d27 - Goczałki z chłopakami
Wtorek, 6 marca 2012
50.51
km
Teren -
1.00
km
Czas -
02:32
Średnia -
19.94
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
152
( 73%)
BPM
HR avg -
187
( 89%)
BPM
1914
kcal
°C
Mimo lekkiego przeziębienia, kiedy Maciek zaproponował mi wypadzik na Goczałkowice z Michałem, z którym lata temu do podstawówki razem uczęszczaliśmy, nie pozostawało mi nic, jak powiedzieć zakatarzone TAK!
Rowerek służy za statyw ;)
No więc pojechaliśmy chyba najbardziej pokręconą drogą na owe Goczałki, by wrócić po ciemku. W Mazańcowicach odpadłem od chłopaków w lewo, coby skrócić sobie drogę, oni zaś pojechali w swoją stronę :)
Muzyki brak, ale na PC króluje:
Rowerek służy za statyw ;)
No więc pojechaliśmy chyba najbardziej pokręconą drogą na owe Goczałki, by wrócić po ciemku. W Mazańcowicach odpadłem od chłopaków w lewo, coby skrócić sobie drogę, oni zaś pojechali w swoją stronę :)
Muzyki brak, ale na PC króluje:
d26 - Takiej pogodzie mówię zdecydowane TAK
Niedziela, 4 marca 2012
16.39
km
Teren -
0.10
km
Czas -
01:08
Średnia -
14.46
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
198
( 95%)
BPM
HR avg -
139
( 66%)
BPM
875
kcal
5.0
°C
Przy ciągle pięknej, wiosennej pogodzie śmignąłem do Cygańskiego, aby na króciutkim fragmencie asfaltu porobić siłowe sprinty.
Ścieżki już podsychają... ja chcę już na KATa :D
Nie przewidziałem, że ścieżką ową będą waliły tłumy spacerowiczów, także serię nieraz musiałem przerywać, coby jakową stonkę przepuścić.
Niestety, pod koniec przyuważyłem, że ktoś kto montował ojcu ten rower, dał ciała (nie ja :D ) i nie dokręcił miski supportu... Ciekawe od kiedy jeździ z lewą miską wykręconą dobre 2mm ?
Muzycznie do bólu to samo, na przykład:
Ścieżki już podsychają... ja chcę już na KATa :D
Nie przewidziałem, że ścieżką ową będą waliły tłumy spacerowiczów, także serię nieraz musiałem przerywać, coby jakową stonkę przepuścić.
Niestety, pod koniec przyuważyłem, że ktoś kto montował ojcu ten rower, dał ciała (nie ja :D ) i nie dokręcił miski supportu... Ciekawe od kiedy jeździ z lewą miską wykręconą dobre 2mm ?
Muzycznie do bólu to samo, na przykład:
d25 - trekking power
Sobota, 3 marca 2012
37.09
km
Teren -
0.00
km
Czas -
01:38
Średnia -
22.71
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
191
( 91%)
BPM
HR avg -
160
( 76%)
BPM
1334
kcal
5.0
°C
Niestety po konsultacji w dniu wczorajszym z Remikiem, bielskim rowerowym Guru, korba w Romecie nadaje się tylko do spawania. A że jakoś tak pędu do tego nie mam, wyprosiłem u ojca użyczanie mi na najbliższe parę tygodni jego trekinga. Bo jak dostanę w swe łapy Recona po serwisie, treningi będę wykonywał już głównie na Kacie.
Po ogarnięciu rowerka, pomknąłem realizować treningowe założenia w kierunku Goczałkowic. Piękne słońce (pierwszy trening bez thermo :D ), ultrawygodna pozycja, czego chcieć więcej?
Goczałki jeszcze przymarznięte
Szybko zameldowałem się u celu i kiedy jadłem sobie przywiezioną mandarynkę, patrzę, a tu schodami atakuje trójka kolarzy. Kiedy pierwszy krzyknął coś bliżej nieokreślonego nieomal zaliczając glebę, wiedziałem że to Kanalia. Po tradycyjnej staropolskiej wymianie uprzejmości, wszyscy ruszyli w swoje strony.
Muzycznie to co zwykle, zwłaszcza:
Po ogarnięciu rowerka, pomknąłem realizować treningowe założenia w kierunku Goczałkowic. Piękne słońce (pierwszy trening bez thermo :D ), ultrawygodna pozycja, czego chcieć więcej?
Goczałki jeszcze przymarznięte
Szybko zameldowałem się u celu i kiedy jadłem sobie przywiezioną mandarynkę, patrzę, a tu schodami atakuje trójka kolarzy. Kiedy pierwszy krzyknął coś bliżej nieokreślonego nieomal zaliczając glebę, wiedziałem że to Kanalia. Po tradycyjnej staropolskiej wymianie uprzejmości, wszyscy ruszyli w swoje strony.
Muzycznie to co zwykle, zwłaszcza:
d24 - Interwały
Czwartek, 1 marca 2012
17.75
km
Teren -
0.00
km
Czas -
01:08
Średnia -
15.66
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
191
( 91%)
BPM
HR avg -
149
( 71%)
BPM
851
kcal
3.0
°C
Roman
Krótka, acz treściwa rundka po BB. Średnia skrajnie nieciekawa, co jest wynikiem ciskania interwałów na miejskich uliczkach - jakoś trzeba było się przemieszczać trzymając się zakładanych stref. Deszczyk kropi, atmosfera do kitu :/ Ale jutro wreszcie spróbuję ogarnąć coś z latającą na boki korbą, mam nadzieję, że będzie lepiej niż teraz.
Jedna z omawianych uliczek, zero ruchu, znośna nawierzchnia.
Muzycznie ciągle Hunter:
Jedna z omawianych uliczek, zero ruchu, znośna nawierzchnia.
Muzycznie ciągle Hunter:
d23 - Lipowa szosing
Poniedziałek, 27 lutego 2012
52.95
km
Teren -
0.00
km
Czas -
02:38
Średnia -
20.11
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
200
( 96%)
BPM
HR avg -
156
( 75%)
BPM
2188
kcal
0.0
°C
Roman
Pierwszy mocniejszy trening :)
Kolejny szosowy trening wykorzystałem na sprawdzenie alternatywnego wariantu "Na południe" o którym pisałem w piątek. Wariant świetny - dołożone dużo zjazdu, mały ruch, przyjemny asfalt, żyć nie umierać.
Skrzyczne i okolice we mgle
Także najpierw śmig na Wilkowice, później zjazd do Łodygowic - temperatura była tak wzruszająca, że aż mi oczy łzami zaszły :P
Potem chwila szukania właściwego zjazdu do głównej drogi, przeskoczenie jej i na Kalną.
Później zaproponowany mi kiedyś przez znajomą skręt na Słotwinę, no i standardowo do Lipowej na pauzę pod sklepem.
Powrót standardem przez Buczkowice - charakterystyka ruchu "dom-praca-dom" na tym odcinku sprawiła, że całą drogę minęło mnie może 20% tego co w piątek. Warto dodać, że w ciągu całej trasy pogoda wariowała - od słońca po mega sympatycznie padający śnieg :) Tak czy owak - zimo uciekaj!
Tu specjalne podziękowania, no i gratulacje za bycie człowiekiem dla kierowcy PKSu, który właściwie od Bystrej aż do wjazdu do BB kulturalnie za mną koczował nie cisnąc się, jak to busiarze mają w zwyczaju :)
Muzycznie świeżo zrzucony Hunter:
Kolejny szosowy trening wykorzystałem na sprawdzenie alternatywnego wariantu "Na południe" o którym pisałem w piątek. Wariant świetny - dołożone dużo zjazdu, mały ruch, przyjemny asfalt, żyć nie umierać.
Skrzyczne i okolice we mgle
Także najpierw śmig na Wilkowice, później zjazd do Łodygowic - temperatura była tak wzruszająca, że aż mi oczy łzami zaszły :P
Potem chwila szukania właściwego zjazdu do głównej drogi, przeskoczenie jej i na Kalną.
Później zaproponowany mi kiedyś przez znajomą skręt na Słotwinę, no i standardowo do Lipowej na pauzę pod sklepem.
