Wpisy archiwalne w kategorii

Z ekipą

Dystans całkowity:2353.93 km (w terenie 546.90 km; 23.23%)
Czas w ruchu:131:09
Średnia prędkość:17.95 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:9259 m
Maks. tętno maksymalne:207 (101 %)
Maks. tętno średnie:187 (91 %)
Suma kalorii:81550 kcal
Liczba aktywności:47
Średnio na aktywność:50.08 km i 2h 47m
Więcej statystyk

d122 - "Ból jest przemijający, a skutki rezygnacji pozostają na zawsze" vol. II


Niedziela, 30 września 2012


113.24

km

Teren -

0.00

km

Czas -

04:57

Średnia -

22.88

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

205

(100%)
BPM

HR avg -

147

( 72%)
BPM

4093

kcal

17.0

°C

Tęczowy

Jak można się bardziej dobić, jak śmignąć w konkretne górki na szosówce z "luźnym" przełożeniem 39-23? Chyba tylko oszczakiem ;)

Punkt 9:00 spotykamy się z prawdopodobnie najbardziej zakręconą ekipą na świecie pod Dżemini.



Grzesiek, Paweł, Maciek i Marek w całej okazałości


Podpompowana na maxa stylówa :D
fot. Maciek


Chwilę czekamy na ewentualnych spóźnialskich i jedziemy.



W atmosferze zboczonych kawałów docieramy do Radziechów, gdzie skręcamy na Matyskę.


Piękny podjazd, jeszcze lepsze widoki, tylko trochę chmur z nocy wisiało...

Zjazd po płytach, więc na dole przerwa na sprawdzenie obecności zębów w jamie gębowo-paszczowej i ruszamy w kierunku... Biedrony w Milówce :)

Po chwili popasu skręcamy na Kamesznicę by rozpocząć pierwszy konkretny podjazd na dziś.




fot. Maciek

Na profilu bardzo fajnie widać miejsce w którym prędkość spada poniżej 8kmh, było to mordercze miejsce, w którym nie miałem wyjścia, skończyło się na trawersowaniu.


Umęceni, ale szczęśliwi że już jedno z głowy

Do Istebnej zjazd w momencie, na pauzie zrywam strzałkę z MTBM (trochę się żal zrobiło), którą niestety później poniżej Zameczku gubię.



Później, jadąc za radą Marka, odbijamy od głównego traktu i jedziemy równoległą, niezniszczoną przez ruch drogą, gdzie znów kręcę z kadencją rzędu 40RPM :/

Na Kubalonce załatwiam sobie konkretniejszy popas, bo już mam lekkie odcięcie, po czym rozstajemy się z chłopakami - oni na goralach nie chcą atakować jeszcze Salmopolu i jadą do Bielska przez Ustroń, ja, chcąc spełnić zadany plan, zjeżdżam koło Zameczku (znów burak płci żeńskiej za kółkiem - na opieprz za wyprzedzanie rowerzystów na zakręcie zareagowała środkowym paluchem. Gdzie te damy się pytam??)



Na Salmopol wciągam się bez werwy, jednak wciąż nie odcięty - jadę dokładnie tak, jak można to jechać po 70km po górach na betonowym przełożeniu, będąc mną.



Z Salmopolu do Bielska spoko, jednak dokręcanie do Strudzonych, gdzie spotkaliśmy się znów z bbRiderz szło wybitnie źle, jednak po popasie do domu wróciłem jedynie zmęczony.



d115 - Jest nadzieja w narodzie


Niedziela, 16 września 2012


64.93

km

Teren -

15.00

km

Czas -

03:51

Średnia -

16.86

km/h

V max teren -

46.00

km/h

HR max -

201

( 98%)
BPM

HR avg -

146

( 71%)
BPM

3462

kcal

16.0

°C

Ultra Sport

Czyli o tym, jak zmieniły się me poglądy na przyszłość naszej ukochanej dyscypliny sportu (bynajmniej nie piłki kopanej).

Otóż siostra ma wykombinowała w sieci, że pewien lokalny klub okołosportowy (kryptoreklamy cisnąć nie zamierzam mimo całej mej sympatii do idei) organizuje rowerowe wypady w okoliczne górki dla dzieciaków podstawówkowo-gimnazjalnym. A że młoda nakręcona na rower przez moje ściganko jest niemożebnie, mimo posiadania 28calowego trekkinga, zawzięła się w sobie i pojechała na Skrzyczne z ową ekipą.

