Uciekając przed burzą
Sobota, 22 maja 2010
35.89
km
Teren -
20.80
km
Czas -
03:22
Średnia -
10.66
km/h
V max teren -
48.53
km/h
HR max -
(%)
BPM
HR avg -
(%)
BPM
kcal
18.0
°C
Ultra Flite
Szykuje się kolejny tasiemiec, ostrzegam :D
Plan wypadu z Maćkiem był prosty-atakujemy Szyndzielnię nartostradą, następnie przeskakujemy na Klimczok, z którego zjeżdżamy na Błatnią i na niej myślimy co dalej.
Dzień zapowiadał się obiecująco-po wyciągnięciu się na nartostradę, zaczęło przyświecać nam lekkie słoneczko, skutecznie uprzyjemniające podjazd, który dla przeciwwagi utrudniały nam wszędobylskie owady :)
Nie dla wszystkich dzień był wesoły :(
Po dojechaniu pod Klimczok, zadziwiła nas aura-w przeciwieństwie do zeszłego tygodnia, widzieliśmy schronisko z większej odległości niż wyciągnięcie ręki.
Warty odnotowania jest fakt, że na schronisku pod Klimczokiem na ekranie mojego licznika w sekcji "Total ODO", którą liczę tylko dla KTMa wyskoczyło równe 300 :)
Jednak później skończyły się żarty. Po wyjściu ze schroniska z dwoma talerzami pełnymi parujących pierogów usłyszałem głośne "pierdut" i zobaczyłem ciemne chmury. Burza. Na całe szczęście w lekko nerwowej atmosferze, ale zdążyliśmy przed deszczem wszamać obiad i podjęliśmy decyzję o kontynuowaniu planu i dalszej jeździe w kierunku Błatniej.
Tutaj ma miejsce dłuższy fragment dość płynnej, choć niezbyt szybkiej jazdy w czasie której nieustannie poganiały nas odgłosy burzy.
Stało się. Około 1,5 km od schroniska na Błatniej spadły na nas pierwsze krople deszczu, który zmotywował nas do mocniejszego naciskania na pedały i był przyczyną paru dość niebezpiecznych sytuacji, które obyły się bez większych problemów, po za niepewną centrą u Maćka.
Po zapeklowaniu się na Błatniej wszamaliśmy po batonie i odczekaliśmy aż przestanie padać, po czym wskoczyliśmy na szlak niebieski, prowadzący do Wapienicy. Po sprawdzeniu skuteczności hamulców baardzo się zawiodłem-klocki, najprawdopodobniej żywiczne, połączone z mokrymi i nieco uwalonymi tarczami sprawiły, że modulacja hampli osiągnęła poziom kontry z roweru "Wigry 3". Po przejechaniu początku szlaku, który był połączony ze szlakiem żółtym (nomen omen świetny fragment, dużo ziemi, trawy, absolutny brak kamieni) wskoczyliśmy na trasę wyłącznie oznaczoną kolorem niebieskim. Po przeprawieniu się przez kilka sporej głębokości kałuż, dojechaliśmy do widocznej na mapach "agrafki", która zaskoczyła nas baaardzo niemiło. Nie dość, że był to dość ostry fragment, usłany kamieniami, to w dodatku kamienie te były mokre. Dodajmy do tego moją wysoką ramę i sztycę ograniczoną z wsuwaniem przez uchwyt na lampkę, oraz blokujące hamulce i mamy powód, dla którego rower sprowadzałem. Później pognaliśmy co sił w nogach na przystanek autobusowy, a dokładniej do baru, który z nim sąsiaduje, ponieważ burza kontratakowała. Po ustaniu deszczu ruszyliśmy do domu i tu obyło się bez niespodzianek.
Koniec :)
Plan wypadu z Maćkiem był prosty-atakujemy Szyndzielnię nartostradą, następnie przeskakujemy na Klimczok, z którego zjeżdżamy na Błatnią i na niej myślimy co dalej.
