Wpisy archiwalne w kategorii
Asfaltem
Dystans całkowity: | 5707.00 km (w terenie 260.30 km; 4.56%) |
Czas w ruchu: | 258:48 |
Średnia prędkość: | 22.05 km/h |
Maksymalna prędkość: | 51.00 km/h |
Suma podjazdów: | 7937 m |
Maks. tętno maksymalne: | 209 (102 %) |
Maks. tętno średnie: | 196 (96 %) |
Suma kalorii: | 102298 kcal |
Liczba aktywności: | 131 |
Średnio na aktywność: | 43.56 km i 1h 58m |
Więcej statystyk |
d123 - Sunday Warrior
Niedziela, 14 października 2012
78.05
km
Teren -
0.00
km
Czas -
03:04
Średnia -
25.45
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
200
( 98%)
BPM
HR avg -
170
( 83%)
BPM
2863
kcal
11.0
°C
Tęczowy
Żyję, tyle że los weekendowego wojownika dopadł i mnie... Powodów wiele, od wewnętrznego lenia zaczynając ;) Zeszły weekend upłynął na kursowaniu po mieście (scentrowane koło w szosie okazało się być urwaną szprychą) i deszczowej niedzieli.
Wiedziałem, że tej niedzieli nie zamierzam rowerowo odpuścić. I tuż po 11 ruszyłem zrealizować dawno wymyślony plan.
Najpierwiej wspiąłem się na Przegibek, na którym odkryłem, że przedłużono odcinek nowego asfaltu! Teraz sięga aż do baru na szczycie, niestety po stronie Międzybrodzia nic się nie zmienia.
Po zjeździe skręcam w lewo na Porąbkę i robię foto-pauzę na Zaporze.
Że też mój teletubiś uchwycił te promienie... :)
Tęczowy bez zmian... do czasu :)
Zaraz za Zaporą lekko się gubię, jednak spojrzenie na znak "Czynne osuwisko" i konsultacja z mapą w telefonie i po chwili jadę tam gdzie trzeba.
W Porąbce odbijam na Wielką Puszczę. Dziwna ta droga, całyy czas pod górę, a jedzie się jakoś dziwnie. Jednak zgodnie z podejrzeniami, Targanice tak łatwo się nie poddały i na końcówkę zafundowały mi konkret podjazd, kolejny w ostatnim czasie, który zmusił mnie do trawersowania szosą.
Widoczek i zjazd zrekompensowały trudy podjazdu
Podjazd na Kocierz (pytanie który, Targanicki, Moszczanicki, czy Rychwałdzki pozostanie bez odpowiedzi :D ) idzie jak krew z nosa, mimo to zostałem wicekrólem góry w Stravie . Na górze zakręcam do karczmy, skąd robię foto widoczku i uciekam od tłumu ludu.
Zjazd wybrałem... tragiczny. Po za fragmentem (świetnych!) serpentyn, asfalt jest w kiepskim stanie. A emocji przy drifcie 0.5m od samochodu nic nie zastąpi. Gość jadący z dołu uznał, że trzymanie się prawej jest dla słabych, więc żeby zmieścić się na (dziurawej) skrajni jezdni musiałem mocno hamować. Mokre opony + kiepska nawierzchnia... wszystko :)
Coś tam dłubią...
Łękawica, Tresna, Międzybrodzie to chwila jazdy, jednak później trzeba wciągnąć się na Przegibek. Tu już wyraźnie widać 2 tygodnie absencji od dwóch kółek.
Zjazd jak zwykle przyjemny ;)
Generalnie czasu ultra mało, więc najprawdopodobniej ograniczę do minimum BikeStatsowanie, opierając się na wspomnianej Stravie. Konta nie usuwam, pokomentować trza :)
GPS
Wiedziałem, że tej niedzieli nie zamierzam rowerowo odpuścić. I tuż po 11 ruszyłem zrealizować dawno wymyślony plan.
Najpierwiej wspiąłem się na Przegibek, na którym odkryłem, że przedłużono odcinek nowego asfaltu! Teraz sięga aż do baru na szczycie, niestety po stronie Międzybrodzia nic się nie zmienia.
Po zjeździe skręcam w lewo na Porąbkę i robię foto-pauzę na Zaporze.
Że też mój teletubiś uchwycił te promienie... :)
Tęczowy bez zmian... do czasu :)
Zaraz za Zaporą lekko się gubię, jednak spojrzenie na znak "Czynne osuwisko" i konsultacja z mapą w telefonie i po chwili jadę tam gdzie trzeba.
