Wpisy archiwalne w kategorii

Teren

Dystans całkowity:2926.85 km (w terenie 1132.60 km; 38.70%)
Czas w ruchu:181:35
Średnia prędkość:16.12 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:13710 m
Maks. tętno maksymalne:217 (106 %)
Maks. tętno średnie:189 (92 %)
Suma kalorii:104873 kcal
Liczba aktywności:76
Średnio na aktywność:38.51 km i 2h 23m
Więcej statystyk

Góry, Góry, z Góry :D


Niedziela, 10 kwietnia 2011


54.16

km

Teren -

20.00

km

Czas -

03:37

Średnia -

14.98

km/h

V max teren -

40.00

km/h

HR max -

194

( 95%)
BPM

HR avg -

(%)
BPM

2777

kcal

12.0

°C


Pierwszy, długo oczekiwany wypad w góry wreszcie nastąpił.

Po lekkim fermencie jeśli o dobór trasy stanęło na do bólu standardowej Szyndzielnia-Klimczok-Błatnia. Dodatkowo, wybraliśmy się tam w dość mocno poszerzonym składzie. Oprócz Pawła, Maćka no i mnie, pojechała ekipa z fr.org, którą serdecznie pozdrawiam :D

Jednak Paweł nie byłby sobą, gdyby nie zahaczył o Brenną :) Więc po zaliczeniu Błatniej, już w trzech zjechaliśmy zielonym do Brennej, gdzie zabawiani przez mocno nieświeżego szefa knajpy zjedliśmy naleśniki, nomen omen dość dobre.

Później na luzie do BB przez Górki i Jaworze.


Tak na chwilę obecną wygląda mój kokpit. Jeszcze świeża Sigma PC3, Sigma 1009 i przyklejony do górnej rury zestaw narzędzi Topeak Hexus.
GPS

Liściopad


Wtorek, 2 listopada 2010


57.54

km

Teren -

16.00

km

Czas -

03:33

Średnia -

16.21

km/h

V max teren -

49.00

km/h

HR max -

(%)
BPM

HR avg -

(%)
BPM

kcal

14.0

°C


Chyba ostatni wypad stricte rowerowy, KTM idzie do przeglądu przedzimowego.
Wypad ten miał być z początku zupełnie gdzie indziej i samemu.

Jednak Arek odezwał się do mnie wczoraj na gg co mam na dziś w planach, więc pojechaliśmy razem.

Trasa zakładała Szyndzielnię-Klimczok i zjazd niebieskim do Bystrej. Na zdjęciu wyżej wymieniam dętkę po dziurze złapanej właściwie na początku zjazdu...


...musiałem trochę poczekać na okazję do pośmiania się z Arka, który dziurę zaliczył prawie w Bystrej.

Po drodze namierzyliśmy kupę liści wysoką na szczycie na jakieś 3m i jako czołowi reprezentanci dużych dzieci musieliśmy się w niej wytarzać :-D Wyżej Arek robi sobie jajca.

Tu ja próbuję wstać, przygnieciony KTMem (przy okazji tego wypadu go zważyłem-bite 13.900 z błotem i pierdołkami).

Tu zaś kupa znajdująca się na szlaku, więc zabawy również była kuuuuuupa :D
Potem na herbatę do znajomej Arka i do domu.

Podsumowując-chyba najbardziej obfotografowany wyjazd tego sezonu. Technicznie nic nowego, tempo bardzo OK, czekam na nowy sezon :)
Dzięki Arku za towarzystwo!

GPS
SPRZEDAJĘ ROWER, DLA CHĘTNYCH WIĘCEJ INFORMACJI

Soszów z nową bandą


Niedziela, 24 października 2010


97.76

km

Teren -

21.00

km

Czas -

04:53

Średnia -

20.02

km/h

V max teren -

55.00

km/h

HR max -

(%)
BPM

HR avg -

(%)
BPM

kcal

8.0

°C

Ultra Flite

Wycieczka ta zaczęła się od podrzucenia Wojtkowi pomysłu na jakiś wypad w obecny łikend. Wojtek uruchomił znajomości i okazało się, że pojechało nas 5 sztuk.

Trasa miała być "generalnie w stronę Czantorii", a skończyło się na Soszowie i planowanych, lecz (na szczęście :) )nie ogarniętych Trzech Kopcach.

Później zjazd do Wisły-technicznie nuuuda, ale bardzo szybki i z asfaltowymi nawrotami.

