Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2011
Dystans całkowity: | 644.64 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 25:01 |
Średnia prędkość: | 25.77 km/h |
Suma podjazdów: | 1932 m |
Maks. tętno maksymalne: | 199 (97 %) |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 46.05 km i 1h 47m |
Więcej statystyk |
Nosz człowiek ma ochotę czasami...
Wtorek, 6 września 2011
45.26
km
Teren -
0.00
km
Czas -
01:44
Średnia -
26.11
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
192
( 94%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
25.0
°C
Roman
Standardowo BB-Lipowa, i byłoby prawie pięknie, korki na wyjeździe z BB, także luz do ronda w Buczkowicach względny, nazad też pięknie, że nawet gówną drogą sobie pozwoliłem jechać. No ale jak na dystansie dobrych 5-7 km minęło mnie może 20 samochodów w grupkach po 2-3, to co się mam katować, nomen omen kiepskiej jakości, ścieżką.
I ja rozumiem, jakby jakiś poirytowany drajwer za dychę raczyłby mnie strąbić, kiedym sę jechał równolegle do ścieżki. Rozumiem. Pomachałbym mu łapskiem i dałbym spokój.
Ale jak w centrum, przy ciągle nikłym ruchu, braku ścieżki, wolnym lewym pasie dziadzinka bierze mnie tak, że mało co nie zdarł mi owijki z autorskiego baranka, to mam ochotę komuś coś zrobić, a na pewno nie zamierzam odpuścić. Tak było i teraz.
Na dziadzinkowe nieszczęście chwilę po owym manewrze, złapało nas czerwone. Na taką okazję czekałem, dziadzinka okno miał otwarte, także mógł słyszeć wszystko, z Luxtorpedą w kaskowym zestawie Hi-Fi włącznie (cużem za cham, właściwie gościa nie słyszałem :P ).
-Przepraszam, bliżej wyprzedzić się już nie dało?
-Nie(czytałem z ruchu warg, no i kiwania pustym zapewne mózgowiem)
-To ja bym prosił na następny raz jeszcze bliżej, dobrze?
Tutaj się niestety rozmówki skończyły, zrobiło się zielone, dziadzio mnie puścił do przodu(sic!), po czym pięknie, przepisowo, drugim pasem wyprzedził.
Da się?
I ja rozumiem, jakby jakiś poirytowany drajwer za dychę raczyłby mnie strąbić, kiedym sę jechał równolegle do ścieżki. Rozumiem. Pomachałbym mu łapskiem i dałbym spokój.
Ale jak w centrum, przy ciągle nikłym ruchu, braku ścieżki, wolnym lewym pasie dziadzinka bierze mnie tak, że mało co nie zdarł mi owijki z autorskiego baranka, to mam ochotę komuś coś zrobić, a na pewno nie zamierzam odpuścić. Tak było i teraz.
Na dziadzinkowe nieszczęście chwilę po owym manewrze, złapało nas czerwone. Na taką okazję czekałem, dziadzinka okno miał otwarte, także mógł słyszeć wszystko, z Luxtorpedą w kaskowym zestawie Hi-Fi włącznie (cużem za cham, właściwie gościa nie słyszałem :P ).
-Przepraszam, bliżej wyprzedzić się już nie dało?
-Nie(czytałem z ruchu warg, no i kiwania pustym zapewne mózgowiem)
-To ja bym prosił na następny raz jeszcze bliżej, dobrze?
Tutaj się niestety rozmówki skończyły, zrobiło się zielone, dziadzio mnie puścił do przodu(sic!), po czym pięknie, przepisowo, drugim pasem wyprzedził.
Da się?
Salmopol
Poniedziałek, 5 września 2011
52.33
km
Teren -
0.00
km
Czas -
02:07
Średnia -
24.72
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
(%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
30.0
°C
Roman
Rozpoczynając wielki plan pod tytułem 7 dni tygodnia, 6 wyjść na rower >50km, ruszyłem Rometa na Salmopol.
Nie każcie mi proszę opisywać "kultury" jaką zostałem potraktowany przez kilku palantów, bo kiedy Blase odwiedził by mego bloga, zamknąłby go szybciej niż zdążylibyście powiedzieć "jakjeździszbaraniemożejeszczebliżej?"
Czas na Salmopol od ronda niezbyt szałowy, 45:21 to wolniej niż referencyjny (nie mierzyłem jeszcze tu czasu) Daro, na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie powiedzieć, że obluzowała mi się korba, a przy lekkim spięciu się na ostatnich metrach, łańcuch spadł za wolnobieg ;)
Oczywiście, jako że posiadam wreszcie telefon, nie obyło się bez foty :)
A tu fota autorskiego gięcia baranka w wykonaniu mego dziadka, oraz mocowanie manetek, niezbyt praktyczne, zwłaszcza przy światłach :/
Nie każcie mi proszę opisywać "kultury" jaką zostałem potraktowany przez kilku palantów, bo kiedy Blase odwiedził by mego bloga, zamknąłby go szybciej niż zdążylibyście powiedzieć "jakjeździszbaraniemożejeszczebliżej?"