W Porąbce odbijam na Wielką Puszczę. Dziwna ta droga, całyy czas pod górę, a jedzie się jakoś dziwnie. Jednak zgodnie z podejrzeniami, Targanice tak łatwo się nie poddały i na końcówkę zafundowały mi konkret podjazd, kolejny w ostatnim czasie, który zmusił mnie do trawersowania szosą.
Widoczek i zjazd zrekompensowały trudy podjazdu
Podjazd na Kocierz (pytanie który, Targanicki, Moszczanicki, czy Rychwałdzki pozostanie bez odpowiedzi :D ) idzie jak krew z nosa, mimo to zostałem wicekrólem góry w Stravie . Na górze zakręcam do karczmy, skąd robię foto widoczku i uciekam od tłumu ludu.
Zjazd wybrałem... tragiczny. Po za fragmentem (świetnych!) serpentyn, asfalt jest w kiepskim stanie. A emocji przy drifcie 0.5m od samochodu nic nie zastąpi. Gość jadący z dołu uznał, że trzymanie się prawej jest dla słabych, więc żeby zmieścić się na (dziurawej) skrajni jezdni musiałem mocno hamować. Mokre opony + kiepska nawierzchnia... wszystko :)
Coś tam dłubią...
Łękawica, Tresna, Międzybrodzie to chwila jazdy, jednak później trzeba wciągnąć się na Przegibek. Tu już wyraźnie widać 2 tygodnie absencji od dwóch kółek.
Zjazd jak zwykle przyjemny ;)
Generalnie czasu ultra mało, więc najprawdopodobniej ograniczę do minimum BikeStatsowanie, opierając się na wspomnianej Stravie. Konta nie usuwam, pokomentować trza :)
GPS
d122 - "Ból jest przemijający, a skutki rezygnacji pozostają na zawsze" vol. II
Niedziela, 30 września 2012
113.24
km
Teren -
0.00
km
Czas -
04:57
Średnia -
22.88
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
205
(100%)
BPM
HR avg -
147
( 72%)
BPM
4093
kcal
17.0
°C
Tęczowy
Jak można się bardziej dobić, jak śmignąć w konkretne górki na szosówce z "luźnym" przełożeniem 39-23? Chyba tylko oszczakiem ;)
Punkt 9:00 spotykamy się z prawdopodobnie najbardziej zakręconą ekipą na świecie pod Dżemini.
Grzesiek, Paweł, Maciek i Marek w całej okazałości
Podpompowana na maxa stylówa :D
fot. Maciek
Chwilę czekamy na ewentualnych spóźnialskich i jedziemy.
W atmosferze zboczonych kawałów docieramy do Radziechów, gdzie skręcamy na Matyskę.
Piękny podjazd, jeszcze lepsze widoki, tylko trochę chmur z nocy wisiało...
Zjazd po płytach, więc na dole przerwa na sprawdzenie obecności zębów w jamie gębowo-paszczowej i ruszamy w kierunku... Biedrony w Milówce :)
Po chwili popasu skręcamy na Kamesznicę by rozpocząć pierwszy konkretny podjazd na dziś.
fot. Maciek
Na profilu bardzo fajnie widać miejsce w którym prędkość spada poniżej 8kmh, było to mordercze miejsce, w którym nie miałem wyjścia, skończyło się na trawersowaniu.
Umęceni, ale szczęśliwi że już jedno z głowy
Do Istebnej zjazd w momencie, na pauzie zrywam strzałkę z MTBM (trochę się żal zrobiło), którą niestety później poniżej Zameczku gubię.
Później, jadąc za radą Marka, odbijamy od głównego traktu i jedziemy równoległą, niezniszczoną przez ruch drogą, gdzie znów kręcę z kadencją rzędu 40RPM :/
Na Kubalonce załatwiam sobie konkretniejszy popas, bo już mam lekkie odcięcie, po czym rozstajemy się z chłopakami - oni na goralach nie chcą atakować jeszcze Salmopolu i jadą do Bielska przez Ustroń, ja, chcąc spełnić zadany plan, zjeżdżam koło Zameczku (znów burak płci żeńskiej za kółkiem - na opieprz za wyprzedzanie rowerzystów na zakręcie zareagowała środkowym paluchem. Gdzie te damy się pytam??)
Na Salmopol wciągam się bez werwy, jednak wciąż nie odcięty - jadę dokładnie tak, jak można to jechać po 70km po górach na betonowym przełożeniu, będąc mną.
