d106 - Testy w Twomarku


Niedziela, 26 sierpnia 2012


12.14

km

Teren -

0.50

km

Czas -

00:32

Średnia -

22.76

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

197

( 96%)
BPM

HR avg -

143

( 70%)
BPM

3292

kcal

14.0

°C

Ultra Sport

Kilometry są zliczone tylko z Kata, realnie było tego więcej, ale GPS w telefoniu uznał że dzisiaj nie jest jego dzień.

Pogoda nie zachęcała do jazdy, mimo deszczu pośpieszyłem na Cieszyńską i po dłuższej chwili (się spóźniłem) siadłem na Epicu 29'

Jak wrażenia?

Szkoda, że jechałem krótko, może nieco ponad pół godziny i to w dodatku po nie trudnym terenie. Jednak parę istotnych kwestii miałem okazję sprawdzić. Adin, koło 29' świetnie leci po płaskim, dwa, Brain to mistrzostwo świata, można deptać w trupa, nic nie pracuje, wystarczy kamień i go wybiera, blokując się tuż po nim.


Czyżby najdroższe zdjęcie na blogu? Epic, SJ HT, Epic i ze dwa SJ FSR, trochę $$ się zmieściło :P
Dalej wsiadam na Stumpjumpera FSR, również 29calówka.

Tu już jest lepiej, bo jedziemy dość długą, może nawet ponad godzinną rundę, więc już można o czymś mówić. Raz, 130/130 skoku i dość fajna geo pozwala na przyjemną, bezstresową jazdę i w dół i w górę. To drugie dla mnie przyjemne nie było, zupełnie nie mój styl takie kulanie się, ale ProPedal ratował nieco sytuację. W dół oczywiście miód, do tego niesamowita "zabawowość" pozwalająca na hopsanie nawet z małych uskoków.

Na koniec zamiast planowanej szosy dostaję Stumpjumpera w wersji sztywnej, oczywiście wielka kicha.

I wiecie co? Taki set to jest chyba to, czego szukam. Ludzie mówiący że dziewiątki nie skręcają, powinni się na nich porządnie przejechać :) Szeroki lewar i skręca lepiej niż Kat :) Przyczepność generowana przez łyse jak kolano Spece Renegady była niesamowita - mimo panującej błotnej aury jedynie kilkukrotnie udało mi się zerwać przyczepność, która po krótkiej chwili znów wracała. O drastycznie większej pewności na korzeniach itp nie ma co wspominać, oczywista rzecz. W dodatku poziom trudności obsługi nie wzrasta praktycznie w ogóle względem Kata, a nie okłamujmy się, Epic, a zwłaszcza Brain, do tanich (prostych) w utrzymaniu nie należą :)

Całościowo, bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie jakość pracy SRAMoskich triggerów - w kwestii wygody ustępują Rapid-Fire, raz że brak dual-relase jest odczuwalny, dwa, ustawione na kierze (kierach) nie były najlepiej, więc tu była bolączka. Mimo to, prędkość wrzucania na blat, zwłaszcza w Epicu była imponująca, a mówimy tu o X7, czyli o nie najwyższym modelu.

Drugim jasnym punktem dnia była szeroka kiera. Owszem 700parędziesiąt milimetrów na 26' to przegięcie, ale przy 29' na prawdę ma sens. Jak siadłem na moje 620 z rogami to czułem się jak w imadle :) Nie wspominając już o tymże rower jakby nie przyspieszał. Up the lekkie koła!

Źle pokazały się za to Elixiry, konkretnie 7ki. W Epicu i SJ HT na przodzie była tarcza 160mm. I o ile w rowerze Kulhavego działo to miodnie, to w SJ była jakaś maniana. Klamka twarda, nie mająca w ogóle przełożenia na hamowanie, nie wyglądało mi to na kwestię zatłuszczenia, miałem to u siebie. Po prostu jakby klamka sama w sobie opornie chodziła.



