Wpisy archiwalne w kategorii
Cygański
Dystans całkowity: | 1171.67 km (w terenie 442.20 km; 37.74%) |
Czas w ruchu: | 74:32 |
Średnia prędkość: | 15.72 km/h |
Maksymalna prędkość: | 57.00 km/h |
Suma podjazdów: | 802 m |
Maks. tętno maksymalne: | 217 (106 %) |
Maks. tętno średnie: | 188 (92 %) |
Suma kalorii: | 54752 kcal |
Liczba aktywności: | 40 |
Średnio na aktywność: | 29.29 km i 1h 51m |
Więcej statystyk |
d96 - Ranny teren
Poniedziałek, 6 sierpnia 2012
28.88
km
Teren -
14.80
km
Czas -
01:59
Średnia -
14.56
km/h
V max teren -
48.00
km/h
HR max -
198
( 97%)
BPM
HR avg -
165
( 80%)
BPM
1892
kcal
26.0
°C
Ultra Sport
Kiedy ranne wstają zorze, czyli w poniedziałek punkt dziewiąta, melduję się przy fastfoodzie z kaczorem w nazwie, gdzie czekają już Marlena i Marcin.
Po szybkim zapoznaniu ruszamy do Cygana. Tam jedziemy standardowo - singiel Horizona, zielony, na którym popuściłem wodze fantazji i jechałem szybciej niż zwykle, co raz otarło mnie o glebę, kiedy po hopce trawersowałem tylko przednim kołem, a drugi raz, w podobnej sytuacji skończyło się na podparciu ;) Korzenie przy skoczni i kierujemy się na Dębowiec.
Tam pauzujemy by uzupełnić puste już bidony i jedziemy singlem na Wapienicę. Oczywiście chrzanią mi się drogi i lądujemy w połowie konnego.
GPS
Po szybkim zapoznaniu ruszamy do Cygana. Tam jedziemy standardowo - singiel Horizona, zielony, na którym popuściłem wodze fantazji i jechałem szybciej niż zwykle, co raz otarło mnie o glebę, kiedy po hopce trawersowałem tylko przednim kołem, a drugi raz, w podobnej sytuacji skończyło się na podparciu ;) Korzenie przy skoczni i kierujemy się na Dębowiec.
Tam pauzujemy by uzupełnić puste już bidony i jedziemy singlem na Wapienicę. Oczywiście chrzanią mi się drogi i lądujemy w połowie konnego.
GPS
d93 - Kogo żem ja dziś nie spotkał?
Czwartek, 2 sierpnia 2012
34.20
km
Teren -
15.00
km
Czas -
02:07
Średnia -
16.16
km/h
V max teren -
57.00
km/h
HR max -
205
(100%)
BPM
HR avg -
158
( 77%)
BPM
2201
kcal
25.0
°C
Ultra Sport
Chyba tylko Chucka Norrisa. No ale ten jest teraz nad Bałtykiem.
Najpierw Dawida, choć nie była to niespodzianka, bo z nim się dziś ustawiłem. Reszta ekipy odpadła, ale jak się okazało tylko teoretycznie ;)
Cygana zaczęliśmy od singla Horizona, później przelot pod tor, którym podjeżdżamy na początek creme de la creme, czyli osławionego zielonego. Najpierw zjeżdżamy całość, potem na poprawkę jeszcze raz dolną część. Na korzeniach idzie mi coraz lepiej :)
Później przejazd na korzenie koło skoczni, gdzie namierzam Pawła z Bikeforum, z którym mieliśmy się dzisiaj spotkać. Wymieniał chłopak dętkę :) Po chwili przerwy jedziemy zwózkową pod rondo przy Szyndzielni, gdzie Dawid się oddziela i jedzie do siebie, my z Pawłem atakujemy Dębowiec.
