d58 - Zimni ogrodnicy vol. 1


Sobota, 12 maja 2012


25.95

km

Teren -

8.60

km

Czas -

01:24

Średnia -

18.54

km/h

V max teren -

37.00

km/h

HR max -

200

( 98%)
BPM

HR avg -

153

( 75%)
BPM

1118

kcal

13.0

°C

Ultra Sport

Dzisiejsze interwały zaplanowałem na ranną porę, bo ICM zapowiadał opady od 11. Miał rację, choć na całe szczęście konkretnej ulewy uniknąłem, raczej kapuśniak.

W Cygańskim szybkie serie podjazd rozwalonym asfaltem -> techniczny zjazd singlem Horizona (tak szybko jak dzisiaj, to jeszcze tam nie jeździłem, zdecydowanie "Lubię to!").

Powrót pod Dębowcem, a na zakończenie dokręcająca rundka po centrum.

KategorieKategoria Cygański, Teren, MTB, Sam Komentarze Komentarze 0 Data 12.05.2012 Top W górę

d57 - Spokojnie


Czwartek, 10 maja 2012


29.35

km

Teren -

2.50

km

Czas -

01:32

Średnia -

19.14

km/h

V max teren -

32.00

km/h

HR max -

189

( 92%)
BPM

HR avg -

138

( 67%)
BPM

995

kcal

17.0

°C

Ultra Sport

Z racji wolnego (matury) trening zrobiłem rano, coby później sobie dzień ustawić po swojemu.



Na spokojne, tlenowe kręcenie (no dobra, parę przepaleń sobie zafundowałem ;) ) uderzyłem na Wapienicę, później podjechałem do Jaworza, by przez lotnisko i centrum wrócić do domu. 500m przed domem lekkie spięcie na skrzyżowaniu - gość mający pierwszeństwo zwolnił dość znacznie, a ja odczytałem ot jako to że mnie puszcza. Obtrąbił mnie i opieprzył przez okno, no ale co poradzę, żem trochu nieogarnięty? ;) Sorry :)

KategorieKategoria Asfaltem, MTB, Sam Komentarze Komentarze 0 Data 10.05.2012 Top W górę

d56 - Interwały


Wtorek, 8 maja 2012


37.22

km

Teren -

5.00

km

Czas -

01:52

Średnia -

19.94

km/h

V max teren -

32.00

km/h

HR max -

196

( 96%)
BPM

HR avg -

148

( 72%)
BPM

1335

kcal

13.0

°C

Ultra Sport

Najpierw przez centrum pod Kaufland, żeby zaliczyć jedną serię na podjeździe, później ścieżka zdrowia do Kamienicy, gdzie spotykam gościa z FR.org, rozmowny nie był, toteż przy kolejnym powtórzeniu go urwałem.

Potem koło Zapory, ścieżką wzdłuż rzeki do Wapienicy, lekkie dobicie Recona w Twomarku i do Jaworza Górnego spotkać się z dziadkiem. Trochę pokręciliśmy razem, potem każdy w swoją stronę pojechał. W Jaworzu spotykam Dominika, dwa słowa i jadę dalej.

Powrót po "nowemu" przez rynek i centrum.

KategorieKategoria Asfaltem, MTB Komentarze Komentarze 0 Data 08.05.2012 Top W górę

d55 - Tlenowo po mieście


Niedziela, 6 maja 2012


16.00

km

Teren -

0.00

km

Czas -

00:55

Średnia -

17.45

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

171

( 83%)
BPM

HR avg -

120

( 58%)
BPM

499

kcal

20.0

°C

Roman

Dzisiejszy wypadzik razem z ojcem. Krótka pętla po mieście, najpierw lotnisko, później przez Kamienicę na Olszówkę, gdzie ja zostaję pogadać z Maćkiem o przyszłości Romana. Oj, niepewnie się rysuje, niepewnie...

KategorieKategoria Asfaltem, Szosówka Komentarze Komentarze 0 Data 06.05.2012 Top W górę

d54 - Deszczowy power


Piątek, 4 maja 2012


79.81

km

Teren -

2.50

km

Czas -

03:33

Średnia -

22.48

km/h

V max teren -

20.00

km/h

HR max -

188

( 92%)
BPM

HR avg -

137

( 67%)
BPM

2466

kcal

14.0

°C

Ultra Sport

Ależ dzisiaj noga podawała :) A jaki puls ładny :D Ale na głupotę i pogodę nie ma rady... Po kolei.