Powrót standardem przez Buczkowice - charakterystyka ruchu "dom-praca-dom" na tym odcinku sprawiła, że całą drogę minęło mnie może 20% tego co w piątek. Warto dodać, że w ciągu całej trasy pogoda wariowała - od słońca po mega sympatycznie padający śnieg :) Tak czy owak - zimo uciekaj!
Tu specjalne podziękowania, no i gratulacje za bycie człowiekiem dla kierowcy PKSu, który właściwie od Bystrej aż do wjazdu do BB kulturalnie za mną koczował nie cisnąc się, jak to busiarze mają w zwyczaju :)
Muzycznie świeżo zrzucony Hunter:
d22 - No i szosa :)
Piątek, 24 lutego 2012
33.23
km
Teren -
0.00
km
Czas -
01:52
Średnia -
17.80
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
203
( 97%)
BPM
HR avg -
149
( 71%)
BPM
1496
kcal
7.0
°C
Roman
Nawiązując do wczorajszych narzekań zapragnąłem przechrzcić Romana w nowym roku :)
Kiedy wychodziłem ze szkoły wydawało się że wszystko szlag trafi, bo nad BB nadciągnęła czarna chmurra, siąpiąca nieprzyjemnym deszczem. Na całe szczęście, nim ogarnąłem się obiadowo, niebo z lekka się przejaśniło, także postanowiłem spełnić swe zamierzenia.
Plany były świetlane - śmignąć sobie w kierunku południowym, nawrócić w okolicach Lipowej i szybciutko do domu. Oczywiście po drodze dokonać kilku testowych przepaleń na podjazdach, żeby mieć trochę zabawy :)
Oczywiście zapomniałem o dwóch dość ważnych przy planowaniu kwestiach - jednak strefy w dzienniku po coś są, no i ruch wcale nie jest taki mały jak mogłoby się wydawać.
Summa summarum, po tym jak przebiłem się przez BB, dojechałem do Buczkowic, gdzie na rondzie wykonałem taktyczny odwrót w stronę powrotną. Nie muszę chyba tłumaczyć, ani wyjaśniać, ani wyliczać ilu łosi wyprzedzało mnie na gazetę? Paru wyjątkowych bezmózgów nie wpadło nawet na zauważenie pedału hamulca i na trzeciego cisnęli do przodu.
Zachodzik :)
Krew mnie zalewa jak sobie o tym pomyślę. Z przykrością odnotować muszę, że droga Bielsko-Buczkowice odpada jako trasa treningowa "Na południe". Następnym razem sprawdzę wariant przez Wilkowice i Łodygowice, choć z tego co pamiętam, to jest to wariant o niebo bardziej górzysty :/
"Kokpit" w Romanie :)
Po powrocie do BB skręciłem w stronę gór, coby dokręcić trochę już po zmroku.
Muzyka ciągle ta sama, 1GB na mp3 poszaleć nie daje ;), także cosik z historii na Youtube:
Kiedy wychodziłem ze szkoły wydawało się że wszystko szlag trafi, bo nad BB nadciągnęła czarna chmurra, siąpiąca nieprzyjemnym deszczem. Na całe szczęście, nim ogarnąłem się obiadowo, niebo z lekka się przejaśniło, także postanowiłem spełnić swe zamierzenia.
Plany były świetlane - śmignąć sobie w kierunku południowym, nawrócić w okolicach Lipowej i szybciutko do domu. Oczywiście po drodze dokonać kilku testowych przepaleń na podjazdach, żeby mieć trochę zabawy :)
Oczywiście zapomniałem o dwóch dość ważnych przy planowaniu kwestiach - jednak strefy w dzienniku po coś są, no i ruch wcale nie jest taki mały jak mogłoby się wydawać.
Summa summarum, po tym jak przebiłem się przez BB, dojechałem do Buczkowic, gdzie na rondzie wykonałem taktyczny odwrót w stronę powrotną. Nie muszę chyba tłumaczyć, ani wyjaśniać, ani wyliczać ilu łosi wyprzedzało mnie na gazetę? Paru wyjątkowych bezmózgów nie wpadło nawet na zauważenie pedału hamulca i na trzeciego cisnęli do przodu.