Po zjeździe konnym, na Łowieckiej dostrzegam jadących z naprzeciwka Marcina spotkanego w poniedziałek z córką. Żegnam się z Pawłem i nawracam, próbując ich dogonić. Na szczęście jechali spokojnie, za Strudzonymi Ich dochodzę, gadamy dłuższą chwilę i rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę.
Na lotnisku miga mi wieki niewidziany Maciek, a na do widzenia w centrum spotykam kumpla, którego bez skutku od kilku dni ścigałem telefonicznie :)
Teraz czas na szybki przegląd KATa i w sobotę Golonka!
Najpierw Dawida, choć nie była to niespodzianka, bo z nim się dziś ustawiłem. Reszta ekipy odpadła, ale jak się okazało tylko teoretycznie ;)
Cygana zaczęliśmy od singla Horizona, później przelot pod tor, którym podjeżdżamy na początek creme de la creme, czyli osławionego zielonego. Najpierw zjeżdżamy całość, potem na poprawkę jeszcze raz dolną część. Na korzeniach idzie mi coraz lepiej :)
Później przejazd na korzenie koło skoczni, gdzie namierzam Pawła z Bikeforum, z którym mieliśmy się dzisiaj spotkać. Wymieniał chłopak dętkę :) Po chwili przerwy jedziemy zwózkową pod rondo przy Szyndzielni, gdzie Dawid się oddziela i jedzie do siebie, my z Pawłem atakujemy Dębowiec.
Po zjeździe konnym, na Łowieckiej dostrzegam jadących z naprzeciwka Marcina spotkanego w poniedziałek z córką. Żegnam się z Pawłem i nawracam, próbując ich dogonić. Na szczęście jechali spokojnie, za Strudzonymi Ich dochodzę, gadamy dłuższą chwilę i rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę.
Na lotnisku miga mi wieki niewidziany Maciek, a na do widzenia w centrum spotykam kumpla, którego bez skutku od kilku dni ścigałem telefonicznie :)
Teraz czas na szybki przegląd KATa i w sobotę Golonka!
d92 - Powrotu do rzeczywistości ciąg dalszy
Wtorek, 31 lipca 2012
35.92
km
Teren -
9.50
km
Czas -
02:14
Średnia -
16.08
km/h
V max teren -
48.00
km/h
HR max -
191
( 93%)
BPM
HR avg -
151
( 74%)
BPM
kcal
24.0
°C
Ultra Sport
Najpierw do Jaworza tlenując, by później przeskoczyć przez Wapienicę pod Dębowiec jadąc w dalszym ciągu spokojnie. Przed Zaporą z przeciwnej strony miga mi trójka kolarzy - CCC i 2x Lampre. Na pewno Przemek Niemiec, kto jeszcze? Nie mam pojęcia.
Pogoda o wiele stabilniejsza niż wczoraj
Później pod Dębowiec przez rozbudowywaną "trasę" narciarską, więc skończyło się na podchodzeniu. Przeskok asfaltem do Cygana, gdzie się trochę pokręciłem, również na kultowym zielonym, na którym w sobotę rozgrywano ET.
Pogoda o wiele stabilniejsza niż wczoraj
Później pod Dębowiec przez rozbudowywaną "trasę" narciarską, więc skończyło się na podchodzeniu. Przeskok asfaltem do Cygana, gdzie się trochę pokręciłem, również na kultowym zielonym, na którym w sobotę rozgrywano ET.
d91 - Home Sweet Home
Poniedziałek, 30 lipca 2012
35.55
km
Teren -
7.00
km
Czas -
01:48
Średnia -
19.75
km/h
V max teren -
47.00
km/h
HR max -
200
( 98%)
BPM
HR avg -
173
( 84%)
BPM
1724
kcal
23.0
°C
Ultra Sport
Wreszcie ogarnąłem się na tyle, że znalazłem czas na pokręcenie.
Ze względu na sobotni Golonkowy maraton w Ustroniu oczywistym było (w sumie to samo mówił zielony notes) że idę w teren. Ze względu na zatłuszczoną tarczę z tyłu (cholera to już przestaje być śmieszne) i długi odpoczynek od terenu, wybrałem lajtową wersję Cygana.
