Spalanie Świąt :)
Wtorek, 27 grudnia 2011
66.40
km
Teren -
0.00
km
Czas -
02:58
Średnia -
22.38
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
202
( 99%)
BPM
HR avg -
167
( 81%)
BPM
2983
kcal
5.0
°C
Roman
Chcąc przepalić kalorie, o których dostawę martwiłem się przez ostatnie 3 dni, ruszyłem na, w zamierzeniu luźny szosing, ostatni nieskrępowany rygorem planu treningowego.
Za trasę przyjąłem dobrze mi znaną pętlę Przegibek-Pietrzykowice-Lipowa-Buczkowice.
Od początku dawał we znaki się okres przerwy, skutkujący bijącym rekordy pulsem uniemożliwiającym jakąkolwiek walkę z podjazdami.
Na Przegibku resztki śniegu
Zjazd z Przegiba mokry, także dość spokojnie w zakrętach, żeby nie zaliczyć asfaltu.
Brak opadów daje się mocno we znaki ( normalnie widać tam samą wodę )
Po dojechaniu do krajówki w Pietrzykowicach okazało się że tłok nań niesamowity, ale co zrobić? Szosą nie przedostałbym się inaczej, chyba że naokoło Żywieckiego.
Beskid Żywiecki
Następnie walka z samym sobą na Leśniance (druga godzina bez żarełka a na śniadanie tylko owsianka, ale jak tu jeść jak jeszcze Święta trzymają za żołądek? :) ) zakończona wizytą w sklepie i prawie półgodzinnym popasem.
Następnie ekspresem do Buczkowic, gdzie chcąc skręcić w lewo na batona wyciąłem orła na asfalcie - przyblokowane przednie kółko pociągnęło mnie momentalnie w dół :/ Szczęśliwie bez strat w sprzęcie, skończyło się na siniakach.
Na koniec szybciutki odcinek do domu.
Muzycznie dziś Eluveitie, Rammstein i SuperHeavy. Kawałek na dziś:
Za trasę przyjąłem dobrze mi znaną pętlę Przegibek-Pietrzykowice-Lipowa-Buczkowice.
Od początku dawał we znaki się okres przerwy, skutkujący bijącym rekordy pulsem uniemożliwiającym jakąkolwiek walkę z podjazdami.
Na Przegibku resztki śniegu
Zjazd z Przegiba mokry, także dość spokojnie w zakrętach, żeby nie zaliczyć asfaltu.
Brak opadów daje się mocno we znaki ( normalnie widać tam samą wodę )
Po dojechaniu do krajówki w Pietrzykowicach okazało się że tłok nań niesamowity, ale co zrobić? Szosą nie przedostałbym się inaczej, chyba że naokoło Żywieckiego.
Beskid Żywiecki
Następnie walka z samym sobą na Leśniance (druga godzina bez żarełka a na śniadanie tylko owsianka, ale jak tu jeść jak jeszcze Święta trzymają za żołądek? :) ) zakończona wizytą w sklepie i prawie półgodzinnym popasem.
Następnie ekspresem do Buczkowic, gdzie chcąc skręcić w lewo na batona wyciąłem orła na asfalcie - przyblokowane przednie kółko pociągnęło mnie momentalnie w dół :/ Szczęśliwie bez strat w sprzęcie, skończyło się na siniakach.
Na koniec szybciutki odcinek do domu.
Muzycznie dziś Eluveitie, Rammstein i SuperHeavy. Kawałek na dziś: