Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2011

Dystans całkowity:104.91 km (w terenie 24.00 km; 22.88%)
Czas w ruchu:06:11
Średnia prędkość:16.97 km/h
Maksymalna prędkość:42.50 km/h
Maks. tętno maksymalne:208 (101 %)
Maks. tętno średnie:170 (83 %)
Suma kalorii:5301 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:26.23 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Odebrać plan treningów a.d. 2012


Niedziela, 27 listopada 2011


18.20

km

Teren -

0.00

km

Czas -

00:49

Średnia -

22.29

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

(%)
BPM

HR avg -

(%)
BPM

kcal

5.0

°C

Roman

Czas jakiś temu dostałem cynk od Maćka (któremu w tym miejscu serdeczne podziękowania przekazuję), że ukończył skrobanie mi pierwszej części planu na rok najbliższy, no i żebym wpadł i ogarnął co i jak no i go sobie zabrał.

Tak też uczyniłem i wyciągając przykurzoną nieco szosę pomknąłem przy zachodzie słońca, który dość szybko przemienił się w czarną noc ;)

Ciepłoooo :)
KategorieKategoria Asfaltem Komentarze Komentarze 1 Data 27.11.2011 Top W górę

Podsumowanie a.d. 2011


Niedziela, 20 listopada 2011


0.00

km

Teren -

0.00

km

Czas -

Średnia -

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

(%)
BPM

HR avg -

(%)
BPM

kcal

°C

Podsumowanie nie oznacza że jeździć przestaję. Wręcz przeciwnie, tylko będą to może 2, 3 wypady, ponieważ grudzień będę miał rozjazdowy, a po za tym dziś mam stanowczo za dużo czasu wolnego, także naszło mnie na wspominki :)

Podsumowanie wypada zacząć listą zrealizowanych założeń, nie?
Także oto co założyłem sobie na ten sezon:
- podwoić całkowity dystans z tego sezonu,
- wystartować w więcej niż jednym maratonie (na oku mam BikeMaraton i cykl GP Euroregionu Silesia),
- jakiś wypad w góry na co najmniej 2 dni,
- wypad poza okolicę, najchętniej w Sudety,
- podciągnięcie baardzo słabych szybkościowo podjazdów, (???)
- kupno jakiegoś świecidła, zapewne będzie to Bocialara,

Po kolei. Dystans to absolutne novum - 1760 km a 4039 to spora różnica, przekraczająca założoną dwukrotność. Nomen omen, w połowie października byłem pewien że do 4000 dobić się nie uda, tymczasem dzięki wyjątkowo pięknej jesieni udało się to zrealizować :)

Starty. Hmm, tu nie mogę być z siebie zadowolony. Pierwszy, przejechany po tygodniu na nartach i świętach był ewidentnym rozeznaniem co i jak. Niestety drugi nie skończył się dla mnie najlepiej. Przy okazji podkopał moją pewność siebie w terenie, czego żniwo zbieram po dziś dzień. W dodatku był powodem niekończących się dysput o tym żebym już się nie ścigał, w związku z tym nie postartowałem :/ Kiedy motywacja do dawania po garach wróciła, rower sprzedał się za niespodziewaną kwotę i możliwości nie było zupełnie.
Także powiedzmy że cel niewypełniony. Nie dość że zaliczyłem 1,5 startu, to w dodatku w XC, nie maratonie.

Wypad w góry na 2 dni. Tu nie ma co się tłumaczyć, z wyżej wymienionych powodów zero motywacji miałem do tego typu akcji.

Jazda poza okolicą. Wypad w Sudety był zaplanowany, ustawiony i w ogóle, ale przeszkodziła nam pogoda, ale w sumie start w Bohuminie i Wodzisławiu to w sumie już nie okolica, nie? :D

Podjazdy. Brak danych :D Motywacji do napierania ciągle brakowało, za to zdecydowanie lepiej idą mi kwestie techniczne.

Lampka. Kupiłem. A i owszem. Moc Bocialary to to nie jest, ale światło mojego CatEye'a w zupełności pozwala śmigać wieczorami po szosach, czyli spełnia idealnie swoje zadanie.