Ale gdzie tu mój udział?

Otóż nie dość że wstałem tylko minimalnie później niż ranne zorze, odprowadziłem rowerowo wraz z tatką młodego pacjenta na Błonia, to postanowiłem ekipie towarzyszyć. Oczywiście nie transportowałem się do Ostrego samochodem, a zostawiłem dzieciaki wraz z opiekunem w trakcie pakowania się i samotnie ruszyłem na południe.


Już w drodze miałem zapowiedź czekającej nas mgły

Jakież było moje zdziwienie, kiedy po przeskoku (wcale nie takim znów szybkim) do Ostrego (w Godziszce wylali nowy asfalt, miodzio na szosencję będzie :) ), zobaczyłem że ekipa dopiero zbiera się do odjazdu. Nie pasowało mi to o tyle, że planowałem dojechać ich gdzieś w trakcie podjazdu, żeby sobie troszkę pocisnąć pod górę. A tak to wypadało się kulać razem z nimi. W sumie, nie żałuję.

Takiego zacięcia jak na twarzach tych dzieciaków, to nie widuję często nawet w okolicy mojego wesołego, setnego miejsca OPEN na ścigach. A co się działo, kiedy wyprzedził nas gość z SCS OSOZ, po czym odpuścił sobie gonienie, a dzieciaki wyczuły okazję do wyprzedzenia go :D Gdyby nie różnica potencjału wynikająca z wieku, gość nie miałby nawet okazji napatrzeć się im na plecy :) Po za tym, byłem pod wrażeniem ilości dzieciaków, które śmigały pod górę. Świadom problemów ze zorganizowaniem większej ekipy wśród "dużych" bielszczan, widok dobrej dziesiątki "małych" górali niskopiennych napawał optymizmem :)



Na górze przerwa w zamglonym schronisku i rozjeżdżamy się, ekipa zjeżdża szutrówą do Ostrego, ja nie chcąc tracić choć odrobiny trudności na zjeździe, atakuję stary jak świat zjazd do Szczyrku przez Jaworzynę i Czyrną. Na zjazd ten przeniesiono chyba wszystkie kamienie usunięte z tej szutróweczki (na szosówce 60% do podjechania), a na dokładkę awaryjnie wsadzone żywiczne klocki z tyłu, więc staczam się jeszcze wolniej niż zwykle.


Każdy walczył jak mógł, ale nawet podchodzenie odbywało się z werwą :)

W Szczyrku obczajam trasę narciarsko-biegową będącą latem "crossowym torem rowerowym" i lecę ogniem na Błonia, gdzie jestem dobre 20min przed młodzieżą.

Razem z Ewką wracamy do domu śmieszką.

Kończąc te wypociny dwa ogłoszenia parafialne:
I. Życzenia szybkiego powrotu do zdrowia, a dalej na dwa kółka dla kontuzjowanej Mamby
II. Dalej się wyprzedaję, już tuż tuż i wrzucę tam Kata, także zapraszam do licytowania :)



d112 - Luźny Cygański


Piątek, 7 września 2012


19.37

km

Teren -

7.50

km

Czas -

01:31

Średnia -

12.77

km/h

V max teren -

36.00

km/h

HR max -

(%)
BPM

HR avg -

(%)
BPM

kcal

18.0

°C

Wraz z siostra pokręciłem się trochę po łatwych okolicach w lasku.

Najpierw dojazd od pętli, później nieco na około na horizonowy singiel.


W mieście szukanie serwisu w którym mają być tanie klocki, na razie znaleźć się nie udało... Jak widać umieszczenie adresu na twarzoksiążce rzeczą niewykonalna jest.

d112 - Cygański rekracyjnie


Piątek, 7 września 2012


19.37

km

Teren -

7.50

km

Czas -

01:31

Średnia -

12.77

km/h

V max teren -

36.00

km/h

HR max -

177

( 86%)
BPM

HR avg -

113

( 55%)
BPM

920

kcal

18.0

°C

Ultra Sport

Wraz z siostrą ruszyliśmy pokręcić się po szutrowym obliczu Lasku.