Zachodzik :)
Krew mnie zalewa jak sobie o tym pomyślę. Z przykrością odnotować muszę, że droga Bielsko-Buczkowice odpada jako trasa treningowa "Na południe". Następnym razem sprawdzę wariant przez Wilkowice i Łodygowice, choć z tego co pamiętam, to jest to wariant o niebo bardziej górzysty :/
"Kokpit" w Romanie :)
Po powrocie do BB skręciłem w stronę gór, coby dokręcić trochę już po zmroku.
Muzyka ciągle ta sama, 1GB na mp3 poszaleć nie daje ;), także cosik z historii na Youtube:
d21 - Niechże się ta pogoda zdecyduje
Czwartek, 23 lutego 2012
0.00
km
Teren -
0.00
km
Czas -
Średnia -
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
166
( 79%)
BPM
HR avg -
122
( 58%)
BPM
747
kcal
°C
Stacioneiro
Czas: 1:30:46
Bo kurcze, poszosiłbym sobie, a jak tu się za to zabrać, jak w ciągu doby temperatura przez 0oC przechodzi dobre 4 razy. Na tych ultra śliskich laczkach skończyłbym pod jakąś "eLką" ;)
Także pokręciłem w domu, przy najnowszym "HIMYM" i zaległym "Californication"
Tak to nuda Pany, Recon jeszcze dobry tydzień siedzieć w KrK będzie, pojawił się kalendarz GP Euroregionu Silesia, no i znów tak nachrzanili z terminami, że na generalkę nie mam co liczyć - a to dzień przed jakimś Golonką, a to w dniu MP itd, itp ;)
Bo kurcze, poszosiłbym sobie, a jak tu się za to zabrać, jak w ciągu doby temperatura przez 0oC przechodzi dobre 4 razy. Na tych ultra śliskich laczkach skończyłbym pod jakąś "eLką" ;)
Także pokręciłem w domu, przy najnowszym "HIMYM" i zaległym "Californication"
Tak to nuda Pany, Recon jeszcze dobry tydzień siedzieć w KrK będzie, pojawił się kalendarz GP Euroregionu Silesia, no i znów tak nachrzanili z terminami, że na generalkę nie mam co liczyć - a to dzień przed jakimś Golonką, a to w dniu MP itd, itp ;)
d20 - Prawie jak szosa
Niedziela, 19 lutego 2012
25.00
km
Teren -
8.00
km
Czas -
01:50
Średnia -
13.64
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
182
( 87%)
BPM
HR avg -
148
( 71%)
BPM
1580
kcal
5.0
°C
Zimcok
Korzystając z wolnej niedzieli, dorzuciłem sobie do gara trening na "szosie". Ze względów oczywistych nie byłem w stanie wykonać go na Romanie, no bo jak tu katować taki antyk w roztopowej śniego-soli? O "przyczepności" opon na mokrej nawierzchni nie wspomnę :)
Pierwsze parę kilometrów uatrakcyjniała mi sms-owa konwersacja ze znajomą, którą serdecznie pozdrawiam :) Wszystko byłoby pięknie, tylko jazda w pośniegowej paćce trzymając telefon w jednej ręce, no i w sumie średnio na jeździe się skupiając, nie była ani efektywna, ani tym bardziej w zakładanych strefach ;)
Później już tylko ulicami do Wapienicy, jednak kilkukrotne podpieranie się we wspomnianej ciaparydze wpakowało mi pod ochraniacz "śniegu", no i suma summarum fajnie nie było :] Całemu wyjazdowi towarzyszyły ćwiczenia pedałowania na okrągło, szło mi całkiem nieźle, choć tętno momentalnie tłukło się o sufit.
Później podjechałem do Maćka, oddać mu pożyczoną wagę i ścieżką (a jakże, nieodśnieżoną) śmignąłem do domu.
Muzycznie dzisiaj JF:
Pierwsze parę kilometrów uatrakcyjniała mi sms-owa konwersacja ze znajomą, którą serdecznie pozdrawiam :) Wszystko byłoby pięknie, tylko jazda w pośniegowej paćce trzymając telefon w jednej ręce, no i w sumie średnio na jeździe się skupiając, nie była ani efektywna, ani tym bardziej w zakładanych strefach ;)
Później już tylko ulicami do Wapienicy, jednak kilkukrotne podpieranie się we wspomnianej ciaparydze wpakowało mi pod ochraniacz "śniegu", no i suma summarum fajnie nie było :] Całemu wyjazdowi towarzyszyły ćwiczenia pedałowania na okrągło, szło mi całkiem nieźle, choć tętno momentalnie tłukło się o sufit.