O ogólnej atmosferze, która była świetna, o darmowym bufecie na miejscu, czy o jak zwykle mistrzowskich serwisantach nie wspominam, bo to za oczywiste by było. Szkoda jedynie pogody.

&feature=g-vrec
KategorieKategoria MTB Komentarze Komentarze 0 Data 26.08.2012 Top W górę

d105 - Cygański z mistrzowską ekipą


Piątek, 24 sierpnia 2012


41.90

km

Teren -

28.00

km

Czas -

02:40

Średnia -

15.71

km/h

V max teren -

48.00

km/h

HR max -

207

(101%)
BPM

HR avg -

152

( 74%)
BPM

2765

kcal

29.0

°C

Ultra Sport

Kiedy wczoraj u Marka Konwy na fejsbukowym profilu padło pytanie czy ktoś wybierze się w teren nie mogłem nie skorzystać z okazji :)

Jednak chcąc pokręcić nieco więcej niż od umówionej 17:00 najpierw wyskoczyłem na Wapienicę, najpierw zjeżdżając całość wspominanej wczoraj tresy EMTB.pl (no po za ostatnią ścianką, nie chciałem się wychrzanić :P ) i odkrytą wczoraj ścieżką.

Dalej przez Dębowiec zjeżdżam terenem pod pętlę jedynki, ale byłem za wcześnie, ruszyłem więc w stronę Błoni, by na dzień dobry przekulać się trochę Cyganem.

Na miejscu najpierw melduje się Paweł, a tuż po nim cała reszta - Dawid, Michał, Ania i oczywiście gwiazda wieczoru, Marek :) Na dzień dobry dostaję od Ani bezrękawnik, normalnie Gwiazdka tuż tuż chyba :D

Najpierw wyrypa na Kozią częściowo torem, częściowo szutrem. Na starcie znajdujemy opóźnionego Maćka i jadymy. Standardowy zjazd zielonym, no może nieco pewniej przejechany - fioletowy kask za plecami motywował :P


To rozmazane Coś to Marek testujacy hopkę Enduraków :)

Później ruszamy na Horizona, gdzie znów motywacja mnie nie odpuszcza - co prawda z przodu, ale to nawet lepiej :D Część, ja również, przejeżdża toto dwa razy.

Na pożegnanie z Cyganem jedziemy pod skocznię, gdzie znów niepewnie zjeżdżam ściankę, ale zjeżdżam :)


Dawid, Michał, jak się bawicie?

Na Pętli się rozjeżdżamy, ja ostatecznie uciekam od Ani, Marka i Maćka przy Bystrzańskiej i asfaltowo, DDRowo do domu.

Godny ten wypadzik był, godny.



d104 2/2 - Pętelka przy Zaporze


Czwartek, 23 sierpnia 2012


30.21

km

Teren -

16.00

km

Czas -

01:43

Średnia -

17.60

km/h

V max teren -

51.00

km/h

HR max -

191

( 93%)
BPM

HR avg -

160

( 78%)
BPM

kcal

29.0

°C

Ultra Sport

Wyposażony w nowy kask, nie mogłem oprzeć się jakiejś testowej jeździe, no i malowanie skończone, więc wreszcie miałem czas na dwa kółka.

Najpierw przez lotnisko zjazd zwózkową pod Zaporę, ale pod koniec z ciekawości uciekam w ścieżkę biegnącą na południe. Świetna to była decyzja, jest to ścieżka jakiej szukałem od dawna, szkoda że tak krótka. Przyjemnie wąska, 99% przewidywalnej nawierzchni przerywanej pojedynczymi kamieniami, korzeniami, czy jakimś strumyczkiem. Czyli idealna na przełamanie się z prędkością w terenie.


Tak to wygląda na żywo

Kończy się to przy jakimś źródełku, ławki, stoły, full wypas :D No i na do widzenia przyjemna ścianka z przynajmniej trzema opcjami na zjazd, korzenie, zawijas i "chicken way", do wyboru, do koloru.

Dalej odbijam w lewo, jednak sprawdzenie GPSa utwierdza mnie, że nie tej drogi szukam - tu przyjadę jeszcze na pewno, może coś fajnego się wykroi. Wracam i jadę na pętlę atakując ją od drugiej strony, żeby ominąć rozwalony most, który widzieliśmy jakiś czas temu.

Na górze okazuje się, że most jest przejezdny, jednak nie rezygnuję ze zjazdu z powrotem, drogą, która jest po prostu trudniejsza od tej po stronie wschodniej.

Dalej powrót na nową ścieżkę i trochę zabawy na kończącej ją ściance, trochę kombinowania na czymś w stylu paru naturalnych pumptrackowych górek, podejście do górnej części traski Endurowców (mam wrażenie, że nawet prostsza niż zielony w Cyganie, ale zobaczę jeszcze kiedyś resztę) i do domu.
Propero na głowie nie czuć prawie wcale, suuuper jest :)

Mam parę gratów na sprzedaż, bardzo very much tanio, coś jeszcze tam dojdzie, tylko znajdę czas na foty. O tu



KategorieKategoria Asfaltem, MTB, Sam, Teren Komentarze Komentarze 0 Data 23.08.2012 Top W górę

d104 1/2 - Do Twomarku


Czwartek, 23 sierpnia 2012


13.72

km

Teren -

0.00

km

Czas -

00:36

Średnia -

22.87

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

(%)
BPM

HR avg -

(%)
BPM

kcal

25.0

°C

Ultra Sport

Ranną porą śmignąłem do Twomarku odebrać nowy kask. Fajny jest :)

Przy okazji dowiedziałem się z kim w niedzielę będę testował Spece i do domu, bo jeszcze co nieco do zrobienia zostało.
KategorieKategoria Asfaltem, MTB Komentarze Komentarze 0 Data 23.08.2012 Top W górę

d103 - Niedziela, czyli "święto Salmopolu, mekki kolarzy"


Niedziela, 19 sierpnia 2012


53.36

km

Teren -

0.00

km

Czas -

01:55

Średnia -

27.84

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

205

(100%)
BPM

HR avg -

167

( 81%)
BPM

1753

kcal

26.0

°C

Tęczowy

Tytuł oczywiście żywcem żerżnięty od Infrasettimanale Clasico ;)

Korzystając z niespodziewanie wolnego popołudnia, wyskoczyłem sprawdzić jak na Tęczowym poradzę sobie z jednym z moich ulubionych asfaltowych podjazdo-zjazdów.

Do Buczkowic szybko, powtórzeniowo, bez jakiś specjalnych ciekawostek, po za pacjentem który za Bystrą strąbił mnie i wysłał palcem na świeżo oddany chodnik. Nie muszę chyba mówić kto tu był burakiem, zważywszy na fakt, iż wyprzedzany byłem na wzniesieniu. Czyli wszystko po staremu ;) W samej Mesznej potłukłem się tą nieszczęsną śmieszką, ruch nie był najmniejszy, niech mają.

W Szczyrku pada mi bateria w MP3, więc szybko dochodzę do wniosku, że czas przeglądnąć napęd Tęczowego. W końcu pękło mi 700km na nim :)

Sam podjazd idzie jak krew z nosa - przełożenie 39-23 to dla jakiegoś Tourowca a nie dla mnie się nadaje ;) Najgorzej jest na pierwszej części, do pierwszego nawrotu, dalej po chwili postoju jedzie się już przyjemniej.



Mimo to, na górze jestem zmuszony reanimować się zimną Pepsi. W dół ruszam ochoczo, po to przecież się tyle tu ciągnąłem :P

Niestety nie jest dane mi czerpać pełnej przyjemności ze zjazdu. Przy wyciągu narciarskim włącza się do ruchu grupka samochodów na nieśląskich blachach i jazdę kontynuują w tempie... spacerowym. Gdyby nie zapas odległości na starcie, przed nawrotami musiałbym hamować do jakiś 20 kmh. Kto był na Salmopolu, wie że to morderstwo dla radochy ze zjazdu...