Czas na Salmopol od ronda niezbyt szałowy, 45:21 to wolniej niż referencyjny (nie mierzyłem jeszcze tu czasu) Daro, na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie powiedzieć, że obluzowała mi się korba, a przy lekkim spięciu się na ostatnich metrach, łańcuch spadł za wolnobieg ;)
Oczywiście, jako że posiadam wreszcie telefon, nie obyło się bez foty :)
A tu fota autorskiego gięcia baranka w wykonaniu mego dziadka, oraz mocowanie manetek, niezbyt praktyczne, zwłaszcza przy światłach :/
Szosen, szosen
Niedziela, 4 września 2011
70.00
km
Teren -
0.00
km
Czas -
02:45
Średnia -
25.45
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
190
( 93%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
28.0
°C
Roman
Ostatni wpis na oko, dzięki Maćkowi doposażyłem się w licznik, dzięki man :)
Najpierw Przegibek, później do Tresnej coby zwinąć strzałkę z TDP, następnie powrót przez Porąbkę (prześcigamy 4 szosowców na Focusach i innych Carbonach ;P ).
Najpierw Przegibek, później do Tresnej coby zwinąć strzałkę z TDP, następnie powrót przez Porąbkę (prześcigamy 4 szosowców na Focusach i innych Carbonach ;P ).
Wreszcie w SPD :D
Sobota, 3 września 2011
64.10
km
Teren -
0.00
km
Czas -
02:32
Średnia -
25.30
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
199
( 97%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
25.0
°C
Roman
WRESZCIE jakiś wypad.
Rankiem podjechałem do TM, w którym niestety okazało się że nie ma sztycy o którą od dłuższego czasu pytałem, pojechałem więc do konkurencji. Cóż, wolny rynek ;)
Tam okazało się, że tam sztycy 25,0 nie dostanę w budżetowej, stalowej wersji, kupiłem więc alu od Accenta, szkoda że czarną :/
Po złożeniu wszystkiego do kupy zussamen, ruszyłem w sprawdzoną pętlę Przegibkową.
Po okropnym wdrapaniu się na Przegibek (14 min, toż na Saguaro mi szybciej idzie :D ) porozciągałem się nieco, bo mięśnie głębokie się przez ostatni miesiąc u mnie konkretnie zastały i ruszyłem w dół. A tam? POEZJA!!! Rower jest tak zajebiaszczy w zakrętach że to szok. Nie mam co prawda zbyt wielkiego porównania, ale jechało mi się niesamowicie.
Później ściganko z kolarzem/ką w drodze do Tresnej (na koszulce miał/a numer z Road Matahonu, bodaj K2 25, pozdrawiam :) ) Żeby nie było wątpliwości, Roman stary ale jary, odjechałem :P
Potem wyjątkowo luźno przejechana Leśnianka (brak licznika, ale na oko koło 28-30 km/h utrzymywałem) i do domu.
Na gorąco o Romanie:
-jakieś sensowniejsze podjazdy (Przegibek) idą jak krew z nosa (wina ciężkich kół, nie są wiele lżejsze od KTMowych, przez co zmiany prędkości żrą dużo energii oraz miejmy nadzieję mojej "formy");
-dłuższe, mniej nachylone podjazdy (Leśnianka) idą zadziwiająco sprawnie, utrzymywanie stałej prędkości dużo daje;
-zjazdy, zwłaszcza zakrętasy, są boskie :)
Rankiem podjechałem do TM, w którym niestety okazało się że nie ma sztycy o którą od dłuższego czasu pytałem, pojechałem więc do konkurencji. Cóż, wolny rynek ;)
Tam okazało się, że tam sztycy 25,0 nie dostanę w budżetowej, stalowej wersji, kupiłem więc alu od Accenta, szkoda że czarną :/
Po złożeniu wszystkiego do kupy zussamen, ruszyłem w sprawdzoną pętlę Przegibkową.
Po okropnym wdrapaniu się na Przegibek (14 min, toż na Saguaro mi szybciej idzie :D ) porozciągałem się nieco, bo mięśnie głębokie się przez ostatni miesiąc u mnie konkretnie zastały i ruszyłem w dół. A tam? POEZJA!!! Rower jest tak zajebiaszczy w zakrętach że to szok. Nie mam co prawda zbyt wielkiego porównania, ale jechało mi się niesamowicie.
Później ściganko z kolarzem/ką w drodze do Tresnej (na koszulce miał/a numer z Road Matahonu, bodaj K2 25, pozdrawiam :) ) Żeby nie było wątpliwości, Roman stary ale jary, odjechałem :P
Potem wyjątkowo luźno przejechana Leśnianka (brak licznika, ale na oko koło 28-30 km/h utrzymywałem) i do domu.
Na gorąco o Romanie:
-jakieś sensowniejsze podjazdy (Przegibek) idą jak krew z nosa (wina ciężkich kół, nie są wiele lżejsze od KTMowych, przez co zmiany prędkości żrą dużo energii oraz miejmy nadzieję mojej "formy");
-dłuższe, mniej nachylone podjazdy (Leśnianka) idą zadziwiająco sprawnie, utrzymywanie stałej prędkości dużo daje;
-zjazdy, zwłaszcza zakrętasy, są boskie :)