Wpisy archiwalne w kategorii
Asfaltem
Dystans całkowity: | 5707.00 km (w terenie 260.30 km; 4.56%) |
Czas w ruchu: | 258:48 |
Średnia prędkość: | 22.05 km/h |
Maksymalna prędkość: | 51.00 km/h |
Suma podjazdów: | 7937 m |
Maks. tętno maksymalne: | 209 (102 %) |
Maks. tętno średnie: | 196 (96 %) |
Suma kalorii: | 102298 kcal |
Liczba aktywności: | 131 |
Średnio na aktywność: | 43.56 km i 1h 58m |
Więcej statystyk |
d4 - rowerem w 2012 :)
Sobota, 7 stycznia 2012
26.33
km
Teren -
1.20
km
Czas -
01:47
Średnia -
14.76
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
188
( 92%)
BPM
HR avg -
146
( 71%)
BPM
1376
kcal
3.0
°C
Ultra Sport
Wczorajsza siłka zadziwiająco małe pokłosie dziś zbierała - trochę nogi i barki obolałe, ale tak to luzik :)
Zamieniając mega monotonny marszobieg na szosing na Kacie, siadłem w nowym roku pierwszy raz na rowerze.
Ośnieżona Szyndzielnia
Pierwotnie zakładałem śmig w kierunku Ostrego, jednak kiedy po 20 minutach ciągle byłem w centrum (chciałem dopompować Recona, lipa, wszyscy zamknięci :/ ), a moja średnia w zadanej strefie była jaka była, uznałem że pokręcę się po BB dokładając parę technicznych elementów na urbanistycznych elementach krajobrazu. Czyli jazda po udawanych korzeniach - schodach w górę i w dół, parę uskoków, no i pierwsze błotko na Karpackim :)
Nowy bidonik, na razie tylko znośnie, następnym razem podgrzaną wodę tam wleję, może będzie lepiej
Śmignąłem też na Halę pod Dębowcem, żeby zobaczyć jak to wygląda, korzystając oczywiście z dobrodziejstwa otaczających ją schodów :)
Hala pod Dębowcem
Później pojechałem na Złote Łany, nieuchronnie zbliżając się do zadanych dwóch godzin treningu.
Zamieniając mega monotonny marszobieg na szosing na Kacie, siadłem w nowym roku pierwszy raz na rowerze.
Ośnieżona Szyndzielnia
Pierwotnie zakładałem śmig w kierunku Ostrego, jednak kiedy po 20 minutach ciągle byłem w centrum (chciałem dopompować Recona, lipa, wszyscy zamknięci :/ ), a moja średnia w zadanej strefie była jaka była, uznałem że pokręcę się po BB dokładając parę technicznych elementów na urbanistycznych elementach krajobrazu. Czyli jazda po udawanych korzeniach - schodach w górę i w dół, parę uskoków, no i pierwsze błotko na Karpackim :)
Nowy bidonik, na razie tylko znośnie, następnym razem podgrzaną wodę tam wleję, może będzie lepiej
Śmignąłem też na Halę pod Dębowcem, żeby zobaczyć jak to wygląda, korzystając oczywiście z dobrodziejstwa otaczających ją schodów :)
Hala pod Dębowcem
Później pojechałem na Złote Łany, nieuchronnie zbliżając się do zadanych dwóch godzin treningu.
Spalanie Świąt :)
Wtorek, 27 grudnia 2011
66.40
km
Teren -
0.00
km
Czas -
02:58
Średnia -
22.38
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
202
( 99%)
BPM
HR avg -
167
( 81%)
BPM
2983
kcal
5.0
°C
Roman
Chcąc przepalić kalorie, o których dostawę martwiłem się przez ostatnie 3 dni, ruszyłem na, w zamierzeniu luźny szosing, ostatni nieskrępowany rygorem planu treningowego.
Za trasę przyjąłem dobrze mi znaną pętlę Przegibek-Pietrzykowice-Lipowa-Buczkowice.
Od początku dawał we znaki się okres przerwy, skutkujący bijącym rekordy pulsem uniemożliwiającym jakąkolwiek walkę z podjazdami.