Później podjechałem do Maćka, oddać mu pożyczoną wagę i ścieżką (a jakże, nieodśnieżoną) śmignąłem do domu.
Muzycznie dzisiaj JF:
d19 - Pijany pociąg
Piątek, 17 lutego 2012
0.00
km
Teren -
0.00
km
Czas -
Średnia -
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
149
( 71%)
BPM
HR avg -
127
( 61%)
BPM
988
kcal
°C
Stacioneiro
Czas 1:49:43
Tytuł wziął się z ostatniego odcinka HIMYM, który towarzyszył mi dziś
Śnieg, śnieg, śnieg. Z nieba, pod butami, na okularach, twarzy, plecaku. Amen, koniec świata. -2 stopnie i śniegu od środy nawaliło w mieście dobre 30 cm o_O, także z planów oderwania się od stacjonarki chwilowo zrezygnowałem. Szkoda byłoby zakończyć tak pięknie zapowiadający się sezon na masce jakiejś nieogarniętej Yariski ;)
Po głębszym przemyśleniu sprawy, wróciłem do stref liczonych procentowo - w poniedziałek uwaliłem się skrajnie :)
Dzisiaj w sumie całkiem przyjemnie, wreszcie wykombinowałem jak ustawić rowerek, żeby widzieć cały monitor, także zdecydowanie przyjemniej się oglądało :) "Słodka zemsta" - niezbyt hardkorowe romansidło, znalazłem na półce DVD z jakiejś gazety, a że HIMYM i Californication w sieci nie chciało współpracować, to zapuściłem. W sumie całkiem znośnie :) Później 16 odcinek ostatniego sezonu How I Met Your Mother i wszelakie twarzoksiążki na do widzenia.
Muzyki trochu:
Paczcie:
Tytuł wziął się z ostatniego odcinka HIMYM, który towarzyszył mi dziś
Śnieg, śnieg, śnieg. Z nieba, pod butami, na okularach, twarzy, plecaku. Amen, koniec świata. -2 stopnie i śniegu od środy nawaliło w mieście dobre 30 cm o_O, także z planów oderwania się od stacjonarki chwilowo zrezygnowałem. Szkoda byłoby zakończyć tak pięknie zapowiadający się sezon na masce jakiejś nieogarniętej Yariski ;)
Po głębszym przemyśleniu sprawy, wróciłem do stref liczonych procentowo - w poniedziałek uwaliłem się skrajnie :)
Dzisiaj w sumie całkiem przyjemnie, wreszcie wykombinowałem jak ustawić rowerek, żeby widzieć cały monitor, także zdecydowanie przyjemniej się oglądało :) "Słodka zemsta" - niezbyt hardkorowe romansidło, znalazłem na półce DVD z jakiejś gazety, a że HIMYM i Californication w sieci nie chciało współpracować, to zapuściłem. W sumie całkiem znośnie :) Później 16 odcinek ostatniego sezonu How I Met Your Mother i wszelakie twarzoksiążki na do widzenia.
Muzyki trochu:
Paczcie:
d18 - Krótko
Poniedziałek, 13 lutego 2012
0.00
km
Teren -
0.00
km
Czas -
Średnia -
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
144
( 69%)
BPM
HR avg -
188
( 90%)
BPM
489
kcal
°C
Stacioneiro
Czas 0:43:54
Tym razem bardzo króciutko, szkoła wzywa, po za tym nieco inne niż wcześniej strefy wyciskają ze mnie siódme poty, muszę się nad tym dobrze zastanowić, czy nie wrócić z nimi do poprzedniego ustawienia.
Muzycznie dziś:
Kawałek z piątku się znów pokazał ;)
Tym razem bardzo króciutko, szkoła wzywa, po za tym nieco inne niż wcześniej strefy wyciskają ze mnie siódme poty, muszę się nad tym dobrze zastanowić, czy nie wrócić z nimi do poprzedniego ustawienia.
Muzycznie dziś:
Kawałek z piątku się znów pokazał ;)