Dzień zapowiadał się obiecująco-po wyciągnięciu się na nartostradę, zaczęło przyświecać nam lekkie słoneczko, skutecznie uprzyjemniające podjazd, który dla przeciwwagi utrudniały nam wszędobylskie owady :)
Nie dla wszystkich dzień był wesoły :(
Po dojechaniu pod Klimczok, zadziwiła nas aura-w przeciwieństwie do zeszłego tygodnia, widzieliśmy schronisko z większej odległości niż wyciągnięcie ręki.
Warty odnotowania jest fakt, że na schronisku pod Klimczokiem na ekranie mojego licznika w sekcji "Total ODO", którą liczę tylko dla KTMa wyskoczyło równe 300 :)
Jednak później skończyły się żarty. Po wyjściu ze schroniska z dwoma talerzami pełnymi parujących pierogów usłyszałem głośne "pierdut" i zobaczyłem ciemne chmury. Burza. Na całe szczęście w lekko nerwowej atmosferze, ale zdążyliśmy przed deszczem wszamać obiad i podjęliśmy decyzję o kontynuowaniu planu i dalszej jeździe w kierunku Błatniej.
Tutaj ma miejsce dłuższy fragment dość płynnej, choć niezbyt szybkiej jazdy w czasie której nieustannie poganiały nas odgłosy burzy.
Stało się. Około 1,5 km od schroniska na Błatniej spadły na nas pierwsze krople deszczu, który zmotywował nas do mocniejszego naciskania na pedały i był przyczyną paru dość niebezpiecznych sytuacji, które obyły się bez większych problemów, po za niepewną centrą u Maćka.
Po zapeklowaniu się na Błatniej wszamaliśmy po batonie i odczekaliśmy aż przestanie padać, po czym wskoczyliśmy na szlak niebieski, prowadzący do Wapienicy. Po sprawdzeniu skuteczności hamulców baardzo się zawiodłem-klocki, najprawdopodobniej żywiczne, połączone z mokrymi i nieco uwalonymi tarczami sprawiły, że modulacja hampli osiągnęła poziom kontry z roweru "Wigry 3". Po przejechaniu początku szlaku, który był połączony ze szlakiem żółtym (nomen omen świetny fragment, dużo ziemi, trawy, absolutny brak kamieni) wskoczyliśmy na trasę wyłącznie oznaczoną kolorem niebieskim. Po przeprawieniu się przez kilka sporej głębokości kałuż, dojechaliśmy do widocznej na mapach "agrafki", która zaskoczyła nas baaardzo niemiło. Nie dość, że był to dość ostry fragment, usłany kamieniami, to w dodatku kamienie te były mokre. Dodajmy do tego moją wysoką ramę i sztycę ograniczoną z wsuwaniem przez uchwyt na lampkę, oraz blokujące hamulce i mamy powód, dla którego rower sprowadzałem. Później pognaliśmy co sił w nogach na przystanek autobusowy, a dokładniej do baru, który z nim sąsiaduje, ponieważ burza kontratakowała. Po ustaniu deszczu ruszyliśmy do domu i tu obyło się bez niespodzianek.
Koniec :)
Ja mam -1 albo -0.5, nie pamiętam. Ale wzrok mam słaby od komputera. Na razie zamówiłem okularki Northwave Predator, ale bez korekcyjnych szkieł. Mimo to chyba się zaopatrzę też w jakieś okulary sportowe ze szkłami korekcyjnymi, mogę się przydać.
Widziałem u Twojego kolegi na blogu kilka fotek. Co to masz za okulary? Ze szkłami korekcyjnymi czy mi się wydaje? Też by mi się coś takiego przydało bo ze wzrokiem nie ciekawie.
Eeee nie zbijaj bąków. Szykuj się na wypad sobota-niedziela =]. Bujniemy się na Skrzyczne.
Czemu kolega Konrad nie odpisuje? :P Czyżby się przestraszył :D.
Może ustawimy się na wycieczkę 12 lub 13 Czerwca? Będę po wypłacie, kupię okulary i plecak i będę miał już wszystko. Można zaplanować jakąś ciekawsza trasę jeśli by Ci odpowiadało :).
Albo mi się wydaje albo pokonaliście podobną trasę do mojej :). Niestety u mnie nie obyło się bez bolesnego upadku. Ale jak zechcesz to relacja jest na forum. Ostrzegam, długa ;).
Komentuj