d65 - Czesko-polska wyrypa


Sobota, 26 maja 2012


109.26

km

Teren -

44.00

km

Czas -

06:11

Średnia -

17.67

km/h

V max teren -

51.00

km/h

HR max -

146

( 71%)
BPM

HR avg -

186

( 91%)
BPM

4703

kcal

20.0

°C

Ultra Sport

Punkt 9:00 spotykam się z Maćkiem i Grzesiem na lotnisku. Szybkie przywitanie i decyzja o kierunku jazdy - Czantoria i dalej, po czym ruszamy nieco zmodyfikowaną trasą do Górek, gdzie wskakujemy na Wisłostradę.





W Ustroniu pauza w sklepie, i ruszamy w stronę Czeskiej granicy. Po przecięciu dwupasmówki wjeżdżamy w teren, którego przez dłuższy czas nie opuścimy.


Będzie trudno :D

Do granicy przebijamy się, jak widać "bardzo trudną" rowerówką. Tak, to był szuter :) No może na końcu trochę kolein od traktorów w błotku, ale to wszystko ;)


Widoki przez duże W towarzyszyły nam cały dzień


Fragment rowerówki po stronie polskiej

Po stronie czeskiej zjazd asfaltem, po którym zaczyna się, chyba najgorszy dziś, podjazd pod Czantorię. Bez chwili na oddech, chyba że przy robieniu zdjęć.


Bo drętwym się jest, a nie bywa - krótko odnośnie mej "Stylówy" ;)


Maćko z Bogdańca śmiga pod Czantorię - jeszcze asfaltem

Ze szczytu uciekamy gdzie pieprz rośnie, bo tłumy istotne. Czyli jedziemy wzdłuż granicy (nieustannie mijane słupy graniczne nie pozwalały tego nie zauważyć :) ). Zjazd ostry, kamerdolce w ilościach hurtowych. Na końcu zaliczam mały szlif, kiedy awaryjnie kładę rower przed zakrętem, bo tylni, zatłuszczony, hampel zupełnie nie hamował.


fot. Maciek


Później mykamy na Soszów, a następnie na Cieślar, gdzie siadamy na krótki popas.




Były też pokazy alpinistyczne - nigdy nie róbcie tego bez kasku :D
fot. Maciek


Z Cieślara tracimy wysokość na Mały Stożek, z którego podjeżdżamy pod Stożek Właściwy. Mimo zmęczenia i chęci oddechu, po krótkiej naradzie uciekamy od tłumów na Kiczory. Tam popas fotograficzny i jedziemy w kierunku Kubalonki.


Nie wiem dlaczego się tu śmieję. To zupełnie nie jest śmieszne!
fot. Maciek


Przed Kubalonką dobijam tylną oponkę, także nasze lekko już ujechane mięśnie mają dodatkową okazję na odpoczynek.


Prawie jak technika
fot. Maciek



Artystyczne foto Maćka, a ja w tle zmieniam dętkę
fot. Maciek


Na przełęczy decydujemy się zjechać obok Zamku Przezesa do Wisły, a później wylądować w Brennej na grochówie. Plan wykonany, trochę tylko zacząłem umierać i się pogubiłem :/

Po grochówie i zapiekance nogi przez krótki czas odżyły, ale oczywistym było, że przekroczyłem Rubikon i będzie tylko gorzej. Tak było...


Tak dzisiaj było!

Mimo to do domu wróciłem o własnych siłach :)


Komentarze:

kondzios230 | 07:19 niedziela, 27 maja 2012 | linkuj |
Podjazd od Czech jest OK, sztywny, no i taki wariant przyjęliśmy, a co :)

andrzejr76 | 21:46 sobota, 26 maja 2012 | linkuj |
Witam na moich terenach, czemu tak na około na Czantorię, żółtym szlakiem przez Małą Czantorię jest szybciej, choć ciężej, ale wszystko do podjechania.
Pozdro.

Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa nages
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

KategorieKategoria Soszów, Teren, Z ekipą, MTB Komentarze Komentarze 2 Data 26.05.2012 Top W górę