Najpierw dojazd od pętli, później kawałek żółtego, przejazd pod Horizona, którego młody adept dwóch kółek objeżdża asfaltem i powrót na pętlę.

Dalej szukanie serwisu, w którym ponoć istnieją tanie klocki, jednakowoż znaleźć go się nie udało, no bo po co informować na FB o adresie ;)

Taka ciekawostka, do dziś nie wiem skąd to wynalazłem ;)


d105 - Cygański z mistrzowską ekipą


Piątek, 24 sierpnia 2012


41.90

km

Teren -

28.00

km

Czas -

02:40

Średnia -

15.71

km/h

V max teren -

48.00

km/h

HR max -

207

(101%)
BPM

HR avg -

152

( 74%)
BPM

2765

kcal

29.0

°C

Ultra Sport

Kiedy wczoraj u Marka Konwy na fejsbukowym profilu padło pytanie czy ktoś wybierze się w teren nie mogłem nie skorzystać z okazji :)

Jednak chcąc pokręcić nieco więcej niż od umówionej 17:00 najpierw wyskoczyłem na Wapienicę, najpierw zjeżdżając całość wspominanej wczoraj tresy EMTB.pl (no po za ostatnią ścianką, nie chciałem się wychrzanić :P ) i odkrytą wczoraj ścieżką.

Dalej przez Dębowiec zjeżdżam terenem pod pętlę jedynki, ale byłem za wcześnie, ruszyłem więc w stronę Błoni, by na dzień dobry przekulać się trochę Cyganem.

Na miejscu najpierw melduje się Paweł, a tuż po nim cała reszta - Dawid, Michał, Ania i oczywiście gwiazda wieczoru, Marek :) Na dzień dobry dostaję od Ani bezrękawnik, normalnie Gwiazdka tuż tuż chyba :D

Najpierw wyrypa na Kozią częściowo torem, częściowo szutrem. Na starcie znajdujemy opóźnionego Maćka i jadymy. Standardowy zjazd zielonym, no może nieco pewniej przejechany - fioletowy kask za plecami motywował :P


To rozmazane Coś to Marek testujacy hopkę Enduraków :)

Później ruszamy na Horizona, gdzie znów motywacja mnie nie odpuszcza - co prawda z przodu, ale to nawet lepiej :D Część, ja również, przejeżdża toto dwa razy.

Na pożegnanie z Cyganem jedziemy pod skocznię, gdzie znów niepewnie zjeżdżam ściankę, ale zjeżdżam :)


Dawid, Michał, jak się bawicie?

Na Pętli się rozjeżdżamy, ja ostatecznie uciekam od Ani, Marka i Maćka przy Bystrzańskiej i asfaltowo, DDRowo do domu.

Godny ten wypadzik był, godny.



d101 - Dwa : Zero


Poniedziałek, 13 sierpnia 2012


58.94

km

Teren -

14.50

km

Czas -

03:14

Średnia -

18.23

km/h

V max teren -

40.00

km/h

HR max -

200

( 98%)
BPM

HR avg -

157

( 76%)
BPM

2790

kcal

16.0

°C

Ultra Sport

Na początek śmigamy z Marleną na Zaporę, pointerwałować, każdy po swojemu. Dość szybko otrzeźwiam się po rannej pobudce, kiedy przy skręcie na parking pod Zaporą, składam się jak na szosie i wpadam przednim kołem w żwir. Dzięki (względnie) szybkiej reakcji, niemalże odbijam się od asfaltu i suma summarum otarcia jak na prędkość niewielkie.

Jeden : Zero

Po przepłukaniu szlifów w rzece udajemy się na górkę przed zaporą, gdzie interwały idą mi jak krew z nosa. Na zakończenie pokazuję Marlenie zjazd przy płocie, którego nie ruszyliśmy, ślisko tam niemożebnie.


Marlena walczy przy schodzeniu

Dalej ruszamy na Dębowiec, gdzie odnajduję korzeń, na którym Dawid wylądował na drzewie, a Paweł połamał Scalpela. Pierwsze podejście kończę na drzewie, drugie z podparciem, trzecie wreszcie czysto.