I tyle. Zadowolony być nie powinienem, ale jestem :D


Sezon 2011 miesiąc po miesiącu:


Styczeń - 4 wypady i 101 km. Choć sporą zasługę ma tu konkretna odwilż, to tak czy owak, piździło :P
Luty - wypadów mniej, "tylko" 3, w dodatku praktycznie jednakową trasą, ale 115 km to 115 km :D
Marzec - i tu robi się ciekawiej. 300 km, w tym konkretna górzysta życiówka (do czasu :P), no i pierwszy teren.
Kwiecień - zmiana laczków na Geaxy, które do dziś się za mną ciągną, pierwsze góry, niestety tydzień wycięty przez narty, także dystans mizerny.
Maj - pierwszy, niesamowity start w Czechach, asfaltowy wypad nastawiony na pobicie życiówki, a to wszystko w zawalonym nauką miesiącu.
Czerwiec - miesiąc naznaczony wypadkiem w Wodzisławiu, 2 tygodnie absencji (i tak krócej niż przewidywał to lekarz) i deszczowa pogoda na obozie :/
Lipiec - top of the tops tego roku - 850 km; nienajeżdżony po obozie, wykorzystywałem każdą możliwą okazję żeby pokręcić, grupowy wypad na Skrzyczne i... spieprzenie się pogody, trwające bodaj do początku sierpnia.
Sierpień - kolejny dół na wielkiej sinusoidzie sezonu 2011; wizyta na finiszu TdP; zamiast wyjazdu w Sudety, dwa tygodnie bez roweru u dziadków, po czym roweru sprzedaż i przyjście Romana
Wrzesień - miesiąc pod znakiem stalowego Pegaza; podjęcie dość kluczowych decyzji odnośnie sezonu 2012 i to właściwie tyle.
Październik - przeminął pod znakiem techniki i zaznajamiania się z nowym rowerem
Listopad - kręcenie się w okołozerowych temperaturach, odebranie "Planu treningowego na rok pański 2K12" :)
Grudzień - miesiąc absolutnie przesiedziany w oczekiwaniu na śnieg, przerwany wyjazdem na narty, a później na świąteczne spotkanie z rodzinką. Z jasnych stron pierwsze szlify tyłkiem o asfalt na szosie, no i wkręcenie stacjonarki do mojego lokum :)

Sezon ten nie obfitował (niestety) w epickie wypady, ale coś ciekawszego się znalazło, także w sekcji "The Best Of" wylądują na pewno:
Duża Pętla Beskidzka
Życióweczkę raz, proszę
Skrzyczne "Nie dla idiotów"
Jesień, Jesień
i bankowo pierwsze śmiganko po górach w śniegu, o ile zdążę je uczynić jeszcze w tym roku ;)

I na koniec, to co tygryski lubią najbardziej, czyli "The Best Of Photos 2011" (po raz kolejny przepraszam użytkowników wolniejszych łącz :P )












Wielkie dzięki dla wszystkich fotografów!!! Zwłaszcza Dawidowi za chęć wożenia lustra :D

Kończąc sezon


Niedziela, 20 listopada 2011


30.46

km

Teren -

10.00

km

Czas -

01:54

Średnia -

16.03

km/h

V max teren -

39.00

km/h

HR max -

208

(101%)
BPM

HR avg -

166

( 81%)
BPM

1921

kcal

-1.0

°C

Ultra Sport

Na góralu oczywiście :) Z powodów w notce wymienionych następny wypad będzie albo na szosce lub jeśli spadnie fajny śnieg to na zimówce.


Zniszczenia po zeszłorocznej powodzi

Korzystając z nie najgorszej pogody wskoczyłem (heh, brzmi to ironicznie na termo, ciuchy rowerowe, nogawki i kurtałę :D ) w ciuchy i zasiadłem na delikatnie przeczyszczonego Kata (czyszczenie pomogło, ale po jakiejś godzinie napęd głośno upominał się o smarowanie :/) i ruszyłem na Zaporę.