Z Salmopolu do Bielska spoko, jednak dokręcanie do Strudzonych, gdzie spotkaliśmy się znów z bbRiderz szło wybitnie źle, jednak po popasie do domu wróciłem jedynie zmęczony.
Punkt 9:00 spotykamy się z prawdopodobnie najbardziej zakręconą ekipą na świecie pod Dżemini.
Grzesiek, Paweł, Maciek i Marek w całej okazałości
Podpompowana na maxa stylówa :D
fot. Maciek
Chwilę czekamy na ewentualnych spóźnialskich i jedziemy.
W atmosferze zboczonych kawałów docieramy do Radziechów, gdzie skręcamy na Matyskę.
Piękny podjazd, jeszcze lepsze widoki, tylko trochę chmur z nocy wisiało...
Zjazd po płytach, więc na dole przerwa na sprawdzenie obecności zębów w jamie gębowo-paszczowej i ruszamy w kierunku... Biedrony w Milówce :)
Po chwili popasu skręcamy na Kamesznicę by rozpocząć pierwszy konkretny podjazd na dziś.
fot. Maciek
Na profilu bardzo fajnie widać miejsce w którym prędkość spada poniżej 8kmh, było to mordercze miejsce, w którym nie miałem wyjścia, skończyło się na trawersowaniu.
Umęceni, ale szczęśliwi że już jedno z głowy
Do Istebnej zjazd w momencie, na pauzie zrywam strzałkę z MTBM (trochę się żal zrobiło), którą niestety później poniżej Zameczku gubię.
Później, jadąc za radą Marka, odbijamy od głównego traktu i jedziemy równoległą, niezniszczoną przez ruch drogą, gdzie znów kręcę z kadencją rzędu 40RPM :/
Na Kubalonce załatwiam sobie konkretniejszy popas, bo już mam lekkie odcięcie, po czym rozstajemy się z chłopakami - oni na goralach nie chcą atakować jeszcze Salmopolu i jadą do Bielska przez Ustroń, ja, chcąc spełnić zadany plan, zjeżdżam koło Zameczku (znów burak płci żeńskiej za kółkiem - na opieprz za wyprzedzanie rowerzystów na zakręcie zareagowała środkowym paluchem. Gdzie te damy się pytam??)
Na Salmopol wciągam się bez werwy, jednak wciąż nie odcięty - jadę dokładnie tak, jak można to jechać po 70km po górach na betonowym przełożeniu, będąc mną.
Z Salmopolu do Bielska spoko, jednak dokręcanie do Strudzonych, gdzie spotkaliśmy się znów z bbRiderz szło wybitnie źle, jednak po popasie do domu wróciłem jedynie zmęczony.
d121 - "Ból jest przemijający, a skutki rezygnacji pozostają na zawsze" vol. I
Sobota, 29 września 2012
55.60
km
Teren -
0.00
km
Czas -
02:06
Średnia -
26.48
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
205
(100%)
BPM
HR avg -
166
( 81%)
BPM
1624
kcal
19.0
°C
Tęczowy
Dziś o rezygnacji, na ból przyjdzie kolej jutro...
Świadom kiepskiej nogi po wrześniowym "trenowaniu" zrezygnowałem ze startu w Ystebnej, nie chcąc jechać na płatną wycieczkę.
Rozkręcając się przed jutrzejszym bbRiderzowym wypadem, pokręciłem się po okolicznych śmieciach na Tęczowej Strzale.
Najpierw, wręcz rozgrzewkowo podjazd do Bystrej, aż po (chyba już nieczynny?) hotel Magnus. Oj przypomniały się wyjazdy na basen za dzieciaka :)
Jakiś lokalny Time Trial? ;)
Dalej przelatuję przez Wilkowice, by przez Huciska (na podjeździe wyprzedzam jakiś gości na motorku, przyjemny kop motywacyjny :) ) i zjazd do Łodygowic.
Tam włączam się na Żywiecką, by po 500m zostać niemalże potrąconym - babeczka na 3go wyprzedzała, i z lekka straciła panowanie nad swym "wypasionym" 20letnim Audi ściąganym z Germanii. Brak słów...
Pogoda do południa była igła :)
Dalej Żywiecką, co było średnim pomysłem - droga reprezentuje polskie drogownictwo w pigułce - dziury, koleiny i duży ruch nieograniętych kierowców.