Dwa : Zero

Później odprowadzam Marlenę przez Karpackie, ale czuję pewien niedosyt kilometrów, więc zarzucam muzykę i nie wiedząc gdzie, jadę przed siebie.


Pod Przegibkiem

Kończy się na dokręcaniu interwałów na Przegibek (zdecydowanie wolę takie interwały, nie ze zjazdem, a z luźnym tempem na długim podjeździe), zjazd szlakiem (pierwszy raz zjechałem korzenie na dole) i przeskoczeniem nad Straconką, gdzie jest fajna miejscówa do poćwiczenia hopek, co raz popularniejszych na różnych ścigach.



Chcąc dokręcić do 50km, lecę na Cygana, gdzie przejeżdżam pakiet lajtowy - Horizon z dojazdem singlem wzdłuż "deptaku". Powrót szybciutko.



d98 - Takie jakby góry


Środa, 8 sierpnia 2012


45.00

km

Teren -

20.00

km

Czas -

03:05

Średnia -

14.59

km/h

V max teren -

45.00

km/h

HR max -

196

( 96%)
BPM

HR avg -

151

( 74%)
BPM

2461

kcal

20.0

°C

Ultra Sport

Niestety w wyniku dzwona "straciłem" licznik, o czym dalej, toteż dane pochodzą z GPSa więc nie są zbyt dokładne.

Wypad w góry zaczynamy od rozgrzewki na ścieżce zdrowia, z której przeskoczyliśmy na Dębowiec.



Na podjeździe pod Szyndzielnię trochę odstaję od krosiarskiego tempa Marleny, ale do schroniska dojeżdżamy równo i tam kończy się tarfa ulgowa, moja średniodystansowość zaczyna grać pierwsze skrzypce.

Na Klimczok wjeżdżamy stokiem, choć "wjazd" nie jest najlepszym słowem, bo każde z nas podjechało to na trzy razy.



Zjazd na Błatnią nie zmienił się od zeszłego roku, kiedy ostatni raz nim jechałem, dalej jest zjazdem dającym dość specyficzną radochę :)



Przed Błatnią standardowa przerwa na "kiblu" i dalej ruszamy czerwonym do Jaworza. Ten zjazd odkrywam dziś na nowo, dawno takiej radochy nie miałem.

Do czasu. Na którejś z kamienistych sekcji przestaję słyszeć "Bzdziąg, bzdziąg" spod dwóch par kół, słyszę tylko swoje. No i głupio, zamiast stanąć i sprawdzić czy dziewczę żyje, to jedynie zwolniłem i się obróciłem. Finał był do przewidzenia, nawet nie zorientowałem się kiedy się położyłem. Wiele się nie stało, drobne rysy, ale niestety kamień pechowo trafił na gumkę mocującą czujnik Sigmy do widelca, toteż musiałem to wszystko związać i dalej jazda bez licznika.

Dalej (albo wcześniej? Cholera wie) Marlena mało co nie została pożarta przez okrutną, czworonożną bestię, w skrócie zwaną psem. Rozmiarów dość kieszonkowych, jednak mimo to mało co, a padł by rekord Guinness'a (nie chodzi tu o piwo, a tę niemałą księgę ;) ) w przyśpieszeniu na rowerze górskim :D



W Jaworzu meldujemy się dość szybko, ja pilnując grzejących się hampli, Marlena po jakimś małym dzwonie. Peleton Specjalnej Troski, bez dwóch zdań ;)

Po chwili podczepia się pod nas kolarz na fullu Authora. Nie siada mi w momencie kiedy na zwyczajowe "Czołem" nie odpowiada nic. Mało tego, siada nam na kole, podnosząc mi skutecznie ciśnienie, bo nie lubię takich cwaniaków.

Na pierwszej od Jaworza hopce próbuję go urwać, ale wymęczona Marlena odpada z koła i pacjent triumfuje. Żeby było ciekawiej, po odjechaniu nam na jakieś 100m, nawraca i kiedy się mijamy, znów robi za ciecia.