Na Przegibku resztki śniegu
Zjazd z Przegiba mokry, także dość spokojnie w zakrętach, żeby nie zaliczyć asfaltu.
Brak opadów daje się mocno we znaki ( normalnie widać tam samą wodę )
Po dojechaniu do krajówki w Pietrzykowicach okazało się że tłok nań niesamowity, ale co zrobić? Szosą nie przedostałbym się inaczej, chyba że naokoło Żywieckiego.
Beskid Żywiecki
Następnie walka z samym sobą na Leśniance (druga godzina bez żarełka a na śniadanie tylko owsianka, ale jak tu jeść jak jeszcze Święta trzymają za żołądek? :) ) zakończona wizytą w sklepie i prawie półgodzinnym popasem.
Następnie ekspresem do Buczkowic, gdzie chcąc skręcić w lewo na batona wyciąłem orła na asfalcie - przyblokowane przednie kółko pociągnęło mnie momentalnie w dół :/ Szczęśliwie bez strat w sprzęcie, skończyło się na siniakach.
Na koniec szybciutki odcinek do domu.
Muzycznie dziś Eluveitie, Rammstein i SuperHeavy. Kawałek na dziś:
Za trasę przyjąłem dobrze mi znaną pętlę Przegibek-Pietrzykowice-Lipowa-Buczkowice.
Od początku dawał we znaki się okres przerwy, skutkujący bijącym rekordy pulsem uniemożliwiającym jakąkolwiek walkę z podjazdami.
Na Przegibku resztki śniegu
Zjazd z Przegiba mokry, także dość spokojnie w zakrętach, żeby nie zaliczyć asfaltu.
Brak opadów daje się mocno we znaki ( normalnie widać tam samą wodę )
Po dojechaniu do krajówki w Pietrzykowicach okazało się że tłok nań niesamowity, ale co zrobić? Szosą nie przedostałbym się inaczej, chyba że naokoło Żywieckiego.
Beskid Żywiecki
Następnie walka z samym sobą na Leśniance (druga godzina bez żarełka a na śniadanie tylko owsianka, ale jak tu jeść jak jeszcze Święta trzymają za żołądek? :) ) zakończona wizytą w sklepie i prawie półgodzinnym popasem.
Następnie ekspresem do Buczkowic, gdzie chcąc skręcić w lewo na batona wyciąłem orła na asfalcie - przyblokowane przednie kółko pociągnęło mnie momentalnie w dół :/ Szczęśliwie bez strat w sprzęcie, skończyło się na siniakach.
Na koniec szybciutki odcinek do domu.
Muzycznie dziś Eluveitie, Rammstein i SuperHeavy. Kawałek na dziś:
Odebrać plan treningów a.d. 2012
Niedziela, 27 listopada 2011
18.20
km
Teren -
0.00
km
Czas -
00:49
Średnia -
22.29
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
(%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
5.0
°C
Roman
Czas jakiś temu dostałem cynk od Maćka (któremu w tym miejscu serdeczne podziękowania przekazuję), że ukończył skrobanie mi pierwszej części planu na rok najbliższy, no i żebym wpadł i ogarnął co i jak no i go sobie zabrał.
Tak też uczyniłem i wyciągając przykurzoną nieco szosę pomknąłem przy zachodzie słońca, który dość szybko przemienił się w czarną noc ;)
Ciepłoooo :)
Tak też uczyniłem i wyciągając przykurzoną nieco szosę pomknąłem przy zachodzie słońca, który dość szybko przemienił się w czarną noc ;)
Ciepłoooo :)
Jeden dzień, a dwa wypady
Czwartek, 13 października 2011
81.34
km
Teren -
9.00
km
Czas -
03:52
Średnia -
21.04
km/h
V max teren -
35.00
km/h
HR max -
194
( 95%)
BPM
HR avg -
163
( 79%)
BPM
2166
kcal
7.0
°C
Ultra Sport
Najpierw korzystając ze zwolnienia z dwóch pierwszych lekcji śmignąłem do Cygańskiego na szybkie przeoranie znanych kawałków, włączając tym razem stromszy zjeździk, na którym nie tak dawno kręciłem się z Maćkiem. Od tego czasu popadało, no i spadły liście, czego świadomy niby byłem, ale w momencie w którym rower wyjechał mi spod tyłka, przekonanie to na nic mi się nie zdało.