Wjazd od pętli 1ki, stromy podjazd, korzenie przed ścianką, później przejazd na asfalt i kierunek Dębowiec. Tu zaczyna trochę kropić, więc na początku podjazdu pod Dębowiec chowam się na chwilę pod drzewo.
Po chwili padać przestaje, ruszam dalej, cały czas mając przed sobą sylwetkę rowerzysty, który wyprzedził mnie w trakcie przerwy. Dochodzę go przed kłodami i jakoś go zagajam, co i jak i skąd itd itp. Takżeśmy się rozgadali, że rozjechaliśmy się dopiero w centrum Wapienicy, po wymianie przeze mnie dętki którą przebiłem na jakiejś zagubionej szpilce. Wymieniliśmy się kontaktami, może jeszcze jakoś się ustawimy.
Później wizyta w TM w celu namierzenia Mavicowych plastików redukujących otwór na wentyl z AV na prestę. Takie przymiarki do tajnego planu :)
Ze względu na sobotni Golonkowy maraton w Ustroniu oczywistym było (w sumie to samo mówił zielony notes) że idę w teren. Ze względu na zatłuszczoną tarczę z tyłu (cholera to już przestaje być śmieszne) i długi odpoczynek od terenu, wybrałem lajtową wersję Cygana.
Wjazd od pętli 1ki, stromy podjazd, korzenie przed ścianką, później przejazd na asfalt i kierunek Dębowiec. Tu zaczyna trochę kropić, więc na początku podjazdu pod Dębowiec chowam się na chwilę pod drzewo.
Po chwili padać przestaje, ruszam dalej, cały czas mając przed sobą sylwetkę rowerzysty, który wyprzedził mnie w trakcie przerwy. Dochodzę go przed kłodami i jakoś go zagajam, co i jak i skąd itd itp. Takżeśmy się rozgadali, że rozjechaliśmy się dopiero w centrum Wapienicy, po wymianie przeze mnie dętki którą przebiłem na jakiejś zagubionej szpilce. Wymieniliśmy się kontaktami, może jeszcze jakoś się ustawimy.
Później wizyta w TM w celu namierzenia Mavicowych plastików redukujących otwór na wentyl z AV na prestę. Takie przymiarki do tajnego planu :)
d80 - Cygan z Dawidem
Wtorek, 26 czerwca 2012
28.87
km
Teren -
14.00
km
Czas -
01:58
Średnia -
14.68
km/h
V max teren -
51.00
km/h
HR max -
184
( 90%)
BPM
HR avg -
141
( 69%)
BPM
1489
kcal
22.0
°C
Ultra Sport
Dzisiaj noga nie kręciła praktycznie w ogóle, maniana, oby do soboty wszystko wróciło do normy.
Z Dawidem spotykamy się na pętli MZK na Olszówce, zaraz wskakujemy do Cygańskiego.
Tam nieco kręcąc najpierw dwukrotnie zjeżdżamy sekcję korzenie-ścianka przy skoczni, załatwiamy singiel Horizona, atakujemy na trudną sekcję korzeni przy rzece, podjeżdżamy pod skocznię w Bystrej.
Taki się bączek do mej oldschoolowej koszulki przyplątał :)
Dalej na Kozią i zjazd pod dolną stację kolejki na Szyndzielnię, tam atakujemy tor saneczkowy pod Dębowcem, nad nim robimy posiadówę, zjazd na stronę północną, gdzie Dawid zalicza dzwona, tam rozstajemy się, ja jadę na Karbową i przez rynek i centrum wracam do domu. W dalszym ciągu jakoś niedowierzając sygnałom płynącym z nóg.
Z Dawidem spotykamy się na pętli MZK na Olszówce, zaraz wskakujemy do Cygańskiego.