W Szczyrku znów wpadam na kolejnych niezdecydowanych turystów, ciągnących się od zjazdu na jedną posesję do każdego kolejnego z porażającą prędkością rzędu 25-30kmh. Znów klnę w duchu, ale co zrobić? Niedziela ;(

Później jak depnąłem powtórzonko od stacji w Buczkowicach, to nawet nie zorientowałem się kiedy wylądowałem w Bielsku. Ot urok szosy.

Po za tym, zakupiłem sobie ot takie coś, coby mieć z czachy problem zgubionego Taczfona. Mistrzostwo świata w takie upały to to nie jest, ale i tak wygrywa z koszulką/camelbakiem/nerką i to wielokrotnie.



KategorieKategoria Asfaltem, Szosówka, Sam Komentarze Komentarze 2 Data 19.08.2012 Top W górę

d102 - Słonecznie


Sobota, 18 sierpnia 2012


36.68

km

Teren -

18.00

km

Czas -

02:21

Średnia -

15.61

km/h

V max teren -

46.00

km/h

HR max -

199

( 97%)
BPM

HR avg -

156

( 76%)
BPM

2123

kcal

23.0

°C

Ultra Sport

Po powrocie ze Stolycy nakręconym na rower był niemożebnie. W głowie ułożyłem plan i podjąłem się jego realizacji.

Najpierw, rozgrzewkowo korzenie pod Przegibkiem i hopki nad Straconką.

Później ląduję w Cyganie na dolnej sekcji zielonego gdzie spotykam dwójkę endurowców i dość nie małą liczbę ludzi. Ale korzenie poszły mi dziś świetnie, nawet nie otarłem się o myśl o podparciu. Gites.

Dalej atakuję Dębowiec, gdzie podejmuję nieudaną próbę ataku na korzenie. Nie dziś.



Po chwili pauzy, jadę dalej na singiel do Wapienicy. Jedzie się jakoś tak bez weny. Za to udało mi się nie zgubić, a raczej trefić na zjazd kończący się kamienną ścianką. Za pierwszym razem leżę, ale drugie podejście udane. Przy okazji okazuje się, że singiel owy nie kończy się w Wapienicy, a na wysokości lotniska przy polanie z wyrąbanymi drzewami :D



Kieruję się na Wapienicę w celu zrobienia pętli nad Zaporą. Ale na podjeździe, który ostatnio katowałem do spóły z Marleną czuję że pływa mi tył. W pierwszej chwili trochę mnie to zestresowało - dobić nie dobiłem, niewysokie ciśnienie, więc dziury załapać nie powinienem, czyli co? Pękło?

Na całe szczęście nie, nie wiem jak, ale złapałem kolejną pinezkę do kolekcji. To już przestaje być śmieszne, kolejny raz po przyjeździe jazdę przerywa mi pinezka. Ale była okazja do sprawdzenia pompki Speca kupionej za bon z Ustronia. Dobrze jest :D

Niestety poobijane nogi i przerwa na wymianę dętki odebrały mi chęci na dalszą jazdę, więc obrałem kurs powrotny przez Singielki. Na dzień dobry po drugiej stronie rzeki zobaczyłem to:


Nowa droga zwózkowa?

Dalej było gorzej, na singielki powalone drzewa, jeździć się nie da :/

a

d101 - Dwa : Zero


Poniedziałek, 13 sierpnia 2012


58.94

km

Teren -

14.50

km

Czas -

03:14

Średnia -

18.23

km/h

V max teren -

40.00

km/h

HR max -

200

( 98%)
BPM

HR avg -

157

( 76%)
BPM

2790

kcal

16.0

°C

Ultra Sport

Na początek śmigamy z Marleną na Zaporę, pointerwałować, każdy po swojemu. Dość szybko otrzeźwiam się po rannej pobudce, kiedy przy skręcie na parking pod Zaporą, składam się jak na szosie i wpadam przednim kołem w żwir. Dzięki (względnie) szybkiej reakcji, niemalże odbijam się od asfaltu i suma summarum otarcia jak na prędkość niewielkie.