Potem po lekcjach śmiganie na południe, skończone w Węgierskiej, a i tak od Buczkowic jazda po ćmoku. Nienawidzę jak tak szybko robi się ciemno :/
Potem po lekcjach śmiganie na południe, skończone w Węgierskiej, a i tak od Buczkowic jazda po ćmoku. Nienawidzę jak tak szybko robi się ciemno :/
Mała pętla Beskidzka
Niedziela, 9 października 2011
108.74
km
Teren -
8.00
km
Czas -
04:38
Średnia -
23.47
km/h
V max teren -
37.00
km/h
HR max -
200
( 98%)
BPM
HR avg -
165
( 80%)
BPM
3707
kcal
11.0
°C
Ultra Sport
Chcąc wykorzystać względnie suchą niedzielę, ruszyłem KATem na szosę, coby sprawdzić, jak ma się kwestia długotrwałego siedzenia na tyłku. Ma się średnio, ale to kwestia ustawienia siodła miejmy nadzieję.
Ruszyłem się więc na odkładaną od tygodni/miesięcy Kubalonkę, chcąc zahaczyć o widokową knajpkę, którą odwiedziłem czas jakiś temu.
Wypad był też okazją do sprawdzenia większego (30l) plecaka i świeżutko kupionej Sigmy PC15. O ile do pulsometru zastrzeżeń nie mam, to z plecakiem dogadać do końca się nie mogłem, rurka od Camela utrudniała zakładanie pokrowca, ale dało się zrobić :)
Oczywiście zaraz po wyjściu zaatakował mnie przelotny deszczyk, który zostawiłem już na lotnisku.
Podjazd pod Kubalonkę, choć nadspodziewanie krótki, spędziłem pod znakiem wariującego pulsu.
Na górze pauza na batona i kicha w dół. Cholernie zimno było, jednak na końcu udało się złapać nieco grzejącego słoneczka. Słoneczka, które pogrywało sobie ostro. O 12.30 w Bielsku było ciemno, a w Istebnej parę godzin później (15?) było przemiło.
Wspomniane problemy na podjazdach spowodowały że choć dwa albo trzy razy rezygnowałem z nadarzających się rozjazdów na czerwony rowerowy (omija podjazd zboczem Ochodzitej) za razem trzecim (albo czwartym) się poddałem.
(Barania? za mgłą, 10 min wcześniej jechałem w słońcu, raczej zimowym, ale słońcu)
I była to słuszna decyzja, fajny asfalcik, zero ruchu, w takich klimatach dojechałem prawie do Milówki. O przelotówce rzędu 27 km/h nie wspomnę.
Potem standardem do domu.
Ruszyłem się więc na odkładaną od tygodni/miesięcy Kubalonkę, chcąc zahaczyć o widokową knajpkę, którą odwiedziłem czas jakiś temu.
Wypad był też okazją do sprawdzenia większego (30l) plecaka i świeżutko kupionej Sigmy PC15. O ile do pulsometru zastrzeżeń nie mam, to z plecakiem dogadać do końca się nie mogłem, rurka od Camela utrudniała zakładanie pokrowca, ale dało się zrobić :)
Oczywiście zaraz po wyjściu zaatakował mnie przelotny deszczyk, który zostawiłem już na lotnisku.
Podjazd pod Kubalonkę, choć nadspodziewanie krótki, spędziłem pod znakiem wariującego pulsu.
Na górze pauza na batona i kicha w dół. Cholernie zimno było, jednak na końcu udało się złapać nieco grzejącego słoneczka. Słoneczka, które pogrywało sobie ostro. O 12.30 w Bielsku było ciemno, a w Istebnej parę godzin później (15?) było przemiło.