Po chwili zjeżdżamy z głównej i tyle go widzieli, a my obok Zapory, Strudzonych itd. wracamy do domów.



d97 - Szybki Przegibek


Wtorek, 7 sierpnia 2012


25.84

km

Teren -

0.00

km

Czas -

01:11

Średnia -

21.84

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

205

(100%)
BPM

HR avg -

147

( 72%)
BPM

1057

kcal

18.0

°C

Ultra Sport

Mimo że nazwanie mnie "rannym ptakiem" rozminęłoby się dość istotnie z prawdą, dziś również wyskakuję na rower rankiem. I do w dodatku w deszczu.

Po początkowych problemach z wzajemną lokalizacją, ruszamy z Marleną na Przegibek. Przy stacji paliw się rozdzielamy, ja cisnę na pomiar czasu (przemilczmy to, poszło kijowo), ona zaś jedzie swoje.

Na górze próbuję robić jakieś foty, jednak coś spsułem w Taczfonie i wyszła rozdzielczość 240x320 :D

W międzyczasie, kiedy czekam na towarzyszkę, istotnie się wypogadza, zaczyna świecić słońce i do BB zjeżdżamy już w normalnej aurze.


A właśnie że Bielsko
KategorieKategoria Asfaltem, Z ekipą, MTB Komentarze Komentarze 0 Data 07.08.2012 Top W górę

d96 - Ranny teren


Poniedziałek, 6 sierpnia 2012


28.88

km

Teren -

14.80

km

Czas -

01:59

Średnia -

14.56

km/h

V max teren -

48.00

km/h

HR max -

198

( 97%)
BPM

HR avg -

165

( 80%)
BPM

1892

kcal

26.0

°C

Ultra Sport

Kiedy ranne wstają zorze, czyli w poniedziałek punkt dziewiąta, melduję się przy fastfoodzie z kaczorem w nazwie, gdzie czekają już Marlena i Marcin.

Po szybkim zapoznaniu ruszamy do Cygana. Tam jedziemy standardowo - singiel Horizona, zielony, na którym popuściłem wodze fantazji i jechałem szybciej niż zwykle, co raz otarło mnie o glebę, kiedy po hopce trawersowałem tylko przednim kołem, a drugi raz, w podobnej sytuacji skończyło się na podparciu ;) Korzenie przy skoczni i kierujemy się na Dębowiec.

Tam pauzujemy by uzupełnić puste już bidony i jedziemy singlem na Wapienicę. Oczywiście chrzanią mi się drogi i lądujemy w połowie konnego.

GPS

d93 - Kogo żem ja dziś nie spotkał?


Czwartek, 2 sierpnia 2012


34.20

km

Teren -

15.00

km

Czas -

02:07

Średnia -

16.16

km/h

V max teren -

57.00

km/h

HR max -

205

(100%)
BPM

HR avg -

158

( 77%)
BPM

2201

kcal

25.0

°C

Ultra Sport

Chyba tylko Chucka Norrisa. No ale ten jest teraz nad Bałtykiem.

Najpierw Dawida, choć nie była to niespodzianka, bo z nim się dziś ustawiłem. Reszta ekipy odpadła, ale jak się okazało tylko teoretycznie ;)

Cygana zaczęliśmy od singla Horizona, później przelot pod tor, którym podjeżdżamy na początek creme de la creme, czyli osławionego zielonego. Najpierw zjeżdżamy całość, potem na poprawkę jeszcze raz dolną część. Na korzeniach idzie mi coraz lepiej :)

Później przejazd na korzenie koło skoczni, gdzie namierzam Pawła z Bikeforum, z którym mieliśmy się dzisiaj spotkać. Wymieniał chłopak dętkę :) Po chwili przerwy jedziemy zwózkową pod rondo przy Szyndzielni, gdzie Dawid się oddziela i jedzie do siebie, my z Pawłem atakujemy Dębowiec.



Po zjeździe konnym, na Łowieckiej dostrzegam jadących z naprzeciwka Marcina spotkanego w poniedziałek z córką. Żegnam się z Pawłem i nawracam, próbując ich dogonić. Na szczęście jechali spokojnie, za Strudzonymi Ich dochodzę, gadamy dłuższą chwilę i rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę.

Na lotnisku miga mi wieki niewidziany Maciek, a na do widzenia w centrum spotykam kumpla, którego bez skutku od kilku dni ścigałem telefonicznie :)

Teraz czas na szybki przegląd KATa i w sobotę Golonka!