Tam nieco kręcąc najpierw dwukrotnie zjeżdżamy sekcję korzenie-ścianka przy skoczni, załatwiamy singiel Horizona, atakujemy na trudną sekcję korzeni przy rzece, podjeżdżamy pod skocznię w Bystrej.
Taki się bączek do mej oldschoolowej koszulki przyplątał :)
Dalej na Kozią i zjazd pod dolną stację kolejki na Szyndzielnię, tam atakujemy tor saneczkowy pod Dębowcem, nad nim robimy posiadówę, zjazd na stronę północną, gdzie Dawid zalicza dzwona, tam rozstajemy się, ja jadę na Karbową i przez rynek i centrum wracam do domu. W dalszym ciągu jakoś niedowierzając sygnałom płynącym z nóg.
d77 - Terenowo, po Cyganie
Czwartek, 21 czerwca 2012
27.33
km
Teren -
14.20
km
Czas -
01:54
Średnia -
14.38
km/h
V max teren -
40.00
km/h
HR max -
189
( 92%)
BPM
HR avg -
145
( 71%)
BPM
kcal
26.0
°C
Ultra Sport
Jako że czasu zaczynam mieć dość sporo, postanowiłem nieco ubarwić ten, dość nudny wpis. Toteż informuję, że z początku będzie gadanie o niczym :P
Zacznijmy od typowego dylematu przedtreningowego. Czyli "gdzie jechać?". Aby to wytłumaczyć, trzeba się cofnąć do tego przerażającego mnie niezmiennie momentu, kiedy dzień przed planowanym wyjściem zaglądam do dziennika, żeby zobaczyć co mnie czeka. Czemu dzień wcześniej? Jako że wypad mam przeważnie zaraz po szkole, trza wcześniej obmyślić jak, gdzie, itd.
Zaglądam, a tam czeka na mnie jeden z kilku treningów - albo tlenówka, albo jakieś interwały, albo wypad bez zobowiązań, lub technika. Ilości czasowe i powtórzeniowe są tu nieistotne, no i są okryte tą mgiełką tajemnicy, wiecie o co chodzi:P
Przyznam się, że najgorzej jest z trasą na tlenienie - w okolicy trza się nagimnastykować, żeby wymyślić ciekawą, a przy tym nieobciążającą traskę. Na drugim końcu tego treningowego kija znajduje się trening techniczny - dla żadnego Bielszczanina nie jest tajemnicą gdzie najlepiej i najbliżej pojeździć w terenie. Wiadomo że w Cygańskim. Ale jakie kryteria ma spełnić taka miejscówa? Jest ich kilka:
1. Odpowiedni poziom ścieżek - trening techniczny, to techniczny, nie? :D
2. Bliskość miejsca startu - katowanie się 30,40 km na ciśnieniu w góry (w moim wypadku poniżej 2 Bar) ani nie jest jakoś specjalnie ciekawe, nic nie daje, a w dodatku zżera bieżnik opon w straszliwym tempie.
3. Im więcej ścieżek tym lepiej - nuda to najgorszy wróg takiego męczenia się w terenie
4. Dużo opcji wjazdu i wyjazdu - dzięki temu teren można wpleść jakoś sensowniej i nie robić trasy "parówy"
KONIEC NUDÓW :D
Po przeżyciu tych, jakże niesamowitych cierpień, odbyciu rowerowego Weltschmerzu, zainstalowałem się w Cyganie. Problem był jeden - hamulce dalej jakby zatłuszczone :/ Toteż na dzień dobry prostsze ścieżki, z zaciśniętymi hamplami, by po ok 10 km od domu zaczęło to działać względnie przewidywalnie.
Na początek singiel Horizona, później lustrzana doń ścieżka, którą jeździliśmy z Michałem przy interwałach czas jakiś temu. Następnie kawałek żółtym, by zjechać najprostszym wariantem obok skoczni, podjazd pod nią, atak na korzenie i dalej w kierunku Dębowca.
Najpierw początek podjazdu, zjazd praktycznie do samego dołu nowo odkrytą ścieżką, podjazd nią i przerwa na szczycie. Dalej jadę zielonym, gdzie spotykam Grzesia, parę minut gadamy i rozjeżdżamy się w swoje strony. Ja jadę ścieżką na Wapienicę, którą w końcu gubię i ląduję na konnym z Dębowca.
Nie za dobrze to widać, ale to 0,5m na dole to właśnie ta ścieżka, suuper!
Później już standardowo, lotnisko, Rynek i dom.
Zacznijmy od typowego dylematu przedtreningowego. Czyli "gdzie jechać?". Aby to wytłumaczyć, trzeba się cofnąć do tego przerażającego mnie niezmiennie momentu, kiedy dzień przed planowanym wyjściem zaglądam do dziennika, żeby zobaczyć co mnie czeka. Czemu dzień wcześniej? Jako że wypad mam przeważnie zaraz po szkole, trza wcześniej obmyślić jak, gdzie, itd.
Zaglądam, a tam czeka na mnie jeden z kilku treningów - albo tlenówka, albo jakieś interwały, albo wypad bez zobowiązań, lub technika. Ilości czasowe i powtórzeniowe są tu nieistotne, no i są okryte tą mgiełką tajemnicy, wiecie o co chodzi:P
Przyznam się, że najgorzej jest z trasą na tlenienie - w okolicy trza się nagimnastykować, żeby wymyślić ciekawą, a przy tym nieobciążającą traskę. Na drugim końcu tego treningowego kija znajduje się trening techniczny - dla żadnego Bielszczanina nie jest tajemnicą gdzie najlepiej i najbliżej pojeździć w terenie. Wiadomo że w Cygańskim. Ale jakie kryteria ma spełnić taka miejscówa? Jest ich kilka:
1. Odpowiedni poziom ścieżek - trening techniczny, to techniczny, nie? :D
2. Bliskość miejsca startu - katowanie się 30,40 km na ciśnieniu w góry (w moim wypadku poniżej 2 Bar) ani nie jest jakoś specjalnie ciekawe, nic nie daje, a w dodatku zżera bieżnik opon w straszliwym tempie.
3. Im więcej ścieżek tym lepiej - nuda to najgorszy wróg takiego męczenia się w terenie
4. Dużo opcji wjazdu i wyjazdu - dzięki temu teren można wpleść jakoś sensowniej i nie robić trasy "parówy"
KONIEC NUDÓW :D
Po przeżyciu tych, jakże niesamowitych cierpień, odbyciu rowerowego Weltschmerzu, zainstalowałem się w Cyganie. Problem był jeden - hamulce dalej jakby zatłuszczone :/ Toteż na dzień dobry prostsze ścieżki, z zaciśniętymi hamplami, by po ok 10 km od domu zaczęło to działać względnie przewidywalnie.
Na początek singiel Horizona, później lustrzana doń ścieżka, którą jeździliśmy z Michałem przy interwałach czas jakiś temu. Następnie kawałek żółtym, by zjechać najprostszym wariantem obok skoczni, podjazd pod nią, atak na korzenie i dalej w kierunku Dębowca.
Najpierw początek podjazdu, zjazd praktycznie do samego dołu nowo odkrytą ścieżką, podjazd nią i przerwa na szczycie. Dalej jadę zielonym, gdzie spotykam Grzesia, parę minut gadamy i rozjeżdżamy się w swoje strony. Ja jadę ścieżką na Wapienicę, którą w końcu gubię i ląduję na konnym z Dębowca.
Nie za dobrze to widać, ale to 0,5m na dole to właśnie ta ścieżka, suuper!
Później już standardowo, lotnisko, Rynek i dom.
d67- Serwisowo
Czwartek, 31 maja 2012
22.22
km
Teren -
6.50
km
Czas -
01:08
Średnia -
19.61
km/h
V max teren -
44.00
km/h
HR max -
186
( 91%)
BPM
HR avg -
150
( 73%)
BPM
861
kcal
18.0
°C
Ultra Sport
Do Maćka na serwis. Przez lotnisko, podjazd konnym na Dębowiec.
Z Dębowca przeskakuję do Cygana, przez który dojeżdżam do Maćka. Powrót przy lekkim kapuśniaku.
Z Dębowca przeskakuję do Cygana, przez który dojeżdżam do Maćka. Powrót przy lekkim kapuśniaku.
d62 - Szyndzielnia na krótko
Niedziela, 20 maja 2012
30.60
km
Teren -
15.00
km
Czas -
02:05
Średnia -
14.69
km/h
V max teren -
44.00
km/h
HR max -
200
( 98%)
BPM
HR avg -
159
( 77%)
BPM
1871
kcal
22.0
°C
Ultra Sport
Dzisiaj, jako że czas ograniczony, postanowiłem odwiedzić dawno nie widzianą koleżankę. Szyndzielnia się nazywa i z bloga wynika, że ostatni raz się z nią spotkałem rok i trzy dni temu. Kawał czasu, nie ma co.
Jak już się tak wspominkowo zrobiło, to i podejście do trasy miałem lekko historyczne. A mianowicie postanowiłem przejechać żółty szlak Szyndzielnia-Kozia, którym kiedyś podjeżdżaliśmy wraz z Maćkiem. Tym razem przejechałem ją sam, no i w drugą stronę.
O tym, że dzisiaj nogi podawać nie będą, zorientowałem się już na Armii Krajowej, gdzie kręciłem jakby z zaciśniętym hamulcem. Tak bywa, nie ma się czym przejmować :)
Na Dębowcu chwila oddechu i ruszam nartostradą. Na podjeździe, na którym robiłem interwały, mijam kilkoro bikerów i bikerek, oraz morze ludzi - to oznacza tylko jedno - niedzielę ;) Niestety na końcowej części musiałem zrobić sobie chwilę przerwy, bo coś po chińsku spałem i plecy od rana mnie bolą, a podjazd w 5 strefie nie poprawia sytuacji :P
Na sam koniec, obok wyciągu orczykowego mijam kogoś z Gomoli, który coś do mnie mówił, ale muzyka w słuchawkach nie pozwoliła mi tego usłyszeć i ograniczyłem się do sztandarowego "czołem!" :D
Pogoda brzytwa :)
Po dość długim popasie obieram kurs na szlak żółty. Początek jest dokładnie taki jak zapamiętałem - kamienisty, dość trudny, zwłaszcza do zjazdu, toteż tylna, zatłuszczona czymś tarcza, po przepaleniu odzyskała wigor ;) Ja musiałem stanąć i sprzedać sobie mentalnego liścia, że się tak spinam i dalsza część szła już lepiej. Przed samą Kozią skracam podjeżdżając ściankę szlakiem niebieskim.
Na Koziej tłumy, jak z resztą wszędzie :/
Z Koziej zjazd katowanym zielonym wzdłuż toru, na którym ilość przygotowywanych band rośnie w tempie zastraszającym. Lubię to! Z głową to chłopaki robią, będzie na pewno bezpieczniej, bo pojawiają się one na trudnych zakrętach.
Już to, w wersji live wrzucałem, ale Therion ostatnio mnie trzyma ostro:
&
Jak już się tak wspominkowo zrobiło, to i podejście do trasy miałem lekko historyczne. A mianowicie postanowiłem przejechać żółty szlak Szyndzielnia-Kozia, którym kiedyś podjeżdżaliśmy wraz z Maćkiem. Tym razem przejechałem ją sam, no i w drugą stronę.