Później przez Olszówkę dojeżdżam nad Zaporę (nowiutki asfalt wyłożony aż do leśniczówki), gdzie spotykam się z rodzinką i powrót do domu.
Świadom kiepskiej nogi po wrześniowym "trenowaniu" zrezygnowałem ze startu w Ystebnej, nie chcąc jechać na płatną wycieczkę.
Rozkręcając się przed jutrzejszym bbRiderzowym wypadem, pokręciłem się po okolicznych śmieciach na Tęczowej Strzale.
Najpierw, wręcz rozgrzewkowo podjazd do Bystrej, aż po (chyba już nieczynny?) hotel Magnus. Oj przypomniały się wyjazdy na basen za dzieciaka :)
Jakiś lokalny Time Trial? ;)
Dalej przelatuję przez Wilkowice, by przez Huciska (na podjeździe wyprzedzam jakiś gości na motorku, przyjemny kop motywacyjny :) ) i zjazd do Łodygowic.
Tam włączam się na Żywiecką, by po 500m zostać niemalże potrąconym - babeczka na 3go wyprzedzała, i z lekka straciła panowanie nad swym "wypasionym" 20letnim Audi ściąganym z Germanii. Brak słów...
Pogoda do południa była igła :)
Dalej Żywiecką, co było średnim pomysłem - droga reprezentuje polskie drogownictwo w pigułce - dziury, koleiny i duży ruch nieograniętych kierowców.
Później przez Olszówkę dojeżdżam nad Zaporę (nowiutki asfalt wyłożony aż do leśniczówki), gdzie spotykam się z rodzinką i powrót do domu.
d116 - Witamy w piekle
Poniedziałek, 17 września 2012
36.68
km
Teren -
0.00
km
Czas -
01:25
Średnia -
25.89
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
190
( 93%)
BPM
HR avg -
155
( 75%)
BPM
1182
kcal
19.0
°C
Tęczowy
Dzisiejszy intensywny trening szosowy zaczynam od interwałowego ataku na Przegibek, najprawdopodobniej pobijając rekord, ale muszę przyglądnąć się trackowi na Endo, bo nie włączyłem stopera od razu.
Dalej jak zwykle przyjemny zjazd, pogadanka z gościem chcącym mnie przekonać, "że tak się nie jeździ, bo ktoś mnie PRZYPADKIEM potrąci" i wizyta w serwisie po klocki do Kata, bo żywiczne to jakaś masakra jest :)
Później przeskok Olszówka na lotnisko i do domu.
Dalej jak zwykle przyjemny zjazd, pogadanka z gościem chcącym mnie przekonać, "że tak się nie jeździ, bo ktoś mnie PRZYPADKIEM potrąci" i wizyta w serwisie po klocki do Kata, bo żywiczne to jakaś masakra jest :)
Później przeskok Olszówka na lotnisko i do domu.
d114 - Rekreacyjnie
Piątek, 14 września 2012
51.40
km
Teren -
0.00
km
Czas -
02:39
Średnia -
19.40
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
191
( 93%)
BPM
HR avg -
130
( 63%)
BPM
1738
kcal
15.0
°C
Tęczowy
Najpierw przez Sarni Stok na Mazańcowice, gdzie po zjeździe kieruję się na Międzyrzecze, skracając drogę i nie zjeżdżając do Dolnego, wylatuję w Górnym prawie w Bielsku, gdzie kieruję się do Dziadka na działkę. Wszystko z ogniem w nogach, żeby się przepalić.
Już z seniorem na Biery (zapomniałem odpauzować GPSa, więc trochę dziura jest), do Nałęża i po przełajowemu do Górek.
850 km :)
Tam pauza na kawencję i powrót tą samą drogą, z tym że rozstajemy się w Wapienicy i każdy w swoją stronę przy lekkim zmroku wraca.
Hmmmm... Dziwne? :D
Już z seniorem na Biery (zapomniałem odpauzować GPSa, więc trochę dziura jest), do Nałęża i po przełajowemu do Górek.
850 km :)
Tam pauza na kawencję i powrót tą samą drogą, z tym że rozstajemy się w Wapienicy i każdy w swoją stronę przy lekkim zmroku wraca.
Hmmmm... Dziwne? :D
d113 - Trzynaście to pech, a więc co ze sto-czynaście?
Poniedziałek, 10 września 2012
31.45
km
Teren -
0.00
km
Czas -
01:19
Średnia -
23.89
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
198
( 97%)
BPM
HR avg -
163
( 79%)
BPM
1143
kcal
26.0
°C
Tęczowy
To tzw. górsko-szosowy ogień z doopy.
