
km
Teren -
0.00
km
Czas -
03:11
Średnia -
23.80
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
190
( 91%)
BPM
HR avg -
155
( 74%)
BPM
2829
kcal
15.0
°C
Na zaproponowaną przez Grześka niedzielną pętlę wokół Goczałkowic standardowo się lekko spóźniłem, choć tym razem wraz z Pawłem.
Ilość ludzi, którą na lotnisku zobaczyłem zaskoczyła mnie dość mocno - zamiast standardowej 3-4 pojawiło się osób 8, z czego część świeża, także jak pozostali członkowie "starej gwardii" się pojawią, to powinno być super :)
Przerwa na łatanie dętki gdzieś w Strumieniu
Najpierw nieco kręcąc śmignęliśmy na Międzyrzecze, później w Rudzicy pauza w sklepie, potem długi fragment z dość fajną średnią rzędu ~28-30 km/h, przerwa na łatanie dobitej dętki, znów długo długo nic, chwila na zdjęcia na tamie na Goczałkach, zjazd na kolejny popas pod sklep, no i rozjazd w Mazańcowicach.
Na tamie
Jechało mi się spoko, chłopaki z początku podśmiewali się z mojej pozycji na grzybiarza, ale jak przyszło co do czego i można było schować się do mojego tunelu aero, to nikt nie marudził ;)
Ukradłem Maćkowi mapę:
Ilość ludzi, którą na lotnisku zobaczyłem zaskoczyła mnie dość mocno - zamiast standardowej 3-4 pojawiło się osób 8, z czego część świeża, także jak pozostali członkowie "starej gwardii" się pojawią, to powinno być super :)
Przerwa na łatanie dętki gdzieś w Strumieniu
Najpierw nieco kręcąc śmignęliśmy na Międzyrzecze, później w Rudzicy pauza w sklepie, potem długi fragment z dość fajną średnią rzędu ~28-30 km/h, przerwa na łatanie dobitej dętki, znów długo długo nic, chwila na zdjęcia na tamie na Goczałkach, zjazd na kolejny popas pod sklep, no i rozjazd w Mazańcowicach.
Na tamie
Jechało mi się spoko, chłopaki z początku podśmiewali się z mojej pozycji na grzybiarza, ale jak przyszło co do czego i można było schować się do mojego tunelu aero, to nikt nie marudził ;)
Ukradłem Maćkowi mapę:
d29 - Szybkie przepalonko
Sobota, 17 marca 2012
21.81
km
Teren -
0.10
km
Czas -
01:03
Średnia -
20.77
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
191
( 91%)
BPM
HR avg -
150
( 72%)
BPM
819
kcal
15.0
°C
Niestety szybkie nie z powodu prędkości, a ultrakrótkiego czasu :)
Wiosna w Bielsku nastała od wczoraj pełną gębą. 15 stopni to jest to! Niestety w wyniku pewnych nieciekawych zdarzeń odebranie widelca przeciągnęło się kolejny tydzień do przodu, także chyba ze startu w Wodzisławiu 31 marca zrezygnuję.
Wskoczyłem dziś w nowiutkie gacie Questa, nieśmiertelną koszulkę TM, a do tego równie świeże co spodenki, rękawiczki od Northwave - super przewiewne, zabąbiste i ruszyłem w kierunku Jaworza, żeby siłówkę zrealizować.
Powyłazili ludzie na roweryyy, miliony rowerzystów było, najlepsza była jakaś dziewoja na oczojebnie różowej damce :D
Wiosna w Bielsku nastała od wczoraj pełną gębą. 15 stopni to jest to! Niestety w wyniku pewnych nieciekawych zdarzeń odebranie widelca przeciągnęło się kolejny tydzień do przodu, także chyba ze startu w Wodzisławiu 31 marca zrezygnuję.
Wskoczyłem dziś w nowiutkie gacie Questa, nieśmiertelną koszulkę TM, a do tego równie świeże co spodenki, rękawiczki od Northwave - super przewiewne, zabąbiste i ruszyłem w kierunku Jaworza, żeby siłówkę zrealizować.
Powyłazili ludzie na roweryyy, miliony rowerzystów było, najlepsza była jakaś dziewoja na oczojebnie różowej damce :D
d28 - No, wreszcie
Wtorek, 13 marca 2012
30.95
km
Teren -
0.50
km
Czas -
01:43
Średnia -
18.03
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
177
( 85%)
BPM
HR avg -
149
( 71%)
BPM
1232
kcal
4.0
°C
Po tygodniowej absencji - rodzinne zjazdy, wykłady, wsiadłem znów na Krążkownik szos :)
Mając świadomość, że po tygodniu przerwy szanse na to, że zrealizuję w pełni założenie z planu są żadne, postanowiłem trzymać się go dziś raczej ogólnie.
Okazało się, że obawy moje były raczej przesadzone, bo jechało mi się zacnie, a i blisko założeń byłem.
Śmignąłem do Jaworza, by pokręcić się ichnimi uliczkami, a później wróciłem przez Cygański, by na końcu popiracić w centrum :)
BTW: Doszła do mnie paczka, którą dostałem od bikepure.org w zamian za darowiznę - spodziewałem się jednego kompletu opaska+podkładka pod mostek, a dostałem 4 opaski i 3 podkładki :D Także nadmiary poszły po znajomych, niech się idea szerzy :)
Muzycznie My Riot (się przypominało wakacyjne śmiganie ;) ), Hunter, oraz Black Label Society:
Mając świadomość, że po tygodniu przerwy szanse na to, że zrealizuję w pełni założenie z planu są żadne, postanowiłem trzymać się go dziś raczej ogólnie.
Okazało się, że obawy moje były raczej przesadzone, bo jechało mi się zacnie, a i blisko założeń byłem.
Śmignąłem do Jaworza, by pokręcić się ichnimi uliczkami, a później wróciłem przez Cygański, by na końcu popiracić w centrum :)
BTW: Doszła do mnie paczka, którą dostałem od bikepure.org w zamian za darowiznę - spodziewałem się jednego kompletu opaska+podkładka pod mostek, a dostałem 4 opaski i 3 podkładki :D Także nadmiary poszły po znajomych, niech się idea szerzy :)
Muzycznie My Riot (się przypominało wakacyjne śmiganie ;) ), Hunter, oraz Black Label Society: