Wpisy archiwalne w kategorii

MTB

Dystans całkowity:2351.92 km (w terenie 797.80 km; 33.92%)
Czas w ruchu:136:17
Średnia prędkość:17.26 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:11812 m
Maks. tętno maksymalne:217 (106 %)
Maks. tętno średnie:189 (92 %)
Suma kalorii:105151 kcal
Liczba aktywności:64
Średnio na aktywność:36.75 km i 2h 07m
Więcej statystyk

d75 - Luźno, niedzielne "górki"


Niedziela, 17 czerwca 2012


29.68

km

Teren -

7.00

km

Czas -

01:48

Średnia -

16.49

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

184

( 90%)
BPM

HR avg -

140

( 68%)
BPM

1344

kcal

29.0

°C

Ultra Sport

Dzisiejsze góry miały być Szyndzielnią, późnej Cygańskim, a skończyło się na 1,5x Przegibku podjeżdżanym terenem i zjeżdżanym asfaltem.


Może za dużo PSa, ale tylko tak da się oddać dzisiejszą temperaturę :)

Czemu asfaltem? Otóż odtłuszczone hample potrzebowały porządnego dotarcia. Czyli konkretnego, przehamowanego zjazdu. Najpierw 2 sekcje podjazdu, w dół do źródełka, na koniec tylko pierwsza, z trudnym podjazdem, który pierwszy raz prawie podjeżdżam. Tak blisko jeszcze nie było.

Na koniec przy źródełku pokombinowałem z ustawieniem klamek i manetek na kierownicy, żeby mieć klamki bardziej na jeden palec.

Kolejna nowo odkryta, tym razem nie samodzielnie, kapela:
KategorieKategoria Teren, MTB, Sam Komentarze Komentarze 0 Data 17.06.2012 Top W górę

d71 2/2 - Serwisowo do Maćka


Niedziela, 10 czerwca 2012


11.45

km

Teren -

0.00

km

Czas -

00:31

Średnia -

22.16

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

(%)
BPM

HR avg -

(%)
BPM

kcal

16.0

°C

Ultra Sport

Do Maćka odpowietrzyć tylni hampel. Jajca jak berety z tego wyszły, hamuje lepiej niż było, ale brak odpowiednich bajerów do nowego patentu Shimano utrudnił całą procedurę. Powrót w deszczu po ćmoku.

KategorieKategoria Asfaltem, MTB, Sam Komentarze Komentarze 4 Data 10.06.2012 Top W górę

d71 1/2 - Objętościowo z Dziadkiem


Niedziela, 10 czerwca 2012


36.85

km

Teren -

0.00

km

Czas -

01:51

Średnia -

19.92

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

188

( 92%)
BPM

HR avg -

130

( 63%)
BPM

1264

kcal

18.0

°C

Ultra Sport

Rundka po Wapienicy, połączona z uciekaniem przed deszczem. Najprawdopodobniej jeden z ostatnich treningów, na których jestem zmuszony śmigać KATem po asfalcie ;) Szoska już w domciu :)

KategorieKategoria Asfaltem, MTB Komentarze Komentarze 0 Data 10.06.2012 Top W górę

d70 - Interwałowo po mieście


Sobota, 9 czerwca 2012


22.70

km

Teren -

0.00

km

Czas -

00:59

Średnia -

23.08

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

194

( 95%)
BPM

HR avg -

154

( 75%)
BPM

774

kcal

20.0

°C

Ultra Sport

Korzystając z sobotniego późnego popołudnia wyskoczyłem krótko poszosić. Jako że pora odpowiednia, a i Euro zatrzymało ludzi w domach, uznałem że pokręcę w mieście. I dobrze.