W przerwie między szkołą a jazdami (drżyjcie Bielszczanie....), ruszyłem nadrobić zaległości po nie takim w sumie antyrowerowym weekendzie (o tym na razie sza ;) )
Czasu mało, toteż śmigamy na krótkie interwały.
A że ja dalej głodnym szosowych zjazdów (taa, do pierwszego szlifu :P ), no i lubię interwałować sobie pod kuń-kretne góreczki, obieram kurs na Przegibek.
Ogień w łydkach przy pierwszych seriach był mocny, dalej paliło cały czas - uroki kasety 23-13 :) Na zjazdach oczywiście z dużą dozą ostrożności wchodziłem w zakręty, trzeba w całości dojechać do końca sezonu, nie? :P
W przerwie między szkołą a jazdami (drżyjcie Bielszczanie....), ruszyłem nadrobić zaległości po nie takim w sumie antyrowerowym weekendzie (o tym na razie sza ;) )
Czasu mało, toteż śmigamy na krótkie interwały.
A że ja dalej głodnym szosowych zjazdów (taa, do pierwszego szlifu :P ), no i lubię interwałować sobie pod kuń-kretne góreczki, obieram kurs na Przegibek.
Ogień w łydkach przy pierwszych seriach był mocny, dalej paliło cały czas - uroki kasety 23-13 :) Na zjazdach oczywiście z dużą dozą ostrożności wchodziłem w zakręty, trzeba w całości dojechać do końca sezonu, nie? :P
d112 - Luźny Cygański
Piątek, 7 września 2012
19.37
km
Teren -
7.50
km
Czas -
01:31
Średnia -
12.77
km/h
V max teren -
36.00
km/h
HR max -
(%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
18.0
°C
Wraz z siostra pokręciłem się trochę po łatwych okolicach w lasku.
Najpierw dojazd od pętli, później nieco na około na horizonowy singiel.
W mieście szukanie serwisu w którym mają być tanie klocki, na razie znaleźć się nie udało... Jak widać umieszczenie adresu na twarzoksiążce rzeczą niewykonalna jest.
Najpierw dojazd od pętli, później nieco na około na horizonowy singiel.
W mieście szukanie serwisu w którym mają być tanie klocki, na razie znaleźć się nie udało... Jak widać umieszczenie adresu na twarzoksiążce rzeczą niewykonalna jest.
d110-Szybko przez Ligotę
Wtorek, 4 września 2012
40.00
km
Teren -
0.00
km
Czas -
01:25
Średnia -
28.24
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
188
( 92%)
BPM
HR avg -
155
( 75%)
BPM
1153
kcal
23.0
°C
Tęczowy
Dzisiejszy szosowy trening zaczynam jakoś bez werwy - szosę lubię raczej epicką, a ograniczony czas nie pozwalał zaszaleć.
Mimo tego, dzisiejsze serie szły mi nadzwyczaj dobrze.
Miłym zaskoczeniem był nowy asfalt przed Ligotą, od razu lepiej się leci niż po tym syfie który był.
Podjazd pod Rudzicę masakra, jakby opona przyklejona do asfaltu. W ostatniej chwili zmieniam trasę i zamiast śmigać na Międzyrzecze, kieruję się prosto, na Jasienicę, fajnym, zwłaszcza na tego typu trening pagórkowatym terenem.
Później przez Wapienicę i lotnisko do domu.
Mimo tego, dzisiejsze serie szły mi nadzwyczaj dobrze.
Miłym zaskoczeniem był nowy asfalt przed Ligotą, od razu lepiej się leci niż po tym syfie który był.
Podjazd pod Rudzicę masakra, jakby opona przyklejona do asfaltu. W ostatniej chwili zmieniam trasę i zamiast śmigać na Międzyrzecze, kieruję się prosto, na Jasienicę, fajnym, zwłaszcza na tego typu trening pagórkowatym terenem.
Później przez Wapienicę i lotnisko do domu.
d104 1/2 - Do Twomarku
Czwartek, 23 sierpnia 2012
13.72
km
Teren -
0.00
km
Czas -
00:36
Średnia -
22.87
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
(%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
25.0
°C
Ultra Sport
Ranną porą śmignąłem do Twomarku odebrać nowy kask. Fajny jest :)
Przy okazji dowiedziałem się z kim w niedzielę będę testował Spece i do domu, bo jeszcze co nieco do zrobienia zostało.
