Ja chrzanię takie lato
Czwartek, 21 lipca 2011
28.73
km
Teren -
0.00
km
Czas -
01:15
Średnia -
22.98
km/h
V max teren -
0.00
km/h
HR max -
193
( 94%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
18.0
°C
Ultra Flite
No krwa, czwarty dzień pada. Człowiek maluje pokój - chmury, ale sucho. Kiedy tylko mój wzrok przelatuje po ciuchach rowerowych, pompa się włącza i tyle z jazdy.
Ale dzisiaj, korzystając z wolnego od zakończonego wreszcie malowania, chciałem pogodę przechytrzyć, no i na rower ruszyć się rano.
Plan z racji nieco ograniczonego czasu zakładał pokonanie poniedziałkowej pętli w celu sprawdzenia, czy na świeżo pobiję czas przejazdu. A co, taka rozrywka.
Nie zdążyłem nawet na dobre zacząć się piąć na Przegibek, jak zaczęło padać. Padać to dobre słowo, bo lać nie lało, ale kapuśniaczek, czy "ciepły letni deszcz" to to nie był. Stanąłem więc w miejscu nieco osłoniętym od deszczu, przepakowałem telefon do plecaka, no i myślę. Jechać, czy wracać? Patrzę na licznik, godzina 10:40, czas mam do 13. Rozmyślania te przerwała mi fala nieco mocniejszego deszczu, która przekonała mnie do powrotu.
Nawet do Żywieckiej nie dojechałem, jak padać przestało. Zdecydowałem się na opcję pod tytułem "Po Bielsku + kompresor" i w tym klimacie rower na dziś zakończyłem.
O DEBILU <-słowo pasuje idealnie w Lce, który wyminął mnie w taki imponującej odległości, że smyrnąłem mu po lusterku rękawiczką, nawet nie wspomnę, bo coś się we mnie gotuje. Wyjedzie taki na ulicę potem i będzie ludzi krwa rozjeżdżał.
GPS
Ale dzisiaj, korzystając z wolnego od zakończonego wreszcie malowania, chciałem pogodę przechytrzyć, no i na rower ruszyć się rano.
Plan z racji nieco ograniczonego czasu zakładał pokonanie poniedziałkowej pętli w celu sprawdzenia, czy na świeżo pobiję czas przejazdu. A co, taka rozrywka.
Nie zdążyłem nawet na dobre zacząć się piąć na Przegibek, jak zaczęło padać. Padać to dobre słowo, bo lać nie lało, ale kapuśniaczek, czy "ciepły letni deszcz" to to nie był. Stanąłem więc w miejscu nieco osłoniętym od deszczu, przepakowałem telefon do plecaka, no i myślę. Jechać, czy wracać? Patrzę na licznik, godzina 10:40, czas mam do 13. Rozmyślania te przerwała mi fala nieco mocniejszego deszczu, która przekonała mnie do powrotu.
Nawet do Żywieckiej nie dojechałem, jak padać przestało. Zdecydowałem się na opcję pod tytułem "Po Bielsku + kompresor" i w tym klimacie rower na dziś zakończyłem.
O DEBILU <-słowo pasuje idealnie w Lce, który wyminął mnie w taki imponującej odległości, że smyrnąłem mu po lusterku rękawiczką, nawet nie wspomnę, bo coś się we mnie gotuje. Wyjedzie taki na ulicę potem i będzie ludzi krwa rozjeżdżał.
GPS