Na dzień dobry szybki tunel za Berlingo w centrum, później przeskakuję do Białej wyczaić hurtownię/sklep fabryczny Nutrenda, gdzie to. Następnie do Cygańskiego, podglądnąć Bielską strefę kibica na Rekordzie, gdzie dziś puchy:



Tam zaczyna padać, toteż najlepszą drogą uciekam do domu :)

KategorieKategoria Asfaltem, MTB, Sam Komentarze Komentarze 0 Data 09.06.2012 Top W górę

d69 - Salmopol z bbRiderz


Czwartek, 7 czerwca 2012


57.37

km

Teren -

2.50

km

Czas -

02:26

Średnia -

23.58

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

196

( 96%)
BPM

HR avg -

153

( 75%)
BPM

2135

kcal

19.0

°C

Ultra Sport

Punkt 9:00 spotykamy się pod Gemini. Na miejscu Dizel, Dawid, Grzesiu, Marco, Kuń, Maciek i Paweł na szosie, który opuścił nas, by jechać z Remikiem i Bartkiem.

Po krótkiej dyspucie gdzie jedziemy, gremium uznało, że jedziemy śladem szosowców, Pętlę Beskidzką, w wariancie only Poland.

Jako iż wiedziałem, że ja odpadam na Białym Krzyżu/Salmopolu do domu ze względów czasowych, kiedy tylko byłem na czole peletoniku, nadawałem tempo nieco mocniejsze niż wycieczkowe :) W Mesznej uznałem, że warto by sprawdzić, czy chłopaki będą gonić, czy poczekają aż padnę przy ucieczce. Czekali, tylko Dizel doszedł mnie przy Buczkowicach.

W Szczyrku równe, tempo uwzględniające dysputy o mijanych przedstawicielkach płci przeciwnej ;)

Pod Golgotą załączam stoper i nagle jakby ktoś wyjął wtyczkę. Średnia robi się relaksacyjna, nie ma się co dziwić - chłopaki mają w planach stówkę po górach :) Ja jednak plan miałem krótszy, toteż podjazd jechałem nieco agresywniej, by skończyć go z czasem 15:41, mając jakąś minutę przewagi. Miło.


Lekki korek? ;) Marco chowa różowe Lampre rękawki :P

Na górze spotykamy Pawła, który opuścił szosiarzy i po odczekaniu na resztę, chwile gadki, jedziemy każdy w swoją stronę. Ja nazad, oni dalej.

Do BB wpadam na procesję po procesji - najpierw w Szczyrku, którą udaje mi się, przez czyjeś podwórko objechać, później w Buczkowicach, przez którą muszę już istotnie nadkładać drogi. Ciekawie reagowali ludzie w Szczyrku, kiedy przejeżdżając koło nich, darłem się do tego:

KategorieKategoria Asfaltem, Z ekipą, MTB Komentarze Komentarze 1 Data 07.06.2012 Top W górę

d68 - VIII Tour de UEK


Niedziela, 3 czerwca 2012


15.13

km

Teren -

15.00

km

Czas -

00:39

Średnia -

23.28

km/h

V max teren -

35.44

km/h

HR max -

209

(102%)
BPM

HR avg -

189

( 92%)
BPM

666

kcal

19.0

°C

Ultra Sport

Czyli krótka przypowieść o tym, że detkę mieć ze sobą należy zawsze, oraz o tym, ze kondycja kondycją, technika techniką, ale bez psychiki się nie obejdzie.



Po niemal tradycyjnym pobłądzeniu, 9:45 meldujemy się na kampusie UEKu, coby się prześcigać w ogórasie. Po zapoznaniu się z trasą, odebraniu imiennego numerka 47 i innych obrzędach przedstartowych, w czasie wyścigu kobiet, jadąc sobie zupełnie spokojnie, podglądając zawodniczki, dobijam tylnym kółkiem o krawężnik. Z początku wydaje się, że luz, Geax wytrzymał, jednak po dojechaniu do strefy startu wyrok jest jasny - pana. A że Konrad mądra głowa, dętki od niedzieli nie kupił, a co za tym idzie, nie posiadał. Na całe szczęście zawodnik AZS UEK poratował mnie dętką, a inny pompką. Tej też nie miałem ;)




Szybki check na ciśnienie w oponie. Niskie...


Ostry start, od razu pierwsza trójka

Na linii startu nie czułem się najpewniej - byłem najprawdopodobniej najmłodszy, a na pewno najmłodszy z pierwszej piątki. W związku z tym, kiedy po starcie wylądowałem w pierwszej trójce, psychika oszalała, po raz pierwszy dziś. Tym razem skończyło się na spadku o 1 pozycję, na której byłem później dość niefajnie blokowany - gość i tak odpadł, a dobre pół kółka musiałem się za nim wlec :/



Po wyprzedzeniu pacjenta na Superiorze, doszedłem do człowieka, który odpadł z uciekającej grupki. Dobre kółko wiozłem mu się na kole, coby zobaczyć co i jak, by wziąć go na kostkowej sekcji prawo-lewo od zewnętrznej.


Jeszcze przed...


... i już po

Tu niestety psycha raz drugi dała czadu. Po wyprzedzeniu gość odpadł, i zostałem sam. Ani nie goniłem, ani nie czułem jego oddechu na plerach. W takich sytuacjach robię najgłupszą z możliwych rzeczy - odpuszczam. W skutek tego, po paru kółkach ponownie wylądowałem na piatej lokacie. Wtedy włączył mi się goniec i gość mi nie uciekł, a na 7 kółku znów wróciłem na czwarte miejsce.



8, ostatnie kółko, przejechaliśmy takim tempem, że odrobiliśmy 5 z ~30 s straty do liderującej trójki, z której to ostatni złapał kapcia i biegł do mety. To było to co mnie dziś zgubiło.

Tuż przed metą - prosta, nawrót, prosta, 90o w prawo i meta, organizatorzy przygotowali jedyną techniczną (po za skakaniem po krawężnikach) atrakcję:



Zjazd sam w sobie był całkiem przyjemny, ot taka hopka, ale zaczynał się wysokim, 15 cm krawężnikiem. Normalnie nic trudnego, przerzucamy przód, tył i wio. Ale kiedy chwilę przed nim, mając na plecach gościa na Cannondale'u usłyszałem od taty "Konrad, jest szansa na pudło, DAJESZ!!" to zgłupiałem. Z jednej strony, chciałem przejechać tam nieco defensywnie, by przyblokować gościa i uciec mu na nawrocie, który szedł mi świetnie, z drugiej strony, uznałem, że przeskoczenie przez krawężnik, co wcześniej dwukrotnie uskuteczniłem to dobry pomysł. Niestety, dwa pomysły, jeden rower, to za dużo. Za słabo podrzuciłem przód, złapał mnie na krawężniku po czym wylądowałem na piachu i żwirze z przechylonym rowerem. Rezultat? Szybki szlif :/ No i strata 4 miejsca. Na szczęście mieliśmy tak dużą przewagę, że zdążyłem się pozbierać i już z nogi na nogę, dokręcić do mety na 5 miejscu.



Na koniec reszta zdjęć (zbiory własne i foty oficjalne):















KategorieKategoria Teren, Zawody, MTB Komentarze Komentarze 0 Data 03.06.2012 Top W górę

d67- Serwisowo


Czwartek, 31 maja 2012


22.22

km

Teren -

6.50

km

Czas -

01:08

Średnia -

19.61

km/h

V max teren -

44.00

km/h

HR max -

186

( 91%)
BPM

HR avg -

150

( 73%)
BPM

861

kcal

18.0

°C

Ultra Sport

Do Maćka na serwis. Przez lotnisko, podjazd konnym na Dębowiec.



Z Dębowca przeskakuję do Cygana, przez który dojeżdżam do Maćka. Powrót przy lekkim kapuśniaku.

d66 - Pszczyna


Wtorek, 29 maja 2012


71.81

km

Teren -

3.00

km

Czas -

03:21

Średnia -

21.44

km/h

V max teren -

0.00

km/h

HR max -

182

( 89%)
BPM

HR avg -

134

( 65%)
BPM

2220

kcal

23.0

°C

Ultra Sport

Dzisiejsze kompensacyjne kulanko wycelowałem w Pszczynę.

Na dzień dobry dojazd na Goczałkowice, gdzie robię chwilową przerwę, głównie po to by rozprostować kości - 18 km w I i II strefie nie wymusiło nic więcej :)

Następnie kieruję się na północ zaporą, by po chwili wskoczyć na drogę. Po paru kilometrach ukazuje mi się tablica:


Dzisiaj cały czas kręciłem się wzdłuż/obok WTR

Przecinam główną i nim się zorientowałem, wylądowałem na rynku:



Z niego kieruję się do Parku Zamkowego, by pokręcić w mega atrakcyjnych okolicznościach przyrody:








Po chwili oddechu wracam na Zaporę tą samą drogą i włączam tryb błądzenia :) Czyli plan pt. wracamy przez Międzyrzecze, wpadamy do Wapienicy, coby dokręcić nieco czasu, no i nie robić z trasy klasycznej "parówy".

Trasa teoretycznie powinna być mi znana, ale jak nią jechałem, to albo w grupie, albo z drugiej strony, toteż było mocno na czuja.

W BB klasycznie, Wapienica-lotnisko-rynek-centrum-dom.

&

d65 - Czesko-polska wyrypa


Sobota, 26 maja 2012


109.26

km

Teren -

44.00

km

Czas -

06:11

Średnia -

17.67

km/h

V max teren -

51.00

km/h

HR max -

146

( 71%)
BPM

HR avg -

186

( 91%)
BPM

4703

kcal

20.0

°C

Ultra Sport

Punkt 9:00 spotykam się z Maćkiem i Grzesiem na lotnisku. Szybkie przywitanie i decyzja o kierunku jazdy - Czantoria i dalej, po czym ruszamy nieco zmodyfikowaną trasą do Górek, gdzie wskakujemy na Wisłostradę.





W Ustroniu pauza w sklepie, i ruszamy w stronę Czeskiej granicy. Po przecięciu dwupasmówki wjeżdżamy w teren, którego przez dłuższy czas nie opuścimy.


Będzie trudno :D

Do granicy przebijamy się, jak widać "bardzo trudną" rowerówką. Tak, to był szuter :) No może na końcu trochę kolein od traktorów w błotku, ale to wszystko ;)


Widoki przez duże W towarzyszyły nam cały dzień


Fragment rowerówki po stronie polskiej

Po stronie czeskiej zjazd asfaltem, po którym zaczyna się, chyba najgorszy dziś, podjazd pod Czantorię. Bez chwili na oddech, chyba że przy robieniu zdjęć.


Bo drętwym się jest, a nie bywa - krótko odnośnie mej "Stylówy" ;)


Maćko z Bogdańca śmiga pod Czantorię - jeszcze asfaltem

Ze szczytu uciekamy gdzie pieprz rośnie, bo tłumy istotne. Czyli jedziemy wzdłuż granicy (nieustannie mijane słupy graniczne nie pozwalały tego nie zauważyć :) ). Zjazd ostry, kamerdolce w ilościach hurtowych. Na końcu zaliczam mały szlif, kiedy awaryjnie kładę rower przed zakrętem, bo tylni, zatłuszczony, hampel zupełnie nie hamował.


fot. Maciek


Później mykamy na Soszów, a następnie na Cieślar, gdzie siadamy na krótki popas.




Były też pokazy alpinistyczne - nigdy nie róbcie tego bez kasku :D
fot. Maciek


Z Cieślara tracimy wysokość na Mały Stożek, z którego podjeżdżamy pod Stożek Właściwy. Mimo zmęczenia i chęci oddechu, po krótkiej naradzie uciekamy od tłumów na Kiczory. Tam popas fotograficzny i jedziemy w kierunku Kubalonki.


Nie wiem dlaczego się tu śmieję. To zupełnie nie jest śmieszne!
fot. Maciek


Przed Kubalonką dobijam tylną oponkę, także nasze lekko już ujechane mięśnie mają dodatkową okazję na odpoczynek.


Prawie jak technika
fot. Maciek



Artystyczne foto Maćka, a ja w tle zmieniam dętkę
fot. Maciek


Na przełęczy decydujemy się zjechać obok Zamku Przezesa do Wisły, a później wylądować w Brennej na grochówie. Plan wykonany, trochę tylko zacząłem umierać i się pogubiłem :/

Po grochówie i zapiekance nogi przez krótki czas odżyły, ale oczywistym było, że przekroczyłem Rubikon i będzie tylko gorzej. Tak było...


Tak dzisiaj było!

Mimo to do domu wróciłem o własnych siłach :)

KategorieKategoria Soszów, Teren, Z ekipą, MTB Komentarze Komentarze 2 Data 26.05.2012 Top W górę

d64 - Czasówka na Przegib, vol.II


Środa, 23 maja 2012


25.98

km

Teren -

1.20

km

Czas -

01:18

Średnia -

19.98

km/h

V max teren -

34.00

km/h

HR max -

204

(100%)
BPM

HR avg -

147

( 72%)
BPM

1085

kcal

24.0

°C

Ultra Sport

Posiadacze kierownic z bajerami, których nazwa pochodzi od pewnego Amerykańskiego kolarza zapewne za tytuł by mnie powiesili, za poślednie ziebro ;) Ale na moich, MTBowych warunkach, zwie się to czasówką, ba nawet czasówką, na której patrzę sobie na postęp. :)

W wyniku międzynarodowego spisku zapomniałem zrobić sobie taki sprawdzianik w kwietniu, więc zamiast miesięcznej przerwy od poprzedniego, minęły miesiące 2. Kajam się pokornie przed samym sobą. :/

Dzisiaj dzięki pokręconemu zbiegowi okoliczności ze szkoły wybyłem punkt 11. No i chwila zastanowienia. Środa niby wolna, ale 6 godzin wolnych przed angielskim, kolejny poniedziałek z rzędu musiałem odpuścić - nie zaszkodzi mi dodatkowa jazda :) Zaraz podjąłem decyzję o kierunku dzisiejszej jazdy - trza w końcu zobaczyć, czy to kręcenie coś daje, czy jedynym jej efektem jest potęgowanie rolniczej opalenizny.

Dojazd szybciutko, po 12 minutach melduję się na Orlenie. Chwila rozgrzewki, załączenie nakręcającej muzy na mp3, blokada Recona i wio. Z racji tego, że tym razem miałem pulsaka, pamiętałem by włączyć międzyczas przy tabliczce "koniec zabudowań" by mieć odniesienie do pomiarów z wakacji 2011. Do owej tabliczki podjazd jest bardzo łagodny, średnia 25km/h mówi sama za siebie ;)

Później lekki kryzys, ale po jakiś 2 minutach siły znów przyszły.

No ale, gadu gadu, jak mi to w ogóle poszło? Zajewybornie :) 1:55 krócej niż ostatnio to prawie 10% poprawa :) Czas 20:50 na tym podjeździe dał mi średnią 21,6 km/h co oznacza, że muszę przykalibrować licznik, bo na szczycie mierzona tylko dla tego odcinka wynosiła 21,1.


90% zjazdu tak wyglądało...

Zjazd znalezioną jakiś czas temu ścieżką, skończył się jazdą po tarcze w liściach po kamieniach i patykach, czyli nieprzyjemnie.

Nowa płytka jest bardzo, bardzo :)
KategorieKategoria Asfaltem, MTB Komentarze Komentarze 2 Data 23.05.2012 Top W górę