Plan zakładał podobny dystans po górach do Ujsoł, gdzie to reszta familii aktualnie rezyduje. Na tych 70-80 km wyszłoby około 2000 m w pionie, także słusznie.

Niestety, już wczoraj było praktycznie pewne, że dziś będzie padać, mimo to wstałem o tej 6:15 i po kursie do sklepu po wodę, ruszyłem na Żywiec. Zimno nie było, ale zasnute niebo nie dawało wielkich szans na wykonanie planu.



Po przeskoczeniu za Żywcem w stronę Juszczyny, gdzie zamierzałem wbić się w teren, zaczęło kropić. Nim dojechałem do zjazdu na szlak, padało już dość odczuwalnie. Nie chciałem śmigać w deszczu w nieznanych górach, toteż pojechałem dalej asfaltem z powrotem do Żywca.

Później standardowo - Lipowa, Słotwina, Buczkowice. Na zakończenie pokręciłem się po mieście, spotykając przy tym spore ilości maturzystów :)

A co do głupoty. 500m przed domem, na światłach przyblokowałem odciążony przód i rower pięknie uciekł w bok :/


Przesłuchiwania tegorocznych Sonispherów ciąg dalszy
KategorieKategoria Asfaltem, MTB, Sam Komentarze Komentarze 7 Data 04.05.2012 Top W górę

d53 - Ekspresowy Cygański


Czwartek, 3 maja 2012


26.99

km

Teren -

10.50

km

Czas -

01:30

Średnia -

17.99

km/h

V max teren -

47.00

km/h

HR max -

209

(102%)
BPM

HR avg -

159

( 77%)
BPM

1388

kcal

20.0

°C

Ultra Sport

Dość późno, bo o 17:50 wskakuję na rower, by wykonać dzisiejsze interwały. Początkowo miała to być wspinaczka na Szyndzielnię, jednak relacja Dawida o ilości ludzi skutecznie mnie doń zniechęciła.

Pojechałem więc do Cygana, gdzie nieco zmodyfikowałem standardową pętlę pod kątem długości interwału.

Na zakończenie śmignąłem pod Dębowiec, by zobaczyć od drugiej strony jak wygląda wycinka pod "ośrodek narciarski":


Nie pamiętam kiedy to ostatni raz był tu śnieg nadający się do jazdy na deskach. Fuckin logic :/

Później obok Hali pod Dębowcem, gdzie grał Kult, a na zakończenie rozkręcająca rundka po centrum.

Skoro w transporcie na Turbacz z zacisku sztycy zeszła dość brzydko anoda, nie miałem oporów aby założyć taki, ułatwiający życie patent:

Już widać, że się przyda ;)
&hd=1
KategorieKategoria Cygański, Teren, MTB, Sam Komentarze Komentarze 0 Data 03.05.2012 Top W górę

d52 - Turbacz, acz, acz


Wtorek, 1 maja 2012


57.01

km

Teren -

29.00

km

Czas -

04:15

Średnia -

13.41

km/h

V max teren -

42.00

km/h

HR max -

200

( 98%)
BPM

HR avg -

140

( 68%)
BPM

3807

kcal

24.0

°C

Ultra Sport

Dzisiejszy wyjazd zaczął się o godz. 4:50 pikaniem alarmu w Sigmie PC15. Względnie nieśpieszne ogarnięcie się, śniadanie, sprawdzenie zawartości plecaka i 6:15 wpinam się w zatrzaski.


6:15 a już tak ciepło!

Kiedy przyjechałem pod Gemini, okazało się, żem ostatni, a chłopaki już popakowali się do przyczepki busa załatwionego przez Grzesia.



Jakoś się zapakowaliśmy, i wesoły autobus ruszył. Siurpauzę robimy w Jordanowie, gdzie zaopatrujemy się w obowiązkowe BigMilki i banany.



Po przerwie nasz transporter jakby stracił werwę na podjeździe, kopcąc spod maski przy tym obficie.



Kolejna pauza, szybki werdykt - trzeba dolać płynu do chłodnicy. Rundka po okolicznych domach, woda się znalazła, ale okazało się, że zagotowany płyn wytwarza cholernie duże ciśnienie:


Trwało to dobre 15s

Zjechaliśmy do Rabki, gdzie się rozpakowaliśmy, szybka przebiórka w klamoty rowerowe i wio.


Banan jak można przypuszczać, długo w takim układzie nie wytrwał ;)

Podjazd zaczyna się stromym asfaltem, przechodzi w szutrówkę:


Jeszcze mają siły tak cisnąć ;)

Ta z kolei szybko przechodzi w standardowy, kamienisty szlak.