O tym, że dzisiaj nogi podawać nie będą, zorientowałem się już na Armii Krajowej, gdzie kręciłem jakby z zaciśniętym hamulcem. Tak bywa, nie ma się czym przejmować :)
Na Dębowcu chwila oddechu i ruszam nartostradą. Na podjeździe, na którym robiłem interwały, mijam kilkoro bikerów i bikerek, oraz morze ludzi - to oznacza tylko jedno - niedzielę ;) Niestety na końcowej części musiałem zrobić sobie chwilę przerwy, bo coś po chińsku spałem i plecy od rana mnie bolą, a podjazd w 5 strefie nie poprawia sytuacji :P
Na sam koniec, obok wyciągu orczykowego mijam kogoś z Gomoli, który coś do mnie mówił, ale muzyka w słuchawkach nie pozwoliła mi tego usłyszeć i ograniczyłem się do sztandarowego "czołem!" :D
Pogoda brzytwa :)
Po dość długim popasie obieram kurs na szlak żółty. Początek jest dokładnie taki jak zapamiętałem - kamienisty, dość trudny, zwłaszcza do zjazdu, toteż tylna, zatłuszczona czymś tarcza, po przepaleniu odzyskała wigor ;) Ja musiałem stanąć i sprzedać sobie mentalnego liścia, że się tak spinam i dalsza część szła już lepiej. Przed samą Kozią skracam podjeżdżając ściankę szlakiem niebieskim.
Na Koziej tłumy, jak z resztą wszędzie :/
Z Koziej zjazd katowanym zielonym wzdłuż toru, na którym ilość przygotowywanych band rośnie w tempie zastraszającym. Lubię to! Z głową to chłopaki robią, będzie na pewno bezpieczniej, bo pojawiają się one na trudnych zakrętach.
Już to, w wersji live wrzucałem, ale Therion ostatnio mnie trzyma ostro:
&
d61 - Serwisowo
Sobota, 19 maja 2012
20.88
km
Teren -
5.50
km
Czas -
01:05
Średnia -
19.27
km/h
V max teren -
34.00
km/h
HR max -
197
( 96%)
BPM
HR avg -
158
( 77%)
BPM
906
kcal
17.0
°C
Ultra Sport
Najpierw do Maćka, na przeglądzik. Niestety okazuje się że stery mam z anty-uszczelnieniem, także lipa lekka, ale za to piasty były w lepszej kondycji.
Później do Cygana na krótką (bez zjazdu zielonym) pętelkę i do domu przez zawalony ludźmi rynek. Tętno takie jakie jest, bo godzina rwanego tempa to za mało by je ustabilizować. Ale wreszcie pogoda :D
Później do Cygana na krótką (bez zjazdu zielonym) pętelkę i do domu przez zawalony ludźmi rynek. Tętno takie jakie jest, bo godzina rwanego tempa to za mało by je ustabilizować. Ale wreszcie pogoda :D
d60 - Dla odmiany... Cygański ;)
Czwartek, 17 maja 2012
24.60
km
Teren -
9.50
km
Czas -
01:42
Średnia -
14.47
km/h
V max teren -
43.00
km/h
HR max -
182
( 89%)
BPM
HR avg -
138
( 67%)
BPM
1282
kcal
14.0
°C
Ultra Sport
Raz kolejny wylądowałem w Cyganie, coby trochę się potechniczyć. Nie było to najszczęśliwsze, bo jakiś taki masakryczny odpływ sił mam ostatnio, toteż zwlec się na rower było ciężko, a i w trakcie jazdy mózg nie chciał się wyciszyć, flow nie było :/
Po deszczach się zazieleniło :)
Na zielonym zjeździe zmiany, bandy popoprawiane, jedna nowa, jak ktoś jeździć potrafi, to zabawę mieć będzie :)
Ależ zamuła...
Ewakuacja nieco szybsza niż planowałem, bo obita na rogu (SMICA już któryś raz upolowała moje kolano :/) rzepka nie dawała żyć :/
Po deszczach się zazieleniło :)
Na zielonym zjeździe zmiany, bandy popoprawiane, jedna nowa, jak ktoś jeździć potrafi, to zabawę mieć będzie :)
Ależ zamuła...
Ewakuacja nieco szybsza niż planowałem, bo obita na rogu (SMICA już któryś raz upolowała moje kolano :/) rzepka nie dawała żyć :/