d102 - Słonecznie
Sobota, 18 sierpnia 2012
36.68
km
Teren -
18.00
km
Czas -
02:21
Średnia -
15.61
km/h
V max teren -
46.00
km/h
HR max -
199
( 97%)
BPM
HR avg -
156
( 76%)
BPM
2123
kcal
23.0
°C
Ultra Sport
Po powrocie ze Stolycy nakręconym na rower był niemożebnie. W głowie ułożyłem plan i podjąłem się jego realizacji.
Najpierw, rozgrzewkowo korzenie pod Przegibkiem i hopki nad Straconką.
Później ląduję w Cyganie na dolnej sekcji zielonego gdzie spotykam dwójkę endurowców i dość nie małą liczbę ludzi. Ale korzenie poszły mi dziś świetnie, nawet nie otarłem się o myśl o podparciu. Gites.
Dalej atakuję Dębowiec, gdzie podejmuję nieudaną próbę ataku na korzenie. Nie dziś.
Po chwili pauzy, jadę dalej na singiel do Wapienicy. Jedzie się jakoś tak bez weny. Za to udało mi się nie zgubić, a raczej trefić na zjazd kończący się kamienną ścianką. Za pierwszym razem leżę, ale drugie podejście udane. Przy okazji okazuje się, że singiel owy nie kończy się w Wapienicy, a na wysokości lotniska przy polanie z wyrąbanymi drzewami :D
Kieruję się na Wapienicę w celu zrobienia pętli nad Zaporą. Ale na podjeździe, który ostatnio katowałem do spóły z Marleną czuję że pływa mi tył. W pierwszej chwili trochę mnie to zestresowało - dobić nie dobiłem, niewysokie ciśnienie, więc dziury załapać nie powinienem, czyli co? Pękło?
Na całe szczęście nie, nie wiem jak, ale złapałem kolejną pinezkę do kolekcji. To już przestaje być śmieszne, kolejny raz po przyjeździe jazdę przerywa mi pinezka. Ale była okazja do sprawdzenia pompki Speca kupionej za bon z Ustronia. Dobrze jest :D
Niestety poobijane nogi i przerwa na wymianę dętki odebrały mi chęci na dalszą jazdę, więc obrałem kurs powrotny przez Singielki. Na dzień dobry po drugiej stronie rzeki zobaczyłem to:
Nowa droga zwózkowa?
Dalej było gorzej, na singielki powalone drzewa, jeździć się nie da :/
a
Najpierw, rozgrzewkowo korzenie pod Przegibkiem i hopki nad Straconką.
Później ląduję w Cyganie na dolnej sekcji zielonego gdzie spotykam dwójkę endurowców i dość nie małą liczbę ludzi. Ale korzenie poszły mi dziś świetnie, nawet nie otarłem się o myśl o podparciu. Gites.
Dalej atakuję Dębowiec, gdzie podejmuję nieudaną próbę ataku na korzenie. Nie dziś.
Po chwili pauzy, jadę dalej na singiel do Wapienicy. Jedzie się jakoś tak bez weny. Za to udało mi się nie zgubić, a raczej trefić na zjazd kończący się kamienną ścianką. Za pierwszym razem leżę, ale drugie podejście udane. Przy okazji okazuje się, że singiel owy nie kończy się w Wapienicy, a na wysokości lotniska przy polanie z wyrąbanymi drzewami :D
Kieruję się na Wapienicę w celu zrobienia pętli nad Zaporą. Ale na podjeździe, który ostatnio katowałem do spóły z Marleną czuję że pływa mi tył. W pierwszej chwili trochę mnie to zestresowało - dobić nie dobiłem, niewysokie ciśnienie, więc dziury załapać nie powinienem, czyli co? Pękło?
Na całe szczęście nie, nie wiem jak, ale złapałem kolejną pinezkę do kolekcji. To już przestaje być śmieszne, kolejny raz po przyjeździe jazdę przerywa mi pinezka. Ale była okazja do sprawdzenia pompki Speca kupionej za bon z Ustronia. Dobrze jest :D
Niestety poobijane nogi i przerwa na wymianę dętki odebrały mi chęci na dalszą jazdę, więc obrałem kurs powrotny przez Singielki. Na dzień dobry po drugiej stronie rzeki zobaczyłem to:
Nowa droga zwózkowa?
Dalej było gorzej, na singielki powalone drzewa, jeździć się nie da :/
a