Potem przez Brenną do BB.
Dzięki panowie szlachta za wypad, było miodnie.
GPS
KategorieKategoria Soszów, Teren Komentarze Komentarze 2 Data 24.10.2010 Top W górę

Kozia + Dębowiec


Piątek, 22 października 2010


28.92

km

Teren -

11.00

km

Czas -

01:45

Średnia -

16.53

km/h

V max teren -

29.96

km/h

HR max -

(%)
BPM

HR avg -

(%)
BPM

kcal

9.0

°C

Ultra Flite


Zmanierowany tygodniem, wyskoczyłem na rower z zamiarem osiągnięcia Koziej.
Okazało się że obcykany przeze mnie czerwony jest rozkopany (ALP rulez :/) i luźna ziemia sięga kostek, więc uznałem że szkoda zabawy, kiedy zobaczyłem tajemniczą białą strzałkę na drzewie, która majaczyła nad dziwnie wyraźną ścieżyną.

Ścieżyna tak okazała się, owianą tajemnicą poliszynela, trasą FR na Koziej. Jako że wyleciałem w dolnej, stosunkowo prostej części, radochę miałem niesamowitą i przejechałem ten kawałek 2 razy.

Potem ogarnąłem Dębowiec, na którym zapomniałem telefonu więc 3 km dostałem ekstra :)
GPS
KategorieKategoria Dębowiec, Teren Komentarze Komentarze 1 Data 22.10.2010 Top W górę

Trzy szczyty wraz z trzema wycieczkami


Sobota, 9 października 2010


54.60

km

Teren -

21.00

km

Czas -

03:46

Średnia -

14.50

km/h

V max teren -

37.44

km/h

HR max -

(%)
BPM

HR avg -

(%)
BPM

kcal

10.0

°C

Ultra Flite



Plan był prosty. Zbieramy jak najwięcej osób i śmigamy umiarkowanie trudną trasę Szyndzielnia-Klimczok-Błatnia.Skończyło się na Maćku i mnie.

Na podjeździe spotkaliśmy parę rowerzystów, której męska część zaczęła od wysokiego C, wyprzedzając nas naprawdę dobrym tempem. Potem wiele razy się wyprzedzaliśmy, by ostatecznie rozjechać się na Szyndzielni gdzie wcieliśmy danie kolarza:) . Później mignęli nam podczas przerwy na wysłanie zdjęć na lotnisku.

Pierwsza wycieczka z tytułu trafiła się nam w schronisku na Szyndzielni więc legliśmy na trawie.



Później kierunek Błatnia, gdzie spotkaliśmy drugą grupę, która z równą pasją co poprzednicy pchała się nam pod koła.



Później zjazd czerwonym (chyba najlepszy pomysł na zjazd- kamienie są jedynie na odcinku ok. 500m, fajny szybki ale z technicznymi fragmentami) do Jaworza gdzie namierzyliśmy ostatnich wycieczkowiczów.

Ten wpis może nieco rozjechać bloga, ale opanuję to w najbliższym czasie.

Pierwsza seta!


Sobota, 2 października 2010


111.73

km

Teren -

25.00

km

Czas -

05:40

Średnia -

19.72

km/h

V max teren -

46.80

km/h

HR max -

(%)
BPM

HR avg -

(%)
BPM

kcal

10.0

°C

Ultra Flite

Zdecydowanie najbardziej pojechany wypad sezonu.
Plan pierwotny zakładał przejazd trasy Bike Maratonu w Ustroniu, czyli ~80km.

Po dość szybkim dojeździe do Ustronia, wskoczyliśmy na początek owej trasy, jednak na pierwszym podjeździe pokazały się objawy wczorajszego dość mocnego wypadu, a mianowicie zaczął łapać mnie dość mocny skurcz w kolanie.

Maciek, oaza spokoju nie zamordował mnie i wróciliśmy do Bielska, ale ból w kolanie ustąpił, więc wpadłem na szalony pomysł podbicia setki.

Po zjedzeniu pizzy, Maciek odpadł z powodu temperatury, ja zaś pomknąłem ku chwale i glorii w kierunku Dankowic, które to wybrałem z racji obeznanej trasy.

Tak wyglądał mój szperacz, choć jednemu kretynowi wyprzedzającemu na trzeciego nie wystarczył, więc ratowałem się skokiem na chodnik.
GPSa nie ma-bateria mi padła.
KategorieKategoria Teren Komentarze Komentarze 2 Data 03.10.2010 Top W górę