Przy okazji dowiedziałem się z kim w niedzielę będę testował Spece i do domu, bo jeszcze co nieco do zrobienia zostało.
d104 2/2 - Pętelka przy Zaporze
Czwartek, 23 sierpnia 2012
30.21
km
Teren -
16.00
km
Czas -
01:43
Średnia -
17.60
km/h
V max teren -
51.00
km/h
HR max -
191
( 93%)
BPM
HR avg -
160
( 78%)
BPM
kcal
29.0
°C
Ultra Sport
Wyposażony w nowy kask, nie mogłem oprzeć się jakiejś testowej jeździe, no i malowanie skończone, więc wreszcie miałem czas na dwa kółka.
Najpierw przez lotnisko zjazd zwózkową pod Zaporę, ale pod koniec z ciekawości uciekam w ścieżkę biegnącą na południe. Świetna to była decyzja, jest to ścieżka jakiej szukałem od dawna, szkoda że tak krótka. Przyjemnie wąska, 99% przewidywalnej nawierzchni przerywanej pojedynczymi kamieniami, korzeniami, czy jakimś strumyczkiem. Czyli idealna na przełamanie się z prędkością w terenie.
Tak to wygląda na żywo
Kończy się to przy jakimś źródełku, ławki, stoły, full wypas :D No i na do widzenia przyjemna ścianka z przynajmniej trzema opcjami na zjazd, korzenie, zawijas i "chicken way", do wyboru, do koloru.
Dalej odbijam w lewo, jednak sprawdzenie GPSa utwierdza mnie, że nie tej drogi szukam - tu przyjadę jeszcze na pewno, może coś fajnego się wykroi. Wracam i jadę na pętlę atakując ją od drugiej strony, żeby ominąć rozwalony most, który widzieliśmy jakiś czas temu.
Na górze okazuje się, że most jest przejezdny, jednak nie rezygnuję ze zjazdu z powrotem, drogą, która jest po prostu trudniejsza od tej po stronie wschodniej.
Dalej powrót na nową ścieżkę i trochę zabawy na kończącej ją ściance, trochę kombinowania na czymś w stylu paru naturalnych pumptrackowych górek, podejście do górnej części traski Endurowców (mam wrażenie, że nawet prostsza niż zielony w Cyganie, ale zobaczę jeszcze kiedyś resztę) i do domu.
Propero na głowie nie czuć prawie wcale, suuuper jest :)
Mam parę gratów na sprzedaż, bardzo very much tanio, coś jeszcze tam dojdzie, tylko znajdę czas na foty. O tu
Najpierw przez lotnisko zjazd zwózkową pod Zaporę, ale pod koniec z ciekawości uciekam w ścieżkę biegnącą na południe. Świetna to była decyzja, jest to ścieżka jakiej szukałem od dawna, szkoda że tak krótka. Przyjemnie wąska, 99% przewidywalnej nawierzchni przerywanej pojedynczymi kamieniami, korzeniami, czy jakimś strumyczkiem. Czyli idealna na przełamanie się z prędkością w terenie.
Tak to wygląda na żywo
Kończy się to przy jakimś źródełku, ławki, stoły, full wypas :D No i na do widzenia przyjemna ścianka z przynajmniej trzema opcjami na zjazd, korzenie, zawijas i "chicken way", do wyboru, do koloru.
Dalej odbijam w lewo, jednak sprawdzenie GPSa utwierdza mnie, że nie tej drogi szukam - tu przyjadę jeszcze na pewno, może coś fajnego się wykroi. Wracam i jadę na pętlę atakując ją od drugiej strony, żeby ominąć rozwalony most, który widzieliśmy jakiś czas temu.
Na górze okazuje się, że most jest przejezdny, jednak nie rezygnuję ze zjazdu z powrotem, drogą, która jest po prostu trudniejsza od tej po stronie wschodniej.
Dalej powrót na nową ścieżkę i trochę zabawy na kończącej ją ściance, trochę kombinowania na czymś w stylu paru naturalnych pumptrackowych górek, podejście do górnej części traski Endurowców (mam wrażenie, że nawet prostsza niż zielony w Cyganie, ale zobaczę jeszcze kiedyś resztę) i do domu.
Propero na głowie nie czuć prawie wcale, suuuper jest :)
Mam parę gratów na sprzedaż, bardzo very much tanio, coś jeszcze tam dojdzie, tylko znajdę czas na foty. O tu