Jeden : Zero

Po przepłukaniu szlifów w rzece udajemy się na górkę przed zaporą, gdzie interwały idą mi jak krew z nosa. Na zakończenie pokazuję Marlenie zjazd przy płocie, którego nie ruszyliśmy, ślisko tam niemożebnie.


Marlena walczy przy schodzeniu

Dalej ruszamy na Dębowiec, gdzie odnajduję korzeń, na którym Dawid wylądował na drzewie, a Paweł połamał Scalpela. Pierwsze podejście kończę na drzewie, drugie z podparciem, trzecie wreszcie czysto.

Dwa : Zero

Później odprowadzam Marlenę przez Karpackie, ale czuję pewien niedosyt kilometrów, więc zarzucam muzykę i nie wiedząc gdzie, jadę przed siebie.


Pod Przegibkiem

Kończy się na dokręcaniu interwałów na Przegibek (zdecydowanie wolę takie interwały, nie ze zjazdem, a z luźnym tempem na długim podjeździe), zjazd szlakiem (pierwszy raz zjechałem korzenie na dole) i przeskoczeniem nad Straconką, gdzie jest fajna miejscówa do poćwiczenia hopek, co raz popularniejszych na różnych ścigach.



Chcąc dokręcić do 50km, lecę na Cygana, gdzie przejeżdżam pakiet lajtowy - Horizon z dojazdem singlem wzdłuż "deptaku". Powrót szybciutko.



d100 - Szampan dla wszystkich :D


Piątek, 10 sierpnia 2012


13.52

km

Teren -

0.00

km

Czas -

00:37

Średnia -

21.92

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

(%)
BPM

HR avg -

(%)
BPM

kcal

20.0

°C

Ultra Sport




To dla wszystkich, którzy byli zmuszeni ze mną jeździć ;) No i przede wszystkim dla BikeDoctora - Maćka, za plan, no i motywację :)

Szczegółem jest to, że ten dzień powinien wypaść jakieś miesiąc - półtorej temu, bywa ;)

Niby to powinna być jakaś epicka wycieczka, ale przekornie uznałem że nie. I ruszyłem się do Maćka, na serwis napędu i pogwarzyć o sobotnim ścigu.

Z ciekawszych rzeczy, zostałem doposażony w Conti Explorera na tył, zamiast wyjechanego w trupa Geaxa, teraz przyczepność będzie absolutna :)

KategorieKategoria Asfaltem, MTB, Sam Komentarze Komentarze 0 Data 10.08.2012 Top W górę

d99 - Takie tam popierdółki


Czwartek, 9 sierpnia 2012


29.17

km

Teren -

5.00

km

Czas -

01:29

Średnia -

19.67

km/h

V max teren -

38.00

km/h

HR max -

181

( 88%)
BPM

HR avg -

138

( 67%)
BPM

1064

kcal

20.0

°C

Ultra Sport

Najpierw nową, krótszą drogą pod Kaufland, docelowo na Ścieżkę Zdrowia, ale nadchodzące ciężkie chmury powodują, że przeskakuję na lotnisko, z którego zjeżdżam do Twomarku wypytać na co to ja ten bon mam wydać. Niezdedy wszystkie egzemplarze jedynych słusznych okularów Speca, czyli tych z wkładką pod korekcję jest "nie dostępna i nie do ściągnięcia". Nie żebym narzekał, czy cuś, ale god damn, żyjemy w świecie w którym każdy może zobaczyć sweet focie Marsjan wykonane przez kosmiczną sondę gdzieś tam hen hen, a głupich glassów się nie da ściągnąć z magazynu? Ehhh...

Dalej jadę na Dębowiec konnym i zjeżdżam pod dolną stację kolejki pod Szyndzielnię. Jadąc w stronę Olszówki trafiam na Maćka wracającego z arbeitu, chwilę pogadali i ścieżką do domu przez Rynek.