Zapora w pełnej krasie

Tam odnalazłem kolejną świetną ścieżkę, później objechałem samą Zaporę, na której prowadzono jakieś roboty, wylewki betonowe czy cosik.


Przyjemny singiel, nie? :D

Później walcząc z co rusz wkręcającymi się w napęd liśćmi, przez Dębowiec śmignąłem pod oddaną niedawno obwodnicę, chcąc wkręcić się na jakiś nieoddany fragment, co się jednak nie udało.

Na zjeździe z Dębowca cosik odwaliło Reconowi (powietrze nie działa najlepiej w tego typu temperaturach :/) i zapadł się na zero :D Na jego szczęście, po podniesieniu koła nad ziemię, wszystko wróciło do normy. W ogóle coś dzisiaj pracował niecodziennie, z początku wykorzystywał cały skok (wcześniej nieosiągalne przy minimalnych ciśnieniach, nawet rzędu 40 PSI), by po owym zjeździe tkwić w SAGu rzędu 40-50% i chodzić tylko na większych dziurach.
Trza sprawdzić ciśnienie może? I tak muszę rower na gwarancyjny odstawić, także to ich brocha będzie :P


Ktoś chciał na gapę się kulnąć :P

Później chcąc, nie chcąc wróciłem do domu :)
KategorieKategoria Teren Komentarze Komentarze 5 Data 20.11.2011 Top W górę

"Siedzę na koniu..."


Sobota, 12 listopada 2011


33.39

km

Teren -

6.50

km

Czas -

02:04

Średnia -

16.16

km/h

V max teren -

31.00

km/h

HR max -

200

( 98%)
BPM

HR avg -

170

( 83%)
BPM

2119

kcal

3.0

°C

Ultra Sport

Po tygodniu lekkiego chorowania wreszcie poskładałem się do kupy i siadłem na rower.

Pierwszy plan zakładał wspięcie się na Magurkę czerwonym szlakiem a następnie zjazd przez Przegibek do Bielska.


Pozostałości po szpitalu Stalowniku

Po kilku metrach wycofałem się z tego pomysłu, bo czerwony zapowiadał się kamieniście, a liście dodatkowo utrudniały rozpoznanie terenu. Szkoda było mi również ochraniaczy rozwalanych przy każdym wypięciu, także wykonałem taktyczny odwrót na szlak czarny.


Mrozy pełną gębą :)

Po kilometrze walki z samym sobą (tydzień przerwy) i terenem (ciągle było dość kamieniście) poddałem się. Stoczyłem się do Wilkowic i przeskoczyłem do konkurencyjnego Beskidu :) Czyli Cygański i poszukiwania skoczni, zakończone sukcesem :)


Korzystając z niebrzydkiej pogody obfociłem KATa porządnie, tu widać efekty :)
KategorieKategoria Cygański, Teren Komentarze Komentarze 3 Data 12.11.2011 Top W górę

Złota Polska Jesień w natarciu :)


Czwartek, 3 listopada 2011


22.86

km

Teren -

7.50

km

Czas -

01:24

Średnia -

16.33

km/h

V max teren -

42.50

km/h

HR max -

205

(100%)
BPM

HR avg -

159

( 77%)
BPM

1261

kcal

13.0

°C

Ultra Sport

W ramach jednego z ostatnich śródtygdniowo-poszkolnego wypadu (zmrok mnie załatwia :/) ruszyłem się standardowo do Cygana.

A tam jesień pełną gębą. Liści na ścieżkach ilość niemożebna, w związku z czym trakcja dzisiaj zdecydowanie in minus. Po za tym byłem dzisiaj jakoś niemożebnie nieżywy, także zjazd wzdłuż toru saneczkowego wyglądał prześmiesznie, podpórek było ze 3 :/

Na zakończenie wylądowałem na poligonie samochodowym, gdzie pocykałem trochę KTMa. Wiosną z aparatem tam dobrzebyłoby się kulnąć, bo tło wybitne :)



KategorieKategoria Cygański, Teren Komentarze Komentarze 0 Data 03.11.2011 Top W górę