Widoczki nie do pobicia, Tatry nawet telefonem upolowałem :)

Na Obidowej obowiązkowy kurs do schroniskowej umywalki, by napełnić suche już bidoniska.


fot. Dawid

Później robi się ciekawie - pojawia się śnieg i pośniegowe błoto, toteż mina nam nieco rzednie, ale po kilkunastu minutach zaczyna nam być to obojętne - przynajmniej w butach chłód ;)


fot. Dawid

Po niekrótkiej walce z zastanymi warunkami docieramy na coś, co mogłoby się nazywać Polaną pod Turbaczem, ale czy tak jest, to nie wiem. W Gorcach byłem raz pierwszy, ale z całą pewnością nie ostatni. Tak cienkiej granicy między ruchliwym szlakiem, a kompletną ciszą jeszcze nie spotkałem.


Ekipa przy schronisku na Turbaczu
fot. Dawid


Po chwili popasu ruszamy do schronu na Turbaczu, walcząc po drodze z pozostałymi płatami śniegu. Na górze odpoczynek, przemyślenie koncepcji na dalszą jazdę i powrót na polanę.



Dalej kierujemy się na Kudłoń, przed którym czekał na nas meega podjazd - Paweł donosił o 24% nachyleniu, na szczycie odpoczynek, chwilę gadamy z napotkanymi Krakusami i ruszamy dalej świetną ścieżką wśród kosówki. Piękna, mega przyjemna, no i szybka sprawa.


fot. Dawid

Później czekało na nas coś, co jajcarze z GPN nazwali "scieżką szutrową", a okazało się że wyspana była Ci ona kamulcami. Z dwojga złego nie było to najgorsze, bo jak później się okazało, droga prowadziła po dość dużych kamieniach, co wyszło, kiedy kamulce się skończyły ;)


fot. Dawid


fot. Dawid

Na zakończenie Maciek wyłapał gwoździa, a później zjechaliśmy na asfalt. Kilka podjazdów, zjazd w terenie i lądujemy w Rabce na rybie.


fot. Dawid

Po powrocie do BB mycie Kata u Maćka i powrót do domu już po ciemku - dojazdów było w sumie 7 km.

d51 - Przybyli kolarze pod okienko


Niedziela, 29 kwietnia 2012


106.00

km

Teren -

25.00

km

Czas -

05:35

Średnia -

18.99

km/h

V max teren -

67.00

km/h

HR max -

199

( 97%)
BPM

HR avg -

154

( 75%)
BPM

5241

kcal

25.0

°C

Ultra Sport

Dzisiejszy wypad zaczynamy od spotkania się o 9:00 na lotnisku.


fot. Dawid

Chwila czekania na Michała i cały, 8 osobowy peleton w składzie Arek, Dawid,, Grzesiu, Marco, Michał, Maciek, Paweł, no i ja, ruszył.



Najpierw przeskok do Górek, gdzie przejechałem się na Scalpelu Pawła (fajna sprawa, nie ma co), pauza w sklepie w Brennej, no i śmigamy do Wisły standardem wzdłuż rzeki.


Słońce równo operowało cały czas :D


Bulwar w Wiśle
fot. Dawid


Następnie kierujemy się jak na Kubalonkę, by odbić na Stożek Mały drogą dojazdową, którą kiedyś zjeżdżaliśmy. Tu narzuciłem sobie ostre tempo, kawałek przed końcem doszedł mnie Marek i we dwójkę dotoczyliśmy się na górę.


Zaczęło się tak...
fot. Dawid



... a tak skończyło

Na szczycie szybkie przepakowanko, foto sesja i zjazd szlakiem zielonym na stronę czeską. Szlak świetny, szkoda że na początku kilkukrotnie musieliśmy przeprowadzać rowery przez zawalone drzewa.


Takich miejsc nie brakowało


fot. Dawid

Po zjeździe chwila oddechu i zaraz zaczęliśmy kolejny dzisiejszego dnia podjazd - pod Filipkę. Podjazd o tyle znośny, że w porównaniu do pozostałych dwóch, dość krótki. Kamienisty i dość stromy, ale krótki.