Generalnie skrót pokazany mi przez Marcina i Marlenę, to jest teraz chyba najlepszy jeśli o szybki przeskok w kierunku Dębowca. A noga dziś fajnie się kręciła, serducho również, nieco zwolniło w stosunku do tego co zwykle, dobra nasza :D

Co tu dodać muzycznie dziś? A niech będzie takie cuś. W sumie, to niezły schizofrenik muzyczny ze mnie wyłazi - od Kreatora do Arctic Monkeys... Cały Konrad :P



KategorieKategoria Dębowiec, Teren, MTB, Sam Komentarze Komentarze 0 Data 09.08.2012 Top W górę

d98 - Takie jakby góry


Środa, 8 sierpnia 2012


45.00

km

Teren -

20.00

km

Czas -

03:05

Średnia -

14.59

km/h

V max teren -

45.00

km/h

HR max -

196

( 96%)
BPM

HR avg -

151

( 74%)
BPM

2461

kcal

20.0

°C

Ultra Sport

Niestety w wyniku dzwona "straciłem" licznik, o czym dalej, toteż dane pochodzą z GPSa więc nie są zbyt dokładne.

Wypad w góry zaczynamy od rozgrzewki na ścieżce zdrowia, z której przeskoczyliśmy na Dębowiec.



Na podjeździe pod Szyndzielnię trochę odstaję od krosiarskiego tempa Marleny, ale do schroniska dojeżdżamy równo i tam kończy się tarfa ulgowa, moja średniodystansowość zaczyna grać pierwsze skrzypce.

Na Klimczok wjeżdżamy stokiem, choć "wjazd" nie jest najlepszym słowem, bo każde z nas podjechało to na trzy razy.



Zjazd na Błatnią nie zmienił się od zeszłego roku, kiedy ostatni raz nim jechałem, dalej jest zjazdem dającym dość specyficzną radochę :)



Przed Błatnią standardowa przerwa na "kiblu" i dalej ruszamy czerwonym do Jaworza. Ten zjazd odkrywam dziś na nowo, dawno takiej radochy nie miałem.

Do czasu. Na którejś z kamienistych sekcji przestaję słyszeć "Bzdziąg, bzdziąg" spod dwóch par kół, słyszę tylko swoje. No i głupio, zamiast stanąć i sprawdzić czy dziewczę żyje, to jedynie zwolniłem i się obróciłem. Finał był do przewidzenia, nawet nie zorientowałem się kiedy się położyłem. Wiele się nie stało, drobne rysy, ale niestety kamień pechowo trafił na gumkę mocującą czujnik Sigmy do widelca, toteż musiałem to wszystko związać i dalej jazda bez licznika.

Dalej (albo wcześniej? Cholera wie) Marlena mało co nie została pożarta przez okrutną, czworonożną bestię, w skrócie zwaną psem. Rozmiarów dość kieszonkowych, jednak mimo to mało co, a padł by rekord Guinness'a (nie chodzi tu o piwo, a tę niemałą księgę ;) ) w przyśpieszeniu na rowerze górskim :D



W Jaworzu meldujemy się dość szybko, ja pilnując grzejących się hampli, Marlena po jakimś małym dzwonie. Peleton Specjalnej Troski, bez dwóch zdań ;)

Po chwili podczepia się pod nas kolarz na fullu Authora. Nie siada mi w momencie kiedy na zwyczajowe "Czołem" nie odpowiada nic. Mało tego, siada nam na kole, podnosząc mi skutecznie ciśnienie, bo nie lubię takich cwaniaków.

Na pierwszej od Jaworza hopce próbuję go urwać, ale wymęczona Marlena odpada z koła i pacjent triumfuje. Żeby było ciekawiej, po odjechaniu nam na jakieś 100m, nawraca i kiedy się mijamy, znów robi za ciecia.

Po chwili zjeżdżamy z głównej i tyle go widzieli, a my obok Zapory, Strudzonych itd. wracamy do domów.