Wspomniane problemy na podjazdach spowodowały że choć dwa albo trzy razy rezygnowałem z nadarzających się rozjazdów na czerwony rowerowy (omija podjazd zboczem Ochodzitej) za razem trzecim (albo czwartym) się poddałem.
(Barania? za mgłą, 10 min wcześniej jechałem w słońcu, raczej zimowym, ale słońcu)
I była to słuszna decyzja, fajny asfalcik, zero ruchu, w takich klimatach dojechałem prawie do Milówki. O przelotówce rzędu 27 km/h nie wspomnę.
Potem standardem do domu.
Węgierska szosen
Piątek, 30 września 2011
64.82
km
Teren -
0.00
km
Czas -
02:30
Średnia -
25.93
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
196
( 96%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
16.0
°C
Roman
W odwiedziny do Węgierskiej, oddając przy okazji Avatara do TM. Szkoda, siodło świetne :)
Powrót po ciemku, lampeczki się spisały :)
Korek na wyjeździe z BB, pomyśleć że chce im się tak tkwić w tych blachach :)
Powrót po ciemku, lampeczki się spisały :)
Korek na wyjeździe z BB, pomyśleć że chce im się tak tkwić w tych blachach :)
Szybka pętla po okolicy
Czwartek, 29 września 2011
34.65
km
Teren -
0.00
km
Czas -
01:12
Średnia -
28.88
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
190
( 93%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
20.0
°C
Roman
To by było na tyle... :/
Niedziela, 25 września 2011
6.71
km
Teren -
0.00
km
Czas -
00:17
Średnia -
23.68
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
180
( 88%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
21.0
°C
Roman
Plany były konkretne. Zamierzałem pojawić się na Ochodzitej/okolicy (jak się to odmienia?), w celu uaktualnienia sobie konkretnych widoczków, które testowałem w marcu.
Chojrakowanie skończyło się jeszcze w Bielsku, gdzie jadąc po chłodniku dobiłem tyłem do krawężnika. Po nieudanej próbie zaklejenia dętki skapitulowałem i wezwałem na pomoc ojca, załadowałem rower na dach i wróciłem do domu.
I nawet to że odpadła mi dość fajna pogoda mnie nie dręczy, ale miałem na niedzielę pożyczonego Avatara Gel od Speca (niestety nie testówkę, więc muszę oddać szybciej) i po tych 6 km byłem pod wrażeniem.
Przy okazji doposażyłem się/zostałem doposażony w nowy licznik, Sigmę 906. Dzięki chłopaki :)
Chojrakowanie skończyło się jeszcze w Bielsku, gdzie jadąc po chłodniku dobiłem tyłem do krawężnika. Po nieudanej próbie zaklejenia dętki skapitulowałem i wezwałem na pomoc ojca, załadowałem rower na dach i wróciłem do domu.
I nawet to że odpadła mi dość fajna pogoda mnie nie dręczy, ale miałem na niedzielę pożyczonego Avatara Gel od Speca (niestety nie testówkę, więc muszę oddać szybciej) i po tych 6 km byłem pod wrażeniem.
Przy okazji doposażyłem się/zostałem doposażony w nowy licznik, Sigmę 906. Dzięki chłopaki :)
Pętla wokół Goczałkowickiego
Niedziela, 18 września 2011
78.13
km
Teren -
0.00
km
Czas -
03:08
Średnia -
24.94
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
192
( 94%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
24.0
°C
Roman
Najpierw na Ratuszowy pokazać się na starcie Rajdu Rowerowego (6 z WF piechotą nie chodzi, nie?), później pod Gemini złapać Maćka.
Potem do Wapienicy, i pętla w okół Goczałkowickiego. Na zakończenie popas w parku Rosta i do domu.
Potem do Wapienicy, i pętla w okół Goczałkowickiego. Na zakończenie popas w parku Rosta i do domu.
Plątanie się bez celu
Piątek, 16 września 2011
51.55
km
Teren -
0.00
km
Czas -
01:55
Średnia -
26.90
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
188
( 92%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
20.0
°C
Roman
Czyli jak przetrawić piątkowe popołudnie :P
Szybko, łatwo i dość krótko.
Szybko, łatwo i dość krótko.