Filipka

Na szczycie znów melduję się pierwszy ;) Noga dziś podawała baardzo przyjemnie. Czekamy na resztę chłopaków (Marek ze względów zdrowotnych pojechał naokoło asfaltem) i zasiadamy na przerwę. Bardzo przyjemna była to przerwa, nie powiem :D


fot. Dawid

Po przerwie śmigamy w dół szerokim, meeega szybkim szutrem (V max tam ustanowiony), na którym Grzesiu dobija tył, no więc chwilę z nim poczekałem, coby się chłopak nie nudził ;)

Po szybkim szutrze następuje jeszcze szybszy asfalt (74 km/h!) i szukanie właściwego szlaku na Cieślar. Błąd pakuje nas w dodatkowe ~700m podjazdu, zwróciło się to o tyle, że w strumieniu napełniliśmy suche bidony i ochłodziliśmy się.


fot. Dawid


fot. Dawid

Podjazd pod Cieślar, straszna sprawa. Dłuuugi szuter, już nie uciągnąłem trzeciego podjazdu wysokim tempem, ale i tak nie byłem ostatni ;)


Cieślar
fot. Dawid


Później przeskok na Soszów, skąd zjechaliśmy prosto na obiad. Zaliczając po drodze 2 snejki, Dawida i mój :/

Posiłek regeneracyjny w postaci placków ze śmietaną, powrót tą samą drogą, z dużo dłuższą przerwą pod sklepem no i rozjazd na lotnisku. Na zakończenie machnąłem moją przedłużającą pętlę przez rynek, centrum i PKS. Tak na rozjechanie ;)

DZIĘKI CHŁOPAKI! DO ZAŚ!

d50 - Rekreacja


Piątek, 27 kwietnia 2012


51.48

km

Teren -

9.00

km

Czas -

02:38

Średnia -

19.55

km/h

V max teren -

35.00

km/h

HR max -

191

( 93%)
BPM

HR avg -

146

( 71%)
BPM

2065

kcal

22.0

°C

Ultra Sport

Dzisiejszy wypad zacząłem od rozgrzewkowej pętli po centrum, następnie przeskoczyłem na lotnisko, z którego skierowałem się pod Zaporę, by ścieżką nad Białką przeskoczyć do centrum Wapienicy.

Stamtąd dojechałem do dziadka na działkę, skąd po krótkiej przerwie ruszyliśmy na spokojne, wiosenne kręcenie do Jaworza pod Błatnią. Tam przerwa "przy źródełku" i powrót.

Na koniec powrót dokładnie tą samą trasą do domu - coraz bardziej podoba mi się wariant przez centrum, z rynkiem i "deptakiem" na 11 listopada - ruch żaden, a piesi jacyś jakby rozgarnięci ;)

KategorieKategoria Asfaltem, MTB Komentarze Komentarze 0 Data 27.04.2012 Top W górę

d49 - Przyziemienie


Czwartek, 26 kwietnia 2012


33.63

km

Teren -

12.50

km

Czas -

02:17

Średnia -

14.73

km/h

V max teren -

47.00

km/h

HR max -

194

( 95%)
BPM

HR avg -

154

( 75%)
BPM

2031

kcal

20.0

°C

Ultra Sport

Dzisiejszy trening techniczny pod wpływem książki B. Lopes'a i L. McCormack'a miał być przełamaniem się wewnątrz. Czy wyszło? Jakoś tak połowicznie.


Ależ pogoda...

Na maksa nakręcony na jazdę ruszyłem do Cygana, zacząłem od zjazdu szlakiem zielonym wzdłuż toru, tego z korzeniami ;)

Na pierwszy ogień postanowiłem dwukrotnie kulnąć się górną, jeżdżoną przeze mnie dopiero od tego sezonu częścią. Od razu zaczęło się wesoło, bo na jednym z zakrętów na wywiozło mnie z mojej linii na korzeniach i nie zdążyłem wrócić, rezultat był taki, że zatrzymałem się, na szczęście świadomie = wolno na pniaku ;) Podejście 20m, kolejna próba, nawet szybciej, już bez problemu.

Drugi zjazd, przedłużony do samych Błoni już bez problemu, dolna część z korzeniami przejechana bez podpórki :) Chwila rozmowy z napotkanym znajomym i śmignięcie znanym już od długiego czasu, fajnym singlem.

Później skierowałem się na killera, z którym mam niestety problemy - za pierwszym razem wilgotna gleba trzymała się kupy, niestety zjazd wysechł i każde dotknięcie klamki kończy się utratą kontroli i zjazdem bokiem. Niestety przekonałem się o tym na własnej skórze, boleśnie :/

Potem powrót do domu, przechwycenie mamuśki na damce i odprowadzenie jej na gimnastykę, powrót ogniem przez Stary Rynek.

KategorieKategoria Cygański, Teren, MTB, Sam Komentarze Komentarze 0 Data 26